fot. Max
Kolejny odcinek Ścieżek na daleką północ pogłębia problem serialu, który usiłuje być trzema różnymi produkcjami jednocześnie. Osobno każdy z trzech wątków zaciekawia i prezentuje się naprawdę bardzo dobrze, ale w połączeniu zaczynają sobie nawzajem przeszkadzać. Żaden też nie dostaje dość czasu.
fot. MaxPodobało mi się, że tym razem Justin Kurzel skupił się na przedstawieniu teraźniejszości i życia starszego Dorrigo, który wcale nie różni się tak bardzo od młodzieniaszka w wersji Jacoba Elordiego. Widocznie trudno pozbyć się starych nawyków i dochować wierności. Evans to postać, której trudno kibicować. O ile w przeszłości można przeżywać jego jenieckie losy, a nawet obserwować z lekkim przymrużeniem oka wątpliwie moralny romans z Amy, to jego wersja z przyszłości jest aroganckim mężczyzną, który bez skrupułów zdradza małżonkę i podejmuje ryzykowne decyzje na stole operacyjnym. Z drugiej strony takie mogło być zamierzanie twórcy. W końcu sam Dorrigo mówi, że ludzi nie interesuje prawda, ale bohaterstwo i przyjaźń. On z bohaterem nie ma nic wspólnego i na pewno jest mu daleko do bycia autorytetem.
Mimo tego jego teraźniejsze perypetie ogląda się z zaciekawieniem. Duża w tym zasługa Ciarana Hindsa, który w końcu dostał coś do zagrania. Świetnie też wypada Heather Mitchell w roli starszej wersji Elli. Jej obojętna reakcja na wieści o zdradzie paradoksalnie wywołuje jeszcze więcej emocji u oglądającego. Jestem ciekaw, w jaki sposób ta dwójka skończyła ze sobą po wydarzeniach z przeszłości. Mam nadzieję, że serial poruszy tę kwestię. Świetny był też jej odzew na absurdalny pomysł mężczyzny, którego żona zdradza z Dorrigo.
Kolejnym ważnym wątkiem jest przeszłość Dorrigo związana z Amy. Pierwsza sekwencja w barze była bardzo dobrze nakręcona. Dało się poczuć tę duszną atmosferę lokalu, przesiąkniętego alkoholem i zabawą. Ciekawa była też gierka psychologiczna Keitha. Wygląda na to, że jest on w pełni świadomy tego, że Amy chciałaby być wolnym ptakiem i kieruje swoje maślane oczy w stronę Dorrigo. Wydaje się, że chciał go specjalnie upić i przed nią upokorzyć, ale wyszło inaczej. Możliwe, że w ten sposób nieumyślnie pchnął ich bardziej ku sobie. Późniejsze sceny na plaży i w wodzie były świetnym dopełnieniem i nostalgicznym wspomnieniem Dorrigo w niewoli. To przeplatanie się scen nadal świetnie działa. Jest jak nagłe wynurzenie się z wody, w której tonęliśmy emocjonalnie. Chwile lekkości są potrzebne serialowi, a relacja Dorrigo i Amy ma dużo sensu. Oczywiście, gdy przymkniemy oko na moralne aspekty uganiania się za zajętą panną, gdy samemu jest się w związku. Na uwagę zasługuje też bardzo dobre aktorstwo Jacoba Elordiego i Odessy Young.
fot. MaxNie ma zaskoczeń – najlepszymi scenami są nadal te, które dzieją się w obozie pracy w Tajlandii. Oddział Dorrigo to bohater grupowy, który znakomicie działa w ramach konwencji tego serialu. Podoba mi się, że miniserial nie tłumaczy przeskoków czasowych. Od razu jednak widać, że minęło sporo czasu od ostatniego razu, gdy widzieliśmy chłopaków z australijskiego wojska. Świetnie przygotowano charakteryzacje – mam nadzieję, że żaden aktor nie zdecydował się na wychudzenie do tego stopnia. Wygląda to niezwykle realistycznie. Niewola odbija się na zdrowiu mężczyzn. Zaczynają chorować, brakuje im sił. Desperacja rośnie, a wraz z nią chęć na samobójczy atak na agresorów.
Po raz kolejny chwytają za serce sceny nieco wymuszonej, ale potrzebnej lekkości w ich relacji. To jedyne, co podnosi ich na duchu podczas katorżniczej pracy. Mam niepokojące wrażenie, że oni wszyscy są jak woda w rondlu postawionym na ogniu – o krok od zawrzenia tak bardzo, że rozpoczną między sobą krwawą bitkę. Na szczęście do niczego takiego nie doszło, przynajmniej na razie. Komediowe chwile z nimi wywołują smutny uśmiech u oglądającego i wzmagają współczucie, które się do nich czuje.
fot. MaxPodoba mi się, że w tym serialu nie wszyscy Japończycy są potworami. Na przód wysuwa się postać inżyniera, który zaprojektował kolej. Zdaje się on rozumieć, że ludzie to nie roboty i potrzebują odpowiednich warunków do funkcjonowania. Niestety nie spotyka się to z aprobatą naczelnego. Fantastyczna była scena, w której ewidentnie próbował sprowokować Australijczyków do ataku na samych siebie, gdy uderzali się po twarzach. Niestety przyniosło to odwrotny skutek, a robotnicy wpadli w swoje ramiona. Ta scena złapała mnie za serce i zaskoczyła. Spodziewałem się za to, że żołnierz z malarią ostatecznie skończy pod ostrzem. Nie zmienia to faktu, że cała sekwencja trzymała w napięciu od samego początku do końca i mogła mieć też inne zakończenie. Wygląda na to, że agresorzy są zdeterminowani i chcą złamać ducha więźniów. Czy im się to uda? Na razie człowieczeństwo się broni.
Ścieżki na daleką północ nadal imponują zdjęciami i scenografią. Warunki, w których przyszło żyć (i umierać) ludziom z oddziału Dorrigo, prezentują się okropnie. Ekipa produkcyjna zadbała o najmniejsze detale.
fot. MaxChciałoby się, żeby miniserial Maxa bardziej skupił się na swoim najciekawszym aspekcie, który pokazuje okropieństwo II wojny światowej. Zwłaszcza że o tym historycznym zagadnieniu niewiele się mówi w popkulturze. Jednak wygląda na to, że twórca jest bardziej zainteresowany tworzeniem portretu Dorrigo Evansa. Niestety problemem jest to, że bohater w wątku jenieckim jest przeraźliwie bierny, a w pozostałych dwóch trudno mu kibicować z powodu tego, jakim jest człowiekiem. To ciekawy pomysł, który może zaowocować w przyszłości, ale na razie utrudnia czerpanie przyjemności z seansu. W końcu śledzimy losy kogoś, kto nie jest ani dobry, ani ciekawy.
Poznaj recenzenta
Wiktor Stochmal