Star trek: Picard: sezon 3, odcinek 2 - recenzja
Premiera 3. sezonu Star Trek: Picard to tylko przedsmak. Kolejny odcinek jest o niebo lepszy.
Premiera 3. sezonu Star Trek: Picard to tylko przedsmak. Kolejny odcinek jest o niebo lepszy.
Star Trek: Picard szybko rzuca widzów w centrum wydarzeń i serwuje sporą dawkę napięcia w wątku Rikera, Picarda i młodego Crushera. Obecność czarnego charakteru w gigantycznym statku kompletnie nie odkrywa kart, ale angażuje bez reszty dzięki sprawnie budowanej tajemnicy. Niby każdy kolejny etap opowieści jest oczywisty, ale Douglas Aarniokoski wykazuje się tak kapitalnym wyczuciem i kinowym stylem, że to po prostu działa. Na uwagę zasługuje moment, gdy Titan pojawia się pomiędzy Picardem i spółką a statkiem wrogów. W 2. sezonie nie było scen na tak dobrym poziomie.
Vadic to czarny charakter tego sezonu. Postać grana przez Amandę Plummer jest na razie tajemnicza i dość charakterystyczna. Trudno odmówić jej charyzmy, a fakt, że nie zdradza zbyt wiele, staje się kolejnym mocnym punktem opowieści. Bohaterka doskonale wie, z kim ma do czynienia po stronie Gwiezdnej Floty. Do tego informacja o uzbrojeniu statku budzi podziw. Vadic w swojej specyficzności staje się interesującym złoczyńcą. Dobrze, że nie odkrywa wszystkich motywacji i planów. Nie wiemy nawet, czy to, co mówi, jest prawdą – i to doskonale działa! Sceny rozmowy z Picardem i Shawem są diabelnie angażujące i wznoszą 3. sezon na jeszcze wyższy poziom.
Śledztwo w sprawie aktu terrorystycznego jest najpewniej związane z tym, co się dzieje u Picarda. Możliwe, że Vadic jest w to zamieszana. W tym wszystkim najsłabszym elementem jest Raffi, która niestety przypomina, że twórcy miewali już problemy z budowaniem postaci. Chociaż trzeba przyznać, że bohaterka – mimo dość mocnego osadzenia w stereotypie osoby uzależnionej od używek i pracy – na tle nowych postaci jest w miarę interesująca. Szkoda, że gdy porównamy ją z kimkolwiek ze starej brygady, wypada sztampowo i nijako. Plusem jej wątku jest wejście Worfa do historii – było z przytupem, krwawo i epicko. To perfekcyjny fanserwis, który działa z korzyścią dla historii.
Kwestia Jacka Crushera może i szybko staje się czytelna, ale nie jest to wadą. Twórcy od razu sugerują, kim jest ten młody człowiek, jednak nie idą w sztampę ani nie oferują oczywistych dialogów. Ten wątek staje się takim wyznacznikiem jakości 3. sezonu. Zwróćcie uwagę na moment pierwszego bezpośredniego spotkania Picarda z Beverly Crusher. Żadnych słów! Tylko aktorzy, chemia i ciekawa historia, którą poznawaliśmy w Następnym pokoleniu... Ileż w tym było emocji?! Ciarki! Czysta perfekcja w zabawie nostalgią. Jack synem Picarda? Teoretycznie jest to dość banalne, ale sposób, w jaki to przedstawiono – biorąc jeszcze pod uwagę historię Beverly i Jean Luca – ma jak najbardziej sens. Mam nadzieję, że twórcy nie popadną w gatunkowe klisze związane z dzieckiem porzuconym przez ojca. Ten wątek może być mocną zaletą, ale też i irytującą wadą kolejnych odcinków.
Powtórzę to, co pisałem w recenzji premiery: mam wrażenie, jakby najnowszy sezon serialu Star Trek Picard tworzyły zupełnie inne osoby. Twórcy rozumieją Star Treka, szanują dziedzictwo Następnego pokolenia i wiedzą, jak stworzyć kontynuację godną tych postaci.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat