Star Trek: Discovery - sezon 5, odcinek 2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 25 września 20172. odcinek finałowego sezonu Star Trek: Discovery odkrywa kolejne karty.
2. odcinek finałowego sezonu Star Trek: Discovery odkrywa kolejne karty.
W Star Trek: Discovery wciąż mamy przygodową otoczkę, która dodaje kolorytu temu sezonowi. Tylko brakuje charakterystycznego kapelusza na głowie Burnham, by stała się Indianą Jonesem. Zagadka Romulan nadaje tempo i charakter temu odcinkowi. Swobodne odkrywanie tajemnicy poprzez czytanie romuulańskiego wiersza, znalezienie jakiegoś fragmentu i walka z zabójczymi dronami – to coś, co może się spodobać widzom.
Dzięki temu też Star Trek: Discovery odkrywa karty. Pokazuje, że znalezienie docelowego miejsca z technologią istot powiązanych z czasami Jean-Luca Pickarda nie będzie takie szybkie. Ma to jednak sens. Twórcy odpowiednio to komplikują i dodają więcej motywu poszukiwania skarbu, który najwyraźniej ma być fundamentem tego sezonu. W tym przypadku odkrywanie kolejnych fragmentów mapy to pomysł prosty, trafny i oczywisty, ale świetnie pasujący do świata Star Treka.
Twórcy Star Trek: Discovery nigdy nie mieli wyczucia czasu i absolutnie nie potrafili znaleźć równowagi między rozrywką a powagą. Ten odcinek pokazuje, że niczego się nie nauczyli. Weźmy za przykład misję Saru i Burnham. Ścigają się z czasem, bo złodzieje są o krok przed nimi, ale i tak spacerują sobie powoli i rozmawiają o "poważnych sprawach". To samo dzieje się w kilku sztucznych momentach – nagle bohaterowie zaczynają rozmawiać o życiu tylko po to, by chwilę później o tym zapomnieć. To wybija z rytmu, nudzi i nic nie wnosi. Na szczęście tym razem to są krótkie wstawki, a nie lwia część odcinka, jak bywało już w Star Trek: Discovery. Lepiej pod kątem emocjonalnym wypada finałowa rozmowa Michael z Saru. Nie wydaje mi się jednak, aby ten odcinek był definitywnym pożegnaniem z Saru.
Book wypada nieźle w tym odcinku, gdy po chwili przygnębienia po zerwaniu z Burnham odzyskuje werwę i zaczyna działać. To ważne, bo dzięki energii ta postać wiele zyskuje i daje widzom to, czego oczekują. Jego rozmowa ze złodziejami teoretycznie nic nie wnosi, ale już cliffhanger oferuje twist zmieniający wszystko. Fakt, że Moll może być jego jedyną, zaginioną rodziną, może znacznie zaburzyć priorytety Booka. Czy twórcom starczy odwagi i pomysłów, aby ten wątek odpowiednio rozwinąć? Zdecydowanie widzę w tym potencjał. Działa to ciekawie na wyobraźnie.
Saru odszedł z pokładu Discovery, więc Burnham potrzebowała nowego numer 1. Postawienie na kapitana Raynera to decyzja dość nieoczekiwana, biorąc pod uwagę, jak się różnili i nie dogadywali. To w końcu może nadać wydarzeniom na mostku ciekawy charakter. Przy kapitan Burnham nie ma już wspierającego i przytakującego Saru. Dynamika z Raynerem powinna rozkręcić kolejne odcinki dać wiele tej opowieści. W końcu ktoś, kto powie "nie" czasem przesadnie wręcz wszystko wiedzącej Michael.
W Star Trek: Discovery mamy akcję, przygodę i tym razem ciekawe fabularne twisty. Tempo – pomimo wspomnianych problemów z losowym wciskaniem do scenariusza poważnych i jednocześnie sztucznych rozmów – jest niezłe. To rozrywka na niezłym poziomie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat