Star Trek: Picard: sezon 2, odcinek 7 - recenzja
Star Trek: Picard bardzo chce być fajnym serialem, ale twórcy nie wykazują odpowiedniej dozy kreatywności, by to osiągnąć.
Star Trek: Picard bardzo chce być fajnym serialem, ale twórcy nie wykazują odpowiedniej dozy kreatywności, by to osiągnąć.
Pierwszy sezon Star Trek: Picard miał pomysł na siebie. Potrafił w emocjonalny i często też filozoficzny sposób poruszyć ważne tematy. Drugi sezon całkowicie od tego odszedł na rzecz rozrywki dość oczekiwanej i oczywistej, bo wszystko, co obserwujemy, to schematy znane z różnych historii o podróżach w czasie. Chociaż ogląda się to dobrze, trudno nie poczuć niesmaku, że scenarzyści marnują potencjał tych postaci i historii. Niestety, 7. odcinek przypomina nam, że twórcom brakuje kreatywności i artystycznego zacięcia. Cały pomysł na Jeana-Luca jest płytki i diabelnie banalny. Wnioski z tego płynące to oczywistości, które można byłoby zamknąć w kilku zdaniach, bez rozciągania tego na cały odcinek. Naprawdę rozumiem, że poprzez tę wiwisekcję Picarda chciano pokazać jego ludzkie cechy, ale to się nie udało. Wątek staje się nudnym pasmem czytelnych zagrań wywołujących jedynie obojętność.
Nie przeczę jednak, że w tym wszystkim dobrze się oglądało werbalną szermierkę Picarda z ojcem, w którego wcielił się James Callis. Chemia między panami sprawia, że całość nabiera innego wyrazu. Szczególnie jeśli na początku starcia domyślamy się, kim jest wyimaginowany przeciwnik Jeana-Luca. Aktorzy dobrze ze sobą współgrają, nadają scenom charakter i wyczuwalne emocje. To zdecydowanie atut tego odcinka.
Na tym etapie trudno w ogóle stwierdzić, jaki twórcy mają pomysł na ten sezon. Miało to być starcie z Q w przeszłości i odkrycie jego tajemnicy (scena z Guinan i wezwaniem to kolejne oczywistości). A to wydaje się zaledwie tłem, bo na pierwszym planie są narodziny nowej królowej Borg. Wątek po absurdalnych scenach pomiędzy Jurati i królową wychodzi z niedorzecznego punktu wyjścia i wywołuje jedynie wzruszenie ramion. Odciąga od tego, co powinno być sednem sezonu. Twórcy raz skaczą w stronę Q, raz w stronę królowej Borg.
Niestety, ale 2. sezon Star Trek: Picard w większości rozczarowuje, bo zbyt dużo tutaj oczywistości i absurdalnych schematów. Końcówka odcinka to klisza numer 129, powielana po raz n-ty w tym sezonie. Trudno takim cliffhangerem się emocjonować, bo widzieliśmy już podobne w innych serialach - też tych ze świata Star Treka.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat