Star Trek: Strange New Worlds: sezon 1, odcinek 7 - recenzja
Data premiery w Polsce: 29 listopada 2024Nowy odcinek Star Trek: Strange New Worlds potrafi wciągnąć, zaangażować, ale trudno nie poczuć, że niektóre skróty fabularne psują dobre wrażenie.
Nowy odcinek Star Trek: Strange New Worlds potrafi wciągnąć, zaangażować, ale trudno nie poczuć, że niektóre skróty fabularne psują dobre wrażenie.
Mam problem z serialem Star Trek: Strange New Worlds, ponieważ po raz kolejny w jakimś stopniu serial skupia się jedynie na utartych schematach uniwersum, nie proponując zbytnio czegoś kreatywnie nowego. A tutaj jest dokładne powielenie twistu z odcinka poprzedniego, czyli znów mamy kobietę goszczącą na pokładzie Enterprise, która okazuje się tą złą i podobnie jak Alora miała bliską relację z kapitanem, tak czarny charakter tego odcinka nawiązuje więź ze Spockiem. Zbyt dużo podobieństw, za mało urozmaicenia historii, by – odcinek po odcinku – odebrać to odpowiednio do zamiarów twórców. Zbyt wyraźne deja vu.
Z jednej strony historia jest ciekawa, bo wychodzimy poza granice Federacji, a to pozwala pokazać coś innego, nietypowego i być może nieznanego. Twórcy jednak jednocześnie z drugiej strony nie są tym zainteresowani, więc dostajemy spotkanie z piratami na pustkowiu, które wywołuje mieszane odczucia. To trochę wygląda tak, jakby twórcy nie przemyśleli wątku i go nie dopracowali. Podczas wyprawy Pike'a i spółki na statek wrogów bohaterowie idą jak dzieci we mgle. Gdzie jakieś procedury? Podejrzenie pułapki i potencjalnych wrogów? Mówimy tutaj o członkach Gwiezdnej Floty po szkoleniach, a zachowują się absurdalnie i niedorzecznie wpadają w sidła piratów. Gorzej to wygląda na pokładzie Enterprise, bo zachowanie załogi jest wręcz idiotyczne. Prostota i szybkość, z jaką napastnicy dostają się na mostek, to absurd. Naprawdę rozumiem, że to statek naukowy, ale każdy ma broń, przeszkolenie i mamy zero oporu, a podczas przemieszczania się piratów alarm o intruzach już rozbrzmiewa. Jeszcze gorzej wygląda zachowanie postaci na mostku: zero przygotowania, zablokowania wejścia, nic. Nagle wpadają piraci i pada słowo: na stanowiska bojowe. Trudno traktować ten serial poważnie, gdy takie głupoty dzieją się na ekranie.
Lepiej to wygląda, gdy następuje skupianie się na wątkach postaci w drugiej połowie odcinka. Tak więc cała historia Spocka to mocny punkt programu. Jego kłopoty w związku, przyjaźń z Chapel oraz nawet budowa więzi z czarnym charakterem to elementy interesujące i nadające odcinkowi charakteru. Zwłaszcza w kulminacji, gdy Spock musiał „sprzedać” zdradę wobec narzeczonej, by przechytrzyć piratów. To umożliwiło postaci wyjście ze strefy komfortu i dzięki temu pozwala nam docenić, jak innym i fascynującym bohaterem jest Spock z tego serialu. Działania kapitana na statku piratów i doprowadzenie do buntu to wątek ekstremalnie prosty i banalny, ale wykonanie wyszło solidnie. Nadało odcinkowi trochę humoru i akcji.
Star Trek: Strange New Worlds ma swoje problemy, ale nie da się jednak mocno ganić tego serialu, bo pomimo wszystko ogląda się go dobrze. Jednak widząc ambicję twórców tego serialu i to, jak wygląda on na tle Star Trek: Discovery i Star Trek: Picard, wypada oczekiwać czegoś lepszego, co już widzieliśmy na początku sezonu. Tutaj za bardzo czuć, że twórcy poszli na skróty.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1952, kończy 72 lat