Sherlocku, co z Tobą?
Data premiery w Polsce: 19 listopada 2024Dziewiętnasty odcinek Elementary, pod znaczącym tytułem „Snow Angels”, nie wybija się ponad przeciętny poziom, jakim raczą nas twórcy od początku istnienia serialu. Nie jest to poziom niski, ale wiele mu też brakuje do wysokiego. Plasuje się gdzieś pomiędzy, tak jakby twórcy nie do końca potrafili się zdecydować, co chcą osiągnąć.
Dziewiętnasty odcinek Elementary, pod znaczącym tytułem „Snow Angels”, nie wybija się ponad przeciętny poziom, jakim raczą nas twórcy od początku istnienia serialu. Nie jest to poziom niski, ale wiele mu też brakuje do wysokiego. Plasuje się gdzieś pomiędzy, tak jakby twórcy nie do końca potrafili się zdecydować, co chcą osiągnąć.
Fabuła zapowiadała się całkiem ciekawie, bo od napadu na dużą firmę. Niejasne są motywy rabusiów, a jedyna wskazówka to fakt, że jedna z osób została postrzelona. Pikanterii i smaczku dodają, bardzo istotne dla odcinka, brak prądu oraz trudności z poruszaniem się po mieście, spowodowane fatalnym stanem pogody. To właśnie burza śnieżna jest tym razem głównym bohaterem i została dobrze wykorzystana, gdyż cały proces dedukcyjny Sherlocka został jak zwykle mocno przyspieszony.
Od dawna wydaje się, że najważniejszym aspektem dla twórców Elementary jest relacja pomiędzy Holmesem a Watson. Oprócz odcinka, w którym przybliżono nam postać kapitana Gregsona i detektywa Bella, serial cierpi na brak wyrazistych postaci drugoplanowych. Co jakiś czas pojawia się jakaś persona z przeszłości Sherlocka, jak chociażby „muza”, czyli dobra znajoma detektywa, ale są to bohaterowie epizodyczni, którzy na stałe nie zagoszczą w obsadzie. Ma to sporo minusów, gdyż na dobrą sprawę ciężar całej produkcji spoczywa na barkach dwójki bohaterów. Na szczęście Jonny Lee Miller i Lucy Liu to dobrzy aktorzy, którzy potrafią z przekonaniem odegrać swoje role. Z czego Miller ma więcej do roboty.
[image-browser playlist="591843" suggest=""]
©2013 CBS
Co denerwowało w dziewiętnastym odcinku, to sposób dedukcji Sherlocka. Nie mam pretensji do twórców, że nie poszli w stronę brytyjskiego odpowiednika, czy filmu z Downeyem Jr., gdyż można by ich posądzić o plagiat. Brak retrospekcji, czy spowolnienia czasu podczas dedukcji albo jeszcze innych trików jest odczuwalny. Za każdym razem Holmes musi tłumaczyć, w jaki sposób doszedł do pewnych wniosków, co jest niezwykle mało realistyczne. Brzmi to mniej więcej tak: „Podejrzany miał na ręku pyłek metalu, który pasował idealnie do lekko wyszczerbionej dziurki od klucza, do pokoju numer 10. Idąc tym tropem i sprawdzając klucz podejrzanego, doszedłem do wniosku, że właśnie tam próbował się włamać. A że odcisk buta…”, i tak dalej, i tak dalej. Można się pogubić. Nie wspominając, że amerykański Holmes jest specjalistą od wszystkiego: po rozstawie osi potrafi rozpoznać typ samochodu, markę i rok produkcji. Trochę to naciągane.
Nie wiadomo, w którą stronę chcą iść twórcy. Przydałyby się jakieś zawirowania fabularne. Sam fakt, że Joan Watson została wreszcie tym Watsonem, którego znamy (pomijając kwestie płci) – czyli pomocnikiem detektywa, a nie jego sponsorem – jest jak najbardziej trafiony. Nie wykorzystano jednak w pełni możliwości, jakie daje zmiana płci. Może jakiś mały romans? Albo chociaż pewne napięcie seksualne? Na razie twórcy boją się iść w tę stronę, ale po gestach aktorów da się wyczuć pewne podwaliny pod tę ideę.
Czekamy też na powrót ledwie zarysowanego wątku głównego, czyli sprawy doktora Moriarty’ego, wprowadzonego jako M. Wspólnie z Irene Adler może wprowadzi on wreszcie trochę powiewu świeżości do skostniałego schematu fabularnego Elementary. Bez odważnych kroków, serial ten pozostanie jedynie typowym średniakiem, któremu za każdy razem „czegoś brakuje”.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierPoznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1961, kończy 63 lat
ur. 1959, kończy 65 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1962, kończy 62 lat