Splitting Up Together: sezon 1, odcinki 2 – 4 – recenzja
Splitting Up Together nie oferuje niczego, co mogłoby zrobić z tego serialu hit telewizyjnych komedii. Jednak trudno odmówić temu jakiegoś uroku.
Splitting Up Together nie oferuje niczego, co mogłoby zrobić z tego serialu hit telewizyjnych komedii. Jednak trudno odmówić temu jakiegoś uroku.
Po czterech odcinkach można śmiało powiedzieć, że konwencja komedii romantycznej jest tutaj wyraźnie obecna. Wszystkie schematy są powoli wprowadzane i rozsądnie manipulowane przez scenarzystów. Można dostrzec, że jest na to jakiś pomysł i jest to robione świadomie, ale nie banalnie. Widać momenty, gdzie twórcy pokusili się o wyraźne zaakcentowanie celu fabularnego (mąż chce odzyskać żonę po rozwodzie), ale nie ułatwia mu tego bajkowymi rozwiązaniami. To nadaje tej historii jakiegoś sensu i pozwala stopniowo dojrzewać do tego, czym ma być i w jaki sposób ma bawić.
Wyczuwalny jest też pewien schemat odcinków. Widzimy, jak Lena radzi sobie z dziećmi, by potem zobaczyć w tej roli Martina. Oboje stają przed wyzwaniami, z jakimi do tej pory nie musieli się borykać. Brak drugiej połówki pozwala tym bohaterom dojrzewać, uczyć się i rozwijać. To oczywiście prosta droga do tego, by ostatecznie do siebie wrócić, ale na razie do tego jeszcze daleko. Ta droga jest tym, czym ten serial będzie dopóki jego oglądalność utrzyma satysfakcjonujący poziom. Czasem jest to wszystko zbyt proste i schematyczne. Tak jakby twórcy nie chcieli za bardzo pozwolić formule wyjść z ram ustalonych schematów.
Splitting Up Together nie jest serialem bawiącym do łez. Do nie jest taka komedia. Jest historia bardziej oparta na uroku oraz humorze sytuacyjnym. Są momenty, kiedy interakcje pomiędzy postaciami okazują się dobrze przemyślanym gagiem. Nie ma tego dużo, bo to nie jest najważniejsze w tym serialu. Tym są emocje, które mają płynąć z relacji rodzinnej oraz indywidualnemu rozwojowi bohaterów. Co ważne - dzieciaki nabierają w tych odcinkach wyrazu. Stają się w końcu kimś, kto ma wpływ na warstwę humorystyczną i dobrze uzupełnia dorosłych.
Fabularnie mamy jeden ważny wątek, w którym Martin decyduje się walczyć o Lenę. Scena, gdy stoi z kwiatami w deszczu, a jego była żona uprawiać seks w samochodzie teoretycznie może to zniszczyć. Nie wydaje się jednak, by twórcy tak łatwo zlekceważyli motyw, który wyraźnie ma być podstawą tego serialu. Lena niby znajduje młodszego chłopaka, ale wiemy z różnych innych produkcji, że taka klisza ostatecznie jest jedynie środkiem do tego, by mąż zawalczył i dojrzał. To wszystko wydaje się należycie uzupełniać.
Nie jest to najśmieszniejszy serial, jaki znajdziemy obecnie w ramówce, ale ma swój urok. To właśnie sprawia, że seans to sympatyczna przygoda z czymś typowym i zarazem dość nietypowym. Nie brak humoru, który w odpowiedni sposób trafia w punkt i nie schodzi poniżej jakiegoś poziomu. Przyjemna rozrywka.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat