Sherlock Holmes Society #03: In nomine Dei - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 4 grudnia 2019Wygląda na to, że seria Sherlock Holmes Society poświęcona przygodom słynnego londyńskiego detektywa będzie najdłuższą w dorobku francuskiego scenarzysty, Sylvaina Cordurie, który upodobał sobie postać stworzoną przez Arthura Conan Doyle’a. I jak dotąd najciekawszą z opublikowanych dotychczas przez Wydawnictwo Egmont.
Wygląda na to, że seria Sherlock Holmes Society poświęcona przygodom słynnego londyńskiego detektywa będzie najdłuższą w dorobku francuskiego scenarzysty, Sylvaina Cordurie, który upodobał sobie postać stworzoną przez Arthura Conan Doyle’a. I jak dotąd najciekawszą z opublikowanych dotychczas przez Wydawnictwo Egmont.
Poprzednia odsłona serii zakończyła się dramatycznym cliffhangerem. Po ataku naśladowców Kuby Rozpruwacza, na ostatnim kadrze komiksu widzieliśmy leżącego w kałuży krwi Watsona i zrozpaczonego tym faktem Holmesa. Na szczęście wyczerpany ostatnio psychicznie po złowrogich wydarzeniach towarzysz detektywa przeżył starcie, ale odniesione rany wykluczają go całkowicie z dalszego śledztwa detektywa. Tym samym nieoczekiwanym współpracownikiem staje się dla głównego bohatera doktor Jekyll, o którym raczej nie da się powiedzieć, że da się go kontrolować. Ciężar poszukiwań źródła spisku, który rozpoczął się dramatycznymi wydarzeniami w Keeloge, spada więc niemal całkowicie na barki Holmesa i doprowadza go ostatecznie do naprawdę zaskakujących rozwiązań.
Na okładce albumu widzimy tajemniczą, zakapturzoną postać, która przyciąga nasz wzrok bardziej niż niepokojąco ekspresyjny i najwyraźniej zdeformowany widok na podziemny peron. Ten obrazek kojarzy najbardziej z narkotyczną wizją i to dobry trop, a zarazem czytelne nawiązanie do jednego z istotniejszych elementów wizerunku londyńskiego detektywa, znanego również z upodobania do używek. Tym razem skosztowanie narkotyków nie odbywa się z jego własnej woli, co tylko oznacza, że detektywa czekają ciężkie doświadczenia.
Dowiemy się w końcu kto stoi za próbą rozprzestrzenienia zarazy w Keeloge i to rozwiązanie fabularne, które zapowiada postać z okładkowej grafiki jest w dużym stopniu kuriozalne. Bardziej wpisuje się w wymysły Dana Browna niż Arthura Conan Doyle’a, ale przecież na takim zamyśle osadza się cały cykl Cordurie'a o Sherlocku Holmesie. Łączy on w przygodach detektywa jego dedukcyjne zdolności w rozwiązywaniu kryminalnych spraw ze znanymi popkulturowymi motywami, często nadprzyrodzonymi. Bo przecież były już w tym cyklu wampiry, podróże w czasie, lovecraftowski Necronomicon i teraz mamy w końcu zombie.
Na szczęście w Sherlock Holmes Society nie są to już łopatologiczne fabuły, które bardziej żerowały na znanych motywach, niż twórczo je wykorzystywały. Wreszcie Sylvainowi Cordurie’owi udało się wiarygodniej rozbudować całą historię, która przechodzi kilka pomysłowo zaaranżowanych etapów wraz z celnymi punktami kulminacyjnymi. I chociaż razi nieco wspomniany powyżej kuriozalny pomysł na aktualnego przeciwnika Holmesa, to i tak cieszy ostatnia plansza z komiksu, która zapowiada nie lada przeprawę w nadchodzącej, czwartej części Sherlock Holmes Society. Jej podtytuł brzmi Skażenie, więc tym bardziej w dzisiejszych czasach powinniśmy z większą ciekawością sięgnąć po kontynuację przygód słynnego detektywa.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat