Staruszek Logan. Berserk. Tom 2 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 27 marca 2019Choć Staruszek Logan. Berserk. Tom 2 już na poziomie tytułu zapowiada manifestację brutalności, to ta w tym komiksie będzie zaskakująco często łączyć się z emocjonalnym zagubieniem. Sprawdzamy, jak prezentuje się całość opowieści.
Choć Staruszek Logan. Berserk. Tom 2 już na poziomie tytułu zapowiada manifestację brutalności, to ta w tym komiksie będzie zaskakująco często łączyć się z emocjonalnym zagubieniem. Sprawdzamy, jak prezentuje się całość opowieści.
Gdyby w świecie Marvela Wolverine nie istniał, z pewnością należałoby go wymyślić. Jeśli zaś Rosomak na krótszą bądź dłuższą chwilę znika fanom z pola widzenia, możemy poczuć się wyjątkowo nieswojo. Podobnie jak herosi Domu Pomysłów z głównego uniwersum, którzy wychodzili z założenia, że ich kolega po fachu wyzionął ducha. Wtedy wśród nich pojawił się pewien podstarzały jegomość, który z uporem maniaka przekonywał rozmówców, że to właśnie on jest jednym z najbardziej znanych mutantów. Konsternacja będzie tym większa, że przecież Wolverine trafia w tę rzeczywistość w wyniku zdarzeń ukazanych w serii Tajne wojny - wersja postaci z tego świata faktycznie nie żyje, a podróżujący między wymiarami superbohater zupełnie nie przypomina wyglądem swojego zmarłego odpowiednika. W dodatku niesie ze sobą bagaż tragicznych doświadczeń, a jego determinacja czy wola walki wydają się znacznie osłabione. Brzmi intrygująco? I tak faktycznie jest. Kolejną odsłonę tej historii poznamy z komiksu Staruszek Logan. Berserk. Tom 2.
Po Brianie Michaelu Bendisie pieczę nad serią zaczął sprawować Jeff Lemire - co ciekawe, zmiana na stanowisku scenarzysty przyczyniła się do poprawy jakości opowieści. Choć obaj nie chcą specjalnie ukrywać, że pełnymi garściami czerpią z mitologii tej wersji Rosomaka, którą swego czasu zaproponował Mark Millar, to jednak w historię podstarzałego Logana wnoszą sporo od siebie. Lemire zdaje się lepiej czuć herosa, znacznie sprawniej łącząc dzikość jego natury z potężnym ładunkiem emocjonalnym. Tak, już z samego tytułu dowiadujemy się, że Wolverine będzie tu siekał aż miło, jednak upływ czasu i różnorakie traumy zrobiły swoje. Widmo dawnych koszmarów nieustannie powraca, boli ciało i dusza, lecz Rosomak raz jeszcze ruszy w podróż po bezdrożach i zapomnianych przez świat mieścinach, ucząc się w końcu nowej dla niego rzeczywistości. Dużo tu sentymentów, jeszcze więcej cierpienia, a jednak akcja jest naprawdę wartka i potrafi wciągnąć bez reszty. W tym aspekcie działają zarówno sceny walk, jak i dynamika relacji między postaciami.
W drugim tomie serii Lemire nie wymyśla koła na nowo; ogrywa on raczej doskonale znane czytelnikom motywy, które przez długie lata determinowały zachowanie komiksowego Rosomaka. Co prawda scenarzysta nie chce zamieniać się w diagnostę i tylko w kilku miejscach bezpośrednio zagłębi się w psychikę postaci, ale to właśnie przeniknięcie w umysł Logana ma fundamentalne znaczenie dla rozwoju wydarzeń - skoro Hulkiem w tym świecie jest Amadeusz Cho, to coś jest nie tak albo ze mną samym, albo z całą rzeczywistością. Więcej dla siebie na tym etapie historii podstarzałego Wolverine'a odnajdą też miłośnicy superbohaterskich jatek. Protagonista jest dosłownie i w przenośni zmęczony, ale i tak będzie musiał ruszyć w pogoń czy stawić czoło złowrogim jednostkom i grupom. W dodatku został on zaszufladkowany jako odmieniec, któremu niekoniecznie można zaufać, co najlepiej widać na przykładzie jego relacji z Clintem Bartonem i Steve'em Rogersem. Nie wiadomo, którzy z potencjalnych kompanów wezmą go za sojusznika, a którzy za zagrożenie. Nie będziemy się także im dziwić, skoro misja Logana - przynajmniej w jego głowie - polega na odwróceniu biegu wydarzeń i uchronieniu Ziemi przed zamianą w jałowe pustkowie...
Po raz kolejny w serii świetnie prezentuje się warstwa graficzna. Odpowiadający za nią Andrea Sorrentino zapewne znów podzieli czytelników w kwestii oceny jego pracy. Kreska rysownika jest bowiem charakterystyczna, oryginalna, przy czym niektórzy odbiorcy mogą ją uznać za dziwaczną. Nikt nie będzie mógł jednak zarzucić Sorrentino braku artystycznego kunsztu czy wirtuozerii. Raz po raz bawi się on podziałem kadrów, zmienia perspektywę, powiększa i pomniejsza wielkość postaci - czuć, że wdraża on po prostu swoją wizję, a tej mu z całą pewnością nie odmówimy. Część z ilustracji powinniśmy zapamiętać na dłużej, jak choćby te pochodzące ze sceny walki Logana i Rogersa.
Lemire mocniej i lepiej niż Bendis akcentuje sens podróży Rosomaka po wydawałoby się tak odległej dla niego rzeczywistości. Paradoksalnie autor przemyca jednak w całej opowieści jakąś większą tajemnicę, która spowoduje, że tej wędrówki nie będziemy mogli jednoznacznie zaklasyfikować - to prawdopodobnie największa siła tomu. Logan zagubił się na wielu poziomach, a tym, co nim powoduje, będzie albo serce, albo zwierzęca brutalność. Jeszcze lepiej jest tam, gdzie jedno spotyka się z drugim; kilka takich momentów na pewno odnajdziemy, co dobrze wróży w kontekście kolejnych tomów serii.
Źródło: Zdjęcie główne: Marvel
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat