Stary kierowca w nowym aucie
Data premiery w Polsce: 6 grudnia 2013Gdy zapowiedziano Gran Turismo 6, fani serii byli zdziwieni, że zdecydowano się wydać ten tytuł na mijającą właśnie generację. W dniu premiery gry na rynku dostępne było już przecież PlayStation 4. Możliwych odpowiedzi na pytanie, skąd taka, a nie inna decyzja, było dwie. Polyphony Digital chciało z pompą pożegnać wysłużoną czarnulkę i sprawić radość milionom jej posiadaczy, bądź też po prostu zwęszyło łatwą kasę, która wpadnie do kieszeni małym nakładem pracy. Ja skłaniałbym się ku tej pierwszej teorii.
Gdy zapowiedziano Gran Turismo 6, fani serii byli zdziwieni, że zdecydowano się wydać ten tytuł na mijającą właśnie generację. W dniu premiery gry na rynku dostępne było już przecież PlayStation 4. Możliwych odpowiedzi na pytanie, skąd taka, a nie inna decyzja, było dwie. Polyphony Digital chciało z pompą pożegnać wysłużoną czarnulkę i sprawić radość milionom jej posiadaczy, bądź też po prostu zwęszyło łatwą kasę, która wpadnie do kieszeni małym nakładem pracy. Ja skłaniałbym się ku tej pierwszej teorii.
Będę szczery, nowa odsłona cyklu w żadnym razie rewolucyjna nie jest, ale to wciąż kawał świetnego racera. Na PlayStation 3 nie było i już prawdopodobnie nie będzie lepszych i bardziej rozbudowanych wyścigów. Co nie znaczy, że Gran Turismo 6 swoich grzeszków nie posiada.
Zacznę może od tego, że fizyka i ogólny model jazdy uległy znacznemu usprawnieniu. Pod tym względem z dziełem Polyphony nie może równać się żadna inna gra wyścigowa. Prowadzenie aut to czysta poezja, a każdy samochód zachowuje się na trasie inaczej. Jeśli opanowaliśmy jedną brykę, to przesiadając się do innej, nagle zaczniemy popełniać błędy. Oczywiście najprościej to zauważyć, wskakując za kierownicę wozu z napędem na tylną oś (Hondą S2000, mimo usilnych starań, nie potrafię nauczyć się jeździć), ale różnica jest odczuwalna nawet przy bardzo podobnych do siebie pojazdach. Od teraz w końcu naprawdę czuć zawieszenie i oddziałujące na nie siły. Na zakrętach widać, jak czterokołowiec się przechyla, a nie mknie sztywno, jak to miało miejsce dotychczas. Samochody bardziej ochoczo reagują też na wszelkie zmiany i nierówności terenu. Spróbujcie przy dużej prędkości choćby jednym kołem wjechać na trawę, a zatańczycie na torze dynamicznego twista zakończonego niekiedy efektownym dachowaniem. A o to w szóstej części nietrudno. O ile wcześniej maszyny trzymały się nawierzchni jak przyklejone, tak teraz podczas nieprzemyślanych manewrów potrafią stanąć dęba, poszybować i wykonać parę innych ewolucji, które kończą się dla nas utratą cennych sekund. Przyjemność z jazdy jest nie do opisania, chociaż graczy przyzwyczajonych do bardziej zręcznościowych pozycji gra będzie surowo karać.
Z drugiej strony Gran Turismo 6 jest jakby bardziej przyjazne casualom. Pierwszy "wyścig" to swobodna przejażdżka mająca oswoić z mechaniką gry. Włączone są wszelkie systemy wspomagania i linie pomocnicze, które należy jak najszybciej wyłączyć. W przypadku pierwszego auta produkcja wymusza zakup konkretnego modelu, a konkretnie: topornej Hondy Fit. Gdy to zrobimy, dopiero wówczas otrzymamy dostęp do pełnego asortymentu pojazdów. Początkowo nietrudno też dojechać na metę na pierwszej pozycji. Ewidentnie czuć, że jest to swego rodzaju tutorial dla osób, które nie miały wcześniej styczności z serią. Weterani natomiast ucieszą się z powrotu licencji, których zaliczanie jest konieczne do odblokowania kolejnych klas. Aczkolwiek nie są one już tak wymagające i zdobycie złota nie stanowi większego wyzwania.
Znajdziemy je natomiast w licznych wzbogacających tryb kariery zawodach specjalnych. Wyścigi jednej marki z zadaniami lub też Przerwa na kawę, która oferuje m.in. strącanie pachołków czy przejechanie jak najdłuższego dystansu na jednym litrze paliwa. Nowością w serii jest festiwal w Goodwood, gdzie na specjalnym odcinku podejmujemy próby czasowe klasycznymi autami, np. Ferrari Dino 246 GT. Świetna i wyciskająca z gracza siódme poty sprawa, a do tego dobrze nagradzana. Miłym dodatkiem są też misje na księżycu, o których było głośno przed premierą. Walcząc ze zmniejszoną grawitacją, trzeba dotrzeć łazikiem do mety. Niby takie nic, a cieszy. Wyleciała natomiast szkółka Nascar, nad czym mogą ubolewać miłośnicy tego trybu.
Sama kariera opiera się natomiast na zdobywaniu gwiazdek - jednej za brąz, trzech za złoto. Jeśli chcemy brać udział w coraz to bardziej prestiżowych mistrzostwach, niezbędne jest uzbieranie odpowiedniej ich liczby. Taki system motywuje do starania się o pierwsze miejsce, a nie tylko załapania na podium. Rozwiązanie zdecydowanie lepsze od poziomów doświadczenia.
Solidny lifting przeszedł interfejs, po którym można się nareszcie bezstresowo poruszać. Działa płynnie, nic się nie doczytuje, a do tego jest w miarę wygodny w użytkowaniu. Auta zostały posegregowane producentami, bez dodatkowych podziałów na standard i premium. Zrezygnowano również z dostawcy pojazdów używanych. Wszystkie kupowane przez nas maszyny pochodzą prosto z salonu. Doszła za to opcja samochodów polecanych, dzięki której szybko znajdziemy modele odpowiednie do danej kategorii mistrzostw. Nowe menu zdecydowanie należy zaliczyć na plus, czego niestety nie można powiedzieć o czasie wczytywania wyścigów. Są wyraźnie krótsze od tych w Gran Turismo 5, ale i tak trwają za długo. Problem zdaje się dotyczyć jednak wyłącznie wersji płytowej, gdyż posiadacze edycji cyfrowej akurat na ten aspekt nie narzekają.
Gra nie byłaby pełnoprawnym tytułem, gdyby nie wprowadzono nowych torów. Tych jest łącznie siedem i dostarczają świeżych doznań. Australijski Mount Panorama biegnący przez miasto Bathurst, brytyjski Brands Hatch, wspomniany wcześniej Goodwood Hillclimb czy pustynny Willow Springs, na którym można rozwinąć spore prędkości. Co więcej, Polyphony zastosowało szereg zmian w znanych już torach, dzięki czemu oferują one kilka nowych wariantów. Zwiększyła się także liczba tras ze zmienną porą dnia i warunkami pogodowymi, co tylko potęguje doznania. Coś pięknego, gdy w trakcie wyścigu noc powoli przechodzi w świt i promienie słoneczne nieśmiało zaczynają odbijać się na karoserii. Naprawdę jest na co popatrzeć, szczególnie że gra prezentuje się po prostu ślicznie. Postęp względem poprzednika jest co prawda nieznaczny, ale też trudno sobie wyobrazić, co więcej twórcy mogliby wycisnąć z siedmioletniej konsoli. Poprawiono oświetlenie, a także wizualne uszkodzenia, które wyglądają teraz trochę lepiej, chociaż odpadające elementy wozu i tym podobne wodotryski nadal pozostają w sferze marzeń. Aliasing jest mniej dokuczliwy, a cienie przy widoku z kabiny nie rażą pikselozą. W dodatku Gran Turismo 6 chodzi płynnie w pełnym HD. Słyszałem opinie o spadkach animacji, ale osobiście żadnych nie zaobserwowałem lub były one tak nieznaczne, że wręcz niezauważalne. Sporadyczne zwolnienia występowały jedynie wówczas, gdy w trakcie zawodów specjalnych zdarzyło mi się uderzyć w bandę albo pojazd rywala i konsola musiała doczytać informację o dyskwalifikacji z wyścigu. Tyle że to nijak nie wpływa na rozgrywkę.
Sporo szumu wywołała wieść o zaimplementowanych mikrotransakcjach, które to miały być największym kataklizmem, jaki spadł na serię. Otóż mogę o nich powiedzieć jedynie tyle, że są. Zupełnie nie wpływają na zabawę. Po prostu jest sobie ikonka sklepu, której nawet nie zauważymy, jeśli nie będziemy jej specjalnie szukać. Gra nie atakuje żadnymi sugestiami o zakupie aut za rzeczywistą walutę ani nic z tych rzeczy. Nie trzeba też farmić kredytów, żeby nabyć nowe maszyny lub dokonać tuningu. Oczywiście istnieją samochody warte grube miliony, ale nie są nam one potrzebne do ukończenia trybu kariery i stanowią raczej atrakcję dla kolekcjonerów, bo niekoniecznie mogą się pochwalić najlepszymi osiągami. Jeśli nie zależy nam na posiadaniu wszystkich dostępnych modeli, to na brak pojazdów nie powinniśmy narzekać. Wystarczy zaliczać na złoto licencje, zawody specjalne i kolejne mistrzostwa, a gra nagrodzi nas zawsze jakąś atrakcyjną bryką. Ponadto twórcy obiecują dodanie w przyszłości trybu B-Spec, który pozwoli na szybkie zarabianie kredytów.
Samych aut jest 1200 i z pewnością będzie w czym wybierać. Inna sprawa, że wiele z nich jest do siebie zbyt podobnych i czasami jedyne różnice to rocznik lub kosmetyka. Dla przykładu: pod samą marką Nissan znajdziemy chyba z 200 modeli, z czego połowę można by spokojnie wyrzucić bez szkody dla gracza, tym bardziej że pochodzą jeszcze z czasów PlayStation 2 i zostały jedynie trochę podrasowane, by za bardzo nie odstawać od wozów premium. Niemniej gorsza jakość i tak rzuca się w oczy, choćby przy widoku z kabiny. Z drugiej strony większość kierowców-amatorów będzie wolała zasiąść za kierownicą chociażby Nissana GT-R Nismo GT3, a nie jakichś popierdółek z niższej półki.
Listę samochodów dodatkowo uzupełnia Vision GT, na potrzeby którego producenci najpopularniejszych marek zaprojektowali prototypowe modele, z których część być może w przyszłości wyjedzie na ulice. Na razie dostępny jest jedynie pojazd od Mercedesa, ale kolejne pojawią się wraz z aktualizacjami. Do każdego auta dodatkowo załączono prezentujący je filmik oraz szkice koncepcyjne. Bardzo przyjemne urozmaicenie.
Podobnie jak w każdej poprzedniej części, maszyny można tuningować, zwiększając ich moc, zmniejszając wagę, montując podtlenek azotu i dokonując wielu innych usprawnień. W większości są to jednak tylko zmiany wpływające na zachowanie i osiągi, a nie sam wygląd pojazdu. Z tym wciąż niewiele można zrobić, ale "szóstka" jest krokiem w dobrym kierunku. Gra pozwala teraz zainstalować inny spojler, zwiększyć koła lub wymienić felgi. Personalizacja to nieznaczna, ale jest.
W kwestii mankamentów Gran Turismo 6 dla mnie osobiście największym jest nijaka muzyka. Jeżeli potrafię zanucić raptem trzy kawałki, to nie świadczy to za dobrze o wybranych utworach. Brak im powera, który pasowałby do zażartej rywalizacji na torze (no dobrze, może przesadzam, bo poziom AI zwiększono tylko odrobinę, ale wystarczająco, by oponenci zaczęli nas spychać). Za dużo smętów, które nadają się do usypiania dziecka, a nie zagrzewania do walki. Na szczęście można podłożyć własną nutę, co trochę ratuje sytuację. Inaczej sprawa ma się z muzyką w menu, bo ta już swoje zadanie spełnia. Idealnie wpisuje się w klimat cyklu od Polyphony i śmiem twierdzić, że jest lepsza niż w piątce.
Gran Turismo 6 nie zmienia oblicza serii, ale wprowadza na tyle dużo zmian, aby gracz nie poczuł się oszukany. Produkcja wciąż cierpi na dość słabą sztuczną inteligencję, brak mechanicznych uszkodzeń pojazdów i kilka pomniejszych bolączek, ale kapitalny model jazdy oraz ogromna liczba samochodów i tras niemalże całkowicie to wynagradza. To obszerny tytuł, który zapewni dziesiątki godzin zabawy w trybie kariery i drugie tyle w sieci bądź na podzielonym ekranie - wyścigi gokartów, Formuły 1, rajdy, eksploracja księżyca, zbijanie pachołów, festiwal w Goodwood i całe mnóstwo innych aktywności, dzięki którym nie sposób się nudzić. Wszelkie żywione wobec tej gry uprzedzenia znikają jak za dotknięciem magicznej różdżki zaraz po jej uruchomieniu. To stare dobre "Gran Turismo", tylko że lepsze. Całkowicie można się przy nim zatracić i zapomnieć o otaczającym nas świecie. Godne pożegnanie Polyphony Digital z PlayStation 3.
Plusy:
+ fizyka i model jazdy;
+ liczba samochodów i tras;
+ oprawa wizualna;
+ wygodny i szybki interfejs;
+ mnogość trybów zabawy;
+ Vision GT.
Minusy:
- nijaka muzyka;
- część mankamentów, z którymi boryka się seria, wciąż jest obecna.
Poznaj recenzenta
Marcin KargulDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1992, kończy 32 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 44 lat