Star Trek: Picard: sezon 3, odcinek 4 - recenzja
Star Trek: Picard utrzymuje znakomity poziom. Gwarantuje emocje i pokazuje rozwój bohaterów. Nie zabrakło też zaskoczeń w fabule.
Star Trek: Picard utrzymuje znakomity poziom. Gwarantuje emocje i pokazuje rozwój bohaterów. Nie zabrakło też zaskoczeń w fabule.
W Star Trek: Picard udaje się zbudować poczucie beznadziei i zagrożenia. Podświadomie wiemy, że tym bohaterom nic się nie stanie na tym etapie, ale czujemy, że przed Picardem i Rikerem postawiono wyzwanie, z którym muszą się zmierzyć. Dzięki temu wyczuwalne jest napięcie i pojawiają się emocje. Ten motyw został bardzo dobrze skonstruowany. Trudno o zawieszenie niewiary przy tak kultowych postaciach, ale twórcom udało się to idealnie.
Relacja Jeana-Luca z Jackiem wygląda dobrze, a emocjonalny fundament oparty na twiście to spore zaskoczenie. Początkowo można było zastanawiać się, po co była ta retrospekcja sprzed 5 lat, ale gdy dochodzi do kluczowego zwrotu akcji, to widz dostaje obuchem w głowę. Świetnie to skonstruowano, bo pokazano przyczyny braku relacji Jeana-Luca z synem – zgodnie z tym, kim Picard zawsze był. Jego odpowiedź, że nie potrzebował niczego poza Gwiezdną Flotą, brzmi górnolotnie, ale szczerze. A jednak widzimy, że tym danym momencie Jean-Luc przypomina sobie pewne zdarzenie. Wiemy, że to z własnej winy nie poznał syna wcześniej. I to jest emocjonalną bombą. Tego typu motyw dobrze skomplikował tę relację i nie pozwolił jej popaść w niepotrzebne stereotypy czy schematy. Dzięki temu staje się ona ciekawsza i ma duży potencjał rozwoju.
Vadic nie jest głównym czarnym charakterem tego sezonu. To jedna z większych niespodzianek, bo gdy widzimy, że ona tak naprawdę pracuje dla kogoś potężniejszego, cały 3. sezon Picarda nabiera wyrazu i staje się o wiele ciekawszy. To, co pozornie wydawało się proste, jest czymś zupełnie innym. Pokazuje, że Terry Matalas i jego ekipa doskonale czują sposób opowiadanej historii i klimat Star Treka. To intryguje, fascynuje i zadziwia. Nasza ciekawość została pobudzona pozornie prostym motywem. Dzięki temu chce się z wielką ochotą kontynuować tę przygodę.
W tym wszystkim mamy dziwaczną mieszankę wybuchową, która dla innych twórców może być wzorem tego, jak korzystać z nostalgii, ale jednocześnie oferować coś świeżego. W tym odcinku mamy kolejne detale, które działają wyśmienicie. Moment, gdy admirał Picard siada i mówi "engage", wywoła emocje u wielu fanów! Takich scen – gdy uczucia są budowane przy wykorzystaniu nostalgii – jest znacznie więcej. A jest to pokazywane tak rozsądnie, że trudno się nie wzruszyć. Terry Matalas w 3. sezonie udowadnia, że rozumie Star Treka i wie, jak z jego pomocą trafić w serca fanów.
Twórcy doskonale manewrują między wątkami osobistymi a walką o przetrwanie. Wszystko prowadzone jest w dobrym tempie. Twórcy chcą wzbudzić nasze zainteresowanie i pokazać, że w jakimś stopniu to nadal jedynie czubek góry lodowej. Te omamy Jacka stojącego przy lustrze to doskonały dowód, że mamy do czynienia z czymś niezwykle interesującym i ciekawszym, niż można było sądzić. Na razie trudno nawet wywnioskować, o co chodzi. Co się dzieje z synem Picarda? Scenarzyści wiedzą, jak opowiadać historię. Nie ma tu scen, które nie miałyby głębszego znaczenia. Wszystko jest po coś. Stawka wydaje się rosnąć, więc serial Star Trek: Picard to rozrywka na najlepszym poziomie. W pamięci zostanie rzut asteroidą – i nawet przeciętny wątek sabotażysty tego nie zmieni!
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat