„Skandal”: sezon 4, odcinek 3 i 4 – recenzja
Skandal pozytywnie zaskakuje w 4. sezonie, oferując ciekawsze historie i pozbywając się elementów, które bardzo irytowały w poprzedniej serii. Co prawda zdarzają się momenty słabe i przekombinowane, ale jest naprawdę nieźle.
Skandal pozytywnie zaskakuje w 4. sezonie, oferując ciekawsze historie i pozbywając się elementów, które bardzo irytowały w poprzedniej serii. Co prawda zdarzają się momenty słabe i przekombinowane, ale jest naprawdę nieźle.
Skandal ("Scandal") w 3. odcinku oferuje niezłą sprawę związaną z Olivią (Kerry Washington). Mowa o jej przyjaciółce z dawnych lat, która ma problem z córką. Wątek jest naprawdę przemyślany i dopracowany, a przede wszystkim wyraźnie budowany na więcej niż 1 odcinek. Wydaje się, że może on powrócić w kolejnych, gdyż ostatecznie nie znaleziono mordercy nastolatki. Miła odmiana w życiu Olivii Pope, gdy sprawa jest tak niejednoznaczna, że do pewnego momentu tak naprawdę nie wiadomo, czy jej klientka jest winna, czy nie. Tak interesujących motywów powinno być więcej.
Niepotrzebny wydaje się wątek Quinn (Katie Lowes) i jej byłego chłopaka. Rozumiem, że seriale Shondy Rhimes wymagają dziwacznych relacji romantycznych, ale wszystko ma swoje granice. Ten wątek został już wyczerpany i zakończony, więc jego ciągniecie w 3. odcinku jest wymuszone. Zresztą tak samo niedziałającym wątkiem jest uwodzenie Cyrusa (Jeff Perry). Wiadomo, że to doprowadzi do jakiejś ciekawej intrygi politycznej, ale na razie jedynie nudzi.
O wiele lepiej jest w 4. odcinku, gdzie dzieje się naprawdę wiele. Kiedy Olivia Pope i spółka zajmują się naprawdę soczystym skandalem, serial nabiera tempa, a wydarzenia - wigoru. Tym razem w centrum stoi córka Fitza grana przez nową aktorkę. Różnicy wielkiej nie czuć, gdy przypomnimy sobie poprzednią wersję, więc recasting niczego tutaj nie zmienia. Sam wątek jednak jest naprawdę dobry, ale też doprowadza do bardzo problematycznej sceny. Wielbicielom romansu Olivii i Fitza, jeśli tacy się jeszcze ostali, na pewno szybciej zabiło serce, ale pozostali dostają tutaj dość istotne dialogi. Otóż wynika z nich, że nie ma po prostu szans na kontynuację tego romansu, a nawet potraktowałbym to jako ostatni pocałunek. I oby tak było, bo ten motyw jest najgorszym w serialu i gigantycznie zaniża jego poziom.
[video-browser playlist="633046" suggest=""]
Działania Rosena (Joshua Malina) mogą się podobać. Jest twardy, bezkompromisowy i skuteczny. Dobrze, że wprowadzono tutaj wątek z samobójstwem sędziego. Stawia to całą rolę Rosena w politycznej grze w zupełnie innym świetle. Dotąd jeszcze nie poczuł na własnej skórze, jak jego działania mogą być odbierane przez innych. Te wyrzuty sumienia dosadnie pokazują, że jeszcze pozostało w nim człowieczeństwo.
Jednym z najlepszych dialogów obu odcinków jest rozmowa Jake'a (Scott Foley) z ojcem Olivii (Joe Morton). W takich momentach ekipa Shondy Rhimes błyszczy - dialogi płynną, często rozwijając się w krwiste monologi. Konflikt tych dwóch postaci okazuje się solidnym zagraniem, niestety z jednym, rażącym niedopracowaniem: kiedy w pokoju przesłuchań podczas rozmowy agenta odpowiedzialnego za śmierć syna Fitza widzimy nagle Rowana Pope'a, dalszy rozwój wydarzeń staje się formalnością. Szkoda, że pokuszono się o tak oczywiste zagranie z wrobieniem Jake'a. Dla Fitza oczywiście to dwie pieczenie na jednym ogniu - pozbędzie się rzekomego mordercy i chłopaka jego wielkiej miłości.
Czytaj również: "How To Get Away With Murder" traci widzów
Skandal pomimo kilku zgrzytów w tych odcinkach ogląda się dobrze. Irytujących momentów jest mniej, a ciekawe motywy i pomysłowe historie dobrze zapełniają czas. Rozrywka jest, ale niektóre zabiegi mogłyby być lepiej dopracowane.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat