Śmierć Wolverine’a – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 13 grudnia 2017Komiks ten może i przejdzie do historii, ale tylko ze względu na uśmiercenie w nim popularnego superbohatera, a niekoniecznie z powodu jakości fabuły.
Komiks ten może i przejdzie do historii, ale tylko ze względu na uśmiercenie w nim popularnego superbohatera, a niekoniecznie z powodu jakości fabuły.
Jeżeli Death of Wolverine porównywać z poprzedzającymi ten tytuł dwoma tomami Wolverine: Three Months to Die vol. 1, to postęp jest bardzo wyraźny. I to na każdym polu, bo i scenariusz ciekawszy, i zwłaszcza strona graficzna o klasę czy dwie lepsza. Sęk w tym, że znowu tak wiele to nie mówi, bo akurat ta poprzeczka zawieszona została wyjątkowo nisko.
I chyba właśnie to, co poprzedza ten komiks, najbardziej mu ciąży. Bo - jak można się było spodziewać - wchodzimy tu na wyższy poziom emocjonalny; Logan mierzy się z największymi wrogami, jak Sabertooth czy Lady Deadstrike, świetny epizod zalicza też Kitty Pride. Sama objętość tego tomu czyni go jednak wyłącznie epilogiem, a nie pełnoprawną historią, gdy więc myślimy o odejściu Wolverine’a, mamy z tyłu głowy dwa wcześniejsze, dosyć pokaźne komiksy, w których Rosomak raz, że nie wyglądał jak on sam, bo rysowany był okropnie, a dwa – generalnie biadolił, nudził i miotał się bez sensu. W takim odejściu nie ma więc zbyt wiele godności.
Przy czym Charles Soule i Steve McNiven robili, co mogli, by sytuację ratować. I już ich pracę trzeba oceniać pozytywnie. W przypadku scenariusza Soula – nie pomijając jego skrótowości – należy docenić odpowiednio podniosły ton i klarowność, a także odrobinę skrzywić się na fakt, że w sumie był dosyć przewidywalny i „grzeczny”. Za to już rysunki McNivena można tylko chwalić. Znany ze Staruszka Logana artysta zachwyca nie tylko kreską, ale także świetnym kadrowaniem i planowaniem cały plansz, w dużej mierze samodzielnie wznosząc ten album na ogólnie wysoki poziom.
Będąc więc szczerym, trzeba przyznać, że Śmierć Wolverine’a nadzieje spełnia tylko połowicznie, bo choć graficznie jest na więcej niż zadowalającym poziomie, to już fabularnie nikogo nie olśni. Logana spotka więc koniec chyba dla niego odpowiedni, na pewno głęboko związany z tym, kim jest ten bohater, ale przez to… nudny.
Aż dziw bierze, ale opowieść o śmierci słynnego X-Mena sama w sobie nie jest w żaden sposób wyjątkowa.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat