fot. Apple TV+
See kończy sezon i cały serial z przytupem. Pomimo braku celu fabularnego w serialu czuć, że ta historia została spięta z rozsądkiem. Mamy sensowne finalizacje wątków. Tak naprawdę See nigdy nie miało wielkich ambicji, więc trudno tutaj doszukiwać się na siłę jakichś problemów. Nie razi nawet kwestia tego, że Haniwa i Wren odnaleźli spokój w społeczności widzących, a Kofun pozbył się wzroku dla dziecka.
Finał należy do Jasona Momoy. Jego gwiazda lśniła już na samym początku serialu, więc nie inaczej jest na końcu. To rola stworzona dla niego – tego talentu i charyzmy. Baba Voss to wojownik z krwi i kości, który w finale robi rzeźnię: dosłownie! Twórcy po raz kolejny zachwycają niesamowitą choreografią walk, która robi ogromne wrażenie. Jest szalenie kreatywna, oszałamiająco widowiska i brutalna. Szalejący na ekranie Jason zasługuje na podziw. Widać, że to aktor wykonuje wszystko, bez żadnego dublera, a oko kamery ciągle nam o tym przypomina. Do tego choreografia walk jest budowana w taki sposób, że czynnik "wow" wchodzi na nowy poziom. Kapitalnie nakręcone pojedynki kipią przemocą, a wielki finał wątku Vossa daje sporo emocji i satysfakcji. Poświęcenie życia dla rodziny wpisane jest w charakter wojownika. Momoa aktorsko mógł wykazać się tu czymś więcej. Dał nam doskonały finał wątku.
Najlepszym momentem – nie tylko pod kątem aktorskim, ale też ze względu na emocje – jest spotkanie Maghry z Sibeth. Reżyser fantastycznie pozwala wybrzmieć emocjom, gdy śledzi rozmowę sióstr na długich ujęciach bez niepotrzebnych cięć. Choć to Maghra jest prowodyrką ważnych momentów, to cała uwaga skupia się na Sibeth i kreacji Sylvii Hoeks. Nadal jestem zdania, że pomysł na Sibeth nie był zbyt dobry, a postać w swojej przewidywalności stała się męcząca. Jednak nie narzekam na finałowe sceny. Atak Maghry pasuje tu jak ulał. Generuje emocje i dopełnia ewolucję Maghry. Nagle dochodzi do nas, że Sibeth była postacią, którą uwielbiało się nienawidzić.
Ostatni odcinek dostarczył wrażeń i emocji. Jest idealnie wpisany w krwawą konwencję See i daje godny finał. Pierwszy sezon był diabelnie nierówny, kolejne dwa były po prostu dobre. Warto dodać, że 3. sezon złapał zadyszkę w środku i wiele by zyskał, gdyby był krótszy o jakieś dwa odcinki, ale i tak dał nam kawał dobrej rozrywki z pomysłem. Jasne, czasem trzeba było przymknąć na coś oko, ale przebrutalne walki Jasona Momoy wszystko nam rekompensowały. Gwarantowały genialne widowisko warte obejrzenia.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/