„Star Wars Rebelianci”: sezon 1, odcinek 11 i 12 – recenzja
Końcówka sezonu serialu "Star Wars Rebelianci" notuje wyraźne podwyższenie jakości dzięki jednej postaci, która wprowadza powagę, bezkompromisowość i trochę mroku - Tarkinowi.
Końcówka sezonu serialu "Star Wars Rebelianci" notuje wyraźne podwyższenie jakości dzięki jednej postaci, która wprowadza powagę, bezkompromisowość i trochę mroku - Tarkinowi.
Po raz pierwszy od dawna serial "Star Wars Rebelianci" ogląda się tak świetnie. Wiele się zmienia w formie opowiadania historii w momencie, gdy Tarkin przybywa na Lothal zrobić porządek. I to jest dokładnie ta postać, którą widzowie pamiętają i kochają. To jest Tarkin, który ma charyzmę, wzbudza respekt i potrafi nawet Vadera postawić do pionu. Lothal można porównać do pokoju dziecięcego, w którym maluchy (w tej roli Inkwizytor i Kallus) bawią się zabawkami i strasznie brudzą, a Tarkina do bezlitosnego dorosłego, który przybywa wymierzyć karę. Takim sposobem pojawiają się emocje i całość zaczyna wyglądać tak, jak wyglądać powinien cały serial.
Pierwszym krokiem Tarkina jest uporządkowanie szeregów imperialnej bazy. Mamy więc Flipa i Flapa (umownie ich tak nazywam, bo kto by pamiętał imiona tak słabych postaci...), którzy byli głupcami do bicia. Scena w biurze, w której Tarkin z nimi rozmawia, jest nawet klimatyczna i nie ma tu znaczenia, że dorosły widz od razu wie, w jakim kierunku to się potoczy. Tarkin sprząta, a Inkwizytor staje się jego miotłą. W końcu w serialu pojawia się coś, czego brakowało - bezpardonowość i bezwzględność Imperium.
Nadal jest tutaj dużo uproszczeń, banałów i szturmowców do bicia, ale całość tym razem jest sprzedawana w formie bardziej rozrywkowej. Jest przygoda, w końcu czuć niebezpieczeństwo (atak Imperium na wieżę transmisyjną), a świadomość beznadziejności sytuacji jest coraz większa. Kiedy Kanan został, by zatrzymać imperialnych, zastanawiałem się, czy twórcy pokuszą się o odwagę i go ubiją... Najwyraźniej jeszcze nie pora na to, ale dobrze, że pokusili się o tak sromotną porażkę bohaterów. Grupa bez Kanana jest strasznie zagubiona, a on poddawany torturom (tortury w serialu Disney XD? Ciekawe...) jest skazany na porażkę. Dzięki interesującym wydarzeniom finał sezonu może zmienić oblicze tego serialu.
[video-browser playlist="666284" suggest=""]
Podobać się może Ezra, który przejmuje inicjatywę - i nie ma większego znaczenia, że robi to nieporadnie. Kluczem jest tutaj jego rozmowa z Vizago (fajna postać, tak swoją drogą), która zapowiada przyszłe wątki. Bandyta na pewno upomni się o dług, który - miejmy nadzieję - zaowocuje ciekawym motywem mogącym postawić bohaterów przed dwuznacznymi decyzjami i niepewną moralnie drogą.
Fulcrum to Ahsoka Tano? Patrząc na rozmowę Hery z hologramem, zaczynam coraz bardziej sądzić, że to głos kobiety, a wielki kaptur pasowałby do Togrutanki. Motyw tej tajemniczej postaci bardzo intryguje, bo widać tu potencjał na rozwój serialu w coś, czym powinien być od początku.
Czytaj również: „Simpsonowie” nie rozgrywają się w USA? Astronom ujawnia konspirację!
Przedostatnie 2 odcinki sezonu potrafią pokazać drzemiący w tej produkcji potencjał. Twórcy muszą wykrystalizować koncepcję i dojrzeć wraz z "Rebeliantami", byśmy mogli w 2. serii szczerze i spokojnie powiedzieć: "To są prawdziwe »Gwiezdne Wojny«". Na razie jeszcze do tego sporo brakuje, ale pojawiło się światełko w tunelu. Więcej Tarkina!
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat