Sanctum
Film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami miał w sobie duży potencjał na emocjonującą przygodę. Grupa płetwonurków wyrusza zbadać największy system jaskiń na świecie, lecz z powodu burzy zostają uwięzieni na dole i muszą odnaleźć inną drogę, aby przeżyć. Z uwagi na premierę DVD filmu mieliśmy okazję go obejrzeć tylko w 2D.
Film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami miał w sobie duży potencjał na emocjonującą przygodę. Grupa płetwonurków wyrusza zbadać największy system jaskiń na świecie, lecz z powodu burzy zostają uwięzieni na dole i muszą odnaleźć inną drogę, aby przeżyć. Z uwagi na premierę DVD filmu mieliśmy okazję go obejrzeć tylko w 2D.
"Sanctum" posiadał duży potencjał także dzięki producentowi wykonawczemu, którym był James Cameron, twórca "Avatara" i "Titanica". Choć samego efektu 3D nie jestem w stanie ocenić, to w wielu scenach widać było, że kręcono je pod tę technologię. Kadry, ustawienie elementów, bez nachalnego rzucania w ekran na pewno mogło dać dobry efekt.
[image-browser playlist="607701" suggest=""]fot. © Universal Pictures
Sama historia jest ciekawa - niebezpieczna przygoda i walka o życie dawała nadzieję na sporą dawkę emocji. Niestety z interesującym pomysłem nie przyszedł dobrze napisany scenariusz. Główną jego wadą są głupie zachowania bohaterów i często tragicznie kiczowate dialogi. Sam rozwój fabuły po uwięzieniu był przewidywalny - wiadomo było, że po kolei będą w różny wymyślny sposób ginąć. Szkoda tylko, że gdy zaczynała się jakaś niebezpieczna scena, od razu można było powiedzieć, że to ta osoba zginie. Pojawiały się zbyt oczywiste sugestie. Pomimo scenariuszowych głupot, samo przeczesywanie jaskiń było już ciekawe i efektowne. Zdarzyło się kilka sztucznych scen, ale ogółem ukazano to przekonująco i momentami emocjonująco. Nawet z elementem przewidywalności ciekawiło, kto w końcu to przeżyje i jak się wydostanie.
Aktorsko niestety jest bardzo źle. Jedynie dwaj aktorzy - Richard Roxburgh (Frank) i Ioan Gruffudd (Carl) - potrafili grać te do bólu schematyczne postacie, nie narażając się przy tym na śmiech widza, sztuczność i przerysowanie. Reszta była, jak na kinowe warunki, bardzo słaba. Rhys Wakefield po tym filmie stał się dla mnie jednym z najgorszych aktorów, jakich dane było mi widzieć w kinowej produkcji. W scenach z jego osobą sztuczność wylewała się z ekranu. Pobił wszelkie rekordy w jednej ze scen, kiedy jego postać (Josh) klęczała nad innym umierającym bohaterem. Jego okazanie smutku na twarzy sprawiało wrażenie, jakby aktor przebywał w toalecie z problemami żołądkowymi, a nie okazywał emocje. Zniszczył jedną z najbardziej emocjonalnych scen filmu, prezentując poziom najniższy z możliwych.
[image-browser playlist="607702" suggest=""]fot. © Universal Pictures
Wizualnie "Sanctum" jest miłe dla oka i momentami nawet efektowne. Pomijając pracę kamery pod kątem 3D, nie zapomniano także o innych scenach, które miały wyglądać widowiskowo. Poza kilkoma niedopracowanymi efektami specjalnymi, praktycznie nie ma do czego się doczepić w sferze wizualnej. Muzycznie także jest poprawnie - dobra ilustracja, która momentami wybijała się ponad przeciętność.
"Sanctum" to przeciętny film przygodowy, który dostarcza umiarkowanej rozrywki. W projekcie drzemał duży potencjał, który został jednak kompletnie zmarnowany.
Ocena: 5/10
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1956, kończy 68 lat