Son of Zorn: sezon 1, odcinek 3 – recenzja
Po drugim odcinku wydawało się, że eksperyment z animowaną postacią w rzeczywistym świecie, powoli kroczy w przepaść. War in the Workplace ratuje jednak legendarnego wojownika i daje swoim widzom dobrą zabawę i humor.
Po drugim odcinku wydawało się, że eksperyment z animowaną postacią w rzeczywistym świecie, powoli kroczy w przepaść. War in the Workplace ratuje jednak legendarnego wojownika i daje swoim widzom dobrą zabawę i humor.
Poprzedni odcinek odkrył wiele wad tego serialu. Można było zacząć się zastanawiać czy twórcy dobrze zrobili, tytułując ten serial jako Syn Zorna, a nie Przygody Zorna. Johnny Pemberton nie jest zły w roli syna wojownika z Zephyrii. To nie jest anonimowy aktor, prezentuje przyzwoity warsztat i świetnie odnajduje się w komedii, ale niekwestionowaną gwiazdą jest i będzie Zorn. Kiedy poprzednim razem zajmowaliśmy się miłosnymi problemami chłopaka, to jak zawsze uśmiech na naszej twarzy pojawiał się tylko wtedy, kiedy akurat na ekranie był Zorn i jego wybuchowy temperament.
War in the Workplace pokazał nam po raz kolejny świetnego i zwariowanego Zorna, ale też wreszcie zbudował postać tytułowego syna. Zaczęło się dość banalnie, bo po miłosnych rozterkach przyszedł czas na kolejny, życiowy i szkolny problem. Brak akceptacji ze strony rówieśników i tolerancji wobec inności. Ojcowie są różni, dobrze o tym wiemy. Niektórzy mają tatę lekarza, a inni sklepikarza. Mogą być z nich mniej lub bardziej dumni, ale nikt nie ma ojca z animowanej krainy Zephyria. Kreuje to bardzo ciekawy wątek z odmiennością. Niby wszyscy traktują animowanych przybyszy normalnie, ale gdzieś w czeluściach ludzkiej przyzwoitości pojawia się dystans.
Zorn ponownie daje atrakcyjny pokaz swoich charyzmatycznych umiejętności, i to w swoim miejscu pracy, tworząc prawdziwą wojnę z innym współpracownikiem. Wreszcie ten specyficzny humor mógł zabłysnąć, tak jak w pamiętnej scenie z pierwszego odcinka, gdzie Zorn ukatrupił gryfa i to bez mrugnięcia swoją wielką brwią. Przy okazji pierwszej recenzji wspominałem, że warto poświęcić więcej czasu wątkowi w jego miejscu pracy. Wreszcie to wykorzystano i jest to strzał w dziesiątkę.
Kiedy Zorn wciela się jednocześnie w rodzica i pedagoga, dostajemy naprawdę przyjemne i pełne humoru sceny. Tym razem nawet reszta rodziny próbowała wspólnie pomóc Alanowi, co doprowadziło do zabawnych perypetii. Ten poradził sobie jednak sam z szkolnym oprawcą, który tak okrutnie się z niego naśmiewał. Odkrywamy zatem jego sekret, który ostatecznie pozwala nam zaakceptować go jako syna Zorna i tytułową postać serialu. I to wszystko dzięki temu, co skrywa pod swoimi... spodniami.
Tym razem było dużo lepiej niż w poprzednim tygodniu. Zorn wreszcie zaprezentował humor z pierwszego odcinka i dał sporo rozrywki. Jeżeli każdy epizod będzie iść w podobną stronę i rozwijał bohaterów, to ten eksperyment naprawdę może się udać.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat