

Snowpiercer pokazuje wszystko, co złe w tym serialu. Cały odcinek można byłoby podsumować jednym słowem: zapychacz. Zwróćmy uwagę, że w większości siedzimy w pociągu Wilforda, który organizuje wesele dla jednej z najbardziej irytujących postaci tego serialu (na czele z absurdalną młodą morderczynią). Mamy więc typowe manipulacje, propagandę i wszechobecną nudę, która jest przeciągana, jak tylko się da, bo twórcy wyraźnie nie mają pomysłu na ten serial. Gdy większość odcinka to nieciekawe wesele, tańce i inne rzeczy kompletnie bez znaczenia dla tej historii, trudno czerpać z serialu jakąś rozrywkę.
Ten odcinek ma tylko jeden wątek, który ma jakieś znaczenie, czyli pojawienie się nowej postaci, którą Layton ratuje z bunkra. Archie Panjabi to dobra aktorka. W tym przypadku ma trudne zadanie, bo siłą rzeczy jest kimś, kto ma zastąpić Jennifer Connelly, której bohaterka zginęła (prawdopodobnie?) w 2. sezonie. Niewiele wiadomo o tym, kim jest Asha, ale niewątpliwe drobne sugestie są intrygujące i warte uwagi. Widać w niej jakiś potencjał, ale oba odcinki niewiele mówią, by wysnuć z tego jakieś większe przemyślenia.
3. odcinek to jedna z najgorszych rzeczy, jakie do tej pory zaserwowali twórcy Snowpiercera. Wiemy, że koniec końców ostatecznie starcie z Wilfordem musiało nadejść, ale twórcy chyba stracili do tego zapał i nie mieli już pomysłu. Cały odcinek to finalizacja wątku na łapu-capu. Tempo podkręcone na maksymalny poziom. Raz, dwa i... koniec. Jakie to banalne.
Twórcy w 3. odcinku zasugerowali nowy cel fabularny, czyli szukanie ziemi obiecanej. Jednak znów podchodzą do tego z typową dla siebie niefrasobliwością. Metaforycznie robią z Laytona jakiegoś Mojżesza, który ma wizję ciepłej krainy, co kompletnie nie pasuje do konwencji tego serialu. Czuć, że zmiana priorytetów jest gwałtowna, więc z tego powodu wątek Wilforda zakończono na szybko, bez pomysłu. Odbywa się to jednak ze stratą na jakości Snowpiercera, który wciąż ma szansę być czymś o wiele lepszym, niż w istocie jest.
Snowpiercer nie jest może tak bardzo złym serialem, ale 3. sezon kontynuuje festiwal błędów, złych decyzji i kiepskiego rozwoju historii poprzednich dwóch serii. Efekt końcowy to poprawny przeciętniak, którego potencjał jest o wiele większy.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/


