Skowronek - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 8 czerwca 2023Amerykański aktor Ethan Hawke spróbował swoich sił w branży komiksowej, tworząc scenariusz do powieści graficznej pod tytułem Skowronek.
Amerykański aktor Ethan Hawke spróbował swoich sił w branży komiksowej, tworząc scenariusz do powieści graficznej pod tytułem Skowronek.
Skowronek powstał w 2021 roku i jest efektem pracy Ethana Hawke’a i rysownika Grega Rutha. Historia skupia się na relacji ojca i syna żyjących w niewielkim amerykańskim miasteczku. Nastoletni Cooper wchodzi w wiek, w którym będzie musiał zdecydować, co zrobić ze swoim życiem. Czy pójdzie w ślady taty, Jacka „Skowronka” Johnsona, który jest strażnikiem więziennym i ma na koncie kilka niewybaczalnych błędów? Właśnie zamierza popełnić kolejny. Niestety, tym razem w sprawę jest zaangażowany jego syn. To, co się wydarzy na bloku więziennym i potem, zmieni życie tej dwójki na zawsze.
Powyższy opis sugeruje, że mamy tu do czynienia z umocowaną w amerykańskiej klasyce historią rodzinną o odkupieniu win, poszukiwaniu własnej drogi i postawieniu wszystkiego na jedną kartę, w celu wyrwania się ze świata przepełnionego beznadzieją. To szkielet fabularny znamienny przede wszystkim dla kinematografii zza oceanu. Schemat wciąż chętnie przez Hollywood wykorzystywany. Wielka literatura już dawno porzuciła tę (popularną w ubiegłych dziesięcioleciach) tradycjonalistyczną wizję na rzecz eksploracji mniej wyświechtanej problematyki. Ethan Hawke jest jednak człowiekiem kina, więc nikogo nie powinno dziwić, że wybrał właśnie taką drogę. Sęk w tym, że to pierwsza poważna wada Skowronka. Punkt wyjścia, a w zasadzie cała konstrukcja fabularna, jest mocno archaiczna i nie kryje w sobie żadnych niuansów. To prosta opowieść o ojcu i synu, którzy muszą odnaleźć się w brutalnym świecie. W trakcie gwałtownych wydarzeń umacniają więź i finalnie jeden z nich poświęca się, aby drugi stał się silniejszy. To wręcz hemingwayowski koncept. Szkoda tylko, że powyższe jest wadą, a nie zaletą. Kartkowanie komiksu nie przynosi satysfakcji, a znużenie, ponieważ niezwykle łatwo przewidzieć dalszy rozwój sytuacji. Wynika to z kolejnych błędów, które Ethan Hawke popełnia w swoim literackim debiucie.
Punktem zwrotnym komiksu jest pewne gwałtowne wydarzenie w więzieniu. Po nim rozpoczyna się ciąg sytuacji, które trudno nazwać logicznymi. Naprawdę ciężko uwierzyć w motywację Coopera i Jacka, rozpoczynających diabelnie niebezpieczną podróż. Nie wchodząc w spoilery – ojciec, wiedziony chęcią odkupienia, ciągnie syna prosto w paszczę lwa. Późniejsze zdarzenia przynoszą bardzo dużo brutalnej akcji, a finał ma słodko-gorzki smak. Zakończenie jest znamienne dla podjętej konwencji, ale przy tym również łatwe do przewidzenia. Brakuje w tym jednak nieco głębszej myśli, która pozwoliłaby nam zrozumieć bohaterów. Cooper i Jack oczywiście wiele rozmawiają, ale nie wychodzi to poza stereotypową motywacyjną gadkę. Chłopiec traktuje ojca jak idola, mimo popełnionych przez niego błędów. Ten drugi odwdzięcza mu się pokrzepiającymi słowami i zachętą do działania. „Możesz wszystko synu, jesteś wspaniały”. „Zawsze Cię podziwiałem ojcze, chcę być taki jak ty”. Tego typu dialogi przeplatają się z długimi sekwencjami akcji, gdzie nie mówi się nic. Finalnie Jack porzuca swoje wyobrażenie o ojcu i uwalnia się od jego spuścizny. Pokrzepiająca końcówka jest pełna nadziei. Szkoda tylko, że wcześniej ślizgamy się jedynie po fabularnej tafli, nie sprawdzając, co się pod nią kryje.
Nieco lepsze wrażenie robi oprawa graficzna. Ilustracje są czarno-białe z lekką domieszką sepii. Ruth dobrze oddaje marazm amerykańskiej prowincji. Poszczególne kadry mają w sobie coś filmowego – przysłużyłyby się z pewnością reżyserowi próbującemu zwizualizować zwyczajne życie na amerykańskich peryferiach. Postacie mają realistyczne twarze, na których widać emocje i zmęczenie. Co ciekawe, podczas lektury można odnieść wrażenie, że część bohaterów ma oblicza znanych aktorów. Jack przypomina Ethana Hawke’a, a część czytelników dostrzeże w innej postaci Jeana Reno. Takie rozwiązanie to z pewnością celowy zabieg i kolejny dowód na filmowy rodowód Skowronka.
W ogólnym rozrachunku Skowronek nie spełnia jednak oczekiwań. Trudno wczuć się w losy bohaterów, jeśli autor nie za bardzo pozwala poznać ich emocje. Szkoda, że Hawke nie podszedł do historii nieco bardziej przewrotnie, bo tak dostaliśmy jedynie scenariusz kolejnego średniego amerykańskiego filmu. Nie można się oprzeć wrażeniu, że hollywoodzkie naleciałości nie dały Hawke’owi rozwinąć skrzydeł. Konstrukcja fabularna zbyt mocno przypomina tę z kina. Główni bohaterowie uwikłani w niezdrową relację, postacie drugoplanowe, złoczyńcy… Wprowadzenie, rozwinięcie, finał, a w międzyczasie tony akcji, żeby czytelnik czasem nie popadł w znużenie. Niestety nie udaje się uzyskać pożądanego efektu. Po przeczytaniu komiksu można dojść do wniosku, że Hawke nie do końca zrozumiał medium komiksowe. A może chciał po prostu ulokować tam scenariusz, który z jakichś powodów nie stał się filmem?
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat