Strange Angel: sezon 1, odcinki 1-3 – recenzja
Strange Angel to klimatyczny serial CBS o przemyśle rakietowym i okultyzmie. Jak wypadają pierwsze odcinki? Oceniam bez spoilerów.
Strange Angel to klimatyczny serial CBS o przemyśle rakietowym i okultyzmie. Jak wypadają pierwsze odcinki? Oceniam bez spoilerów.
Nowy serial Strange Angel to adaptacja książki George’a Pendle’a pod tym samym tytułem. Fabuła skupia się na Jacku Parsonsie, tajemniczym i genialnym chemiku lat 40. XX wieku. Już same opisy serialu przedstawiały go jako zdeterminowanego do osiągnięcia sukcesu mężczyznę pracującego nad paliwem rakietowym, który nocami uczestniczy w magicznych seksualnych rytuałach pod okiem okultysty Aleistera Crowleya. Życiorys autentycznego Parsonsa to bardzo ciekawy temat na serial i – co widać już po trzech odcinkach – nowa produkcja CBS, stara się podchodzić do niej rzeczowo i konkretnie. Strange Angel ma w sobie wszystkie cechy produkcji biograficznej – dla jednych może to oznaczać monotonię, zaś dla drugich całkiem wciągający seans. Osobiście zaliczam się do drugiej grupy i uznaję serial za prosty, acz intrygujący.
Pierwsze trzy odcinki serialu rzeczywiście są dosyć powolne. Sam Parsons jest nam przedstawiony jako zawzięty wizjoner, który w wielu względach jest oderwany od rzeczywistości. Już w pierwszych scenach widzimy go podczas pracy w fabryce, której szczerze nienawidzi – w ucieczce od obowiązków przenosi się więc w fabuły ulubionych komiksów, które pozwalają mu na życie w świecie marzeń. Sama realizacja fragmentów, które Jack wyobraża sobie podczas lektury książki, wypada bardzo ciekawie – jego wizje o Indianach są utrzymane w tonacji krwistoczerwonej i ogląda się je momentami jak dobrą produkcję przygodową. Wizje nie są jednak główną częścią fabuły, a raczej stanowią dodatkowy smaczek – przez większość czasu śledzimy zatem codzienne życie Parsonsa, które zmienia się zarówno na płaszczyźnie zawodowej jak i osobistej.
Na plus produkcji należy zapisać samych bohaterów – już w pierwszym odcinku poznajemy przyjaciela Jacka oraz jego piękną żonę. Zarówno ona, jak i on budzą sympatię od początku, są autentyczni i wiarygodni. Ich codzienne perypetie może i nie przyprawiają o dreszcze ani nie przypominają fajerwerków, ale mimo to całość ogląda się dobrze i z zainteresowaniem. Ma na to wpływ także umiejętne przeplatanie wątków – po przestojach we wnętrzu domu Parsonsów, kolejna scena realizowana jest już na pustkowiu, gdzie bohaterowie eksperymentują z następną próbą detonacji materiałów wybuchowych. Serial ma swoją własną równowagę, w związku z czym seans nie męczy, a całość sprawnie wymyka się nudzie.
Jednym z najciekawszych bohaterów jest również Ernest Donovan (Rupert Friend), który wprowadza do serialu element grozy. Mężczyzna jest podejrzany od samego początku i w pewnym sensie przeraża, w związku z czym wątki z nim oferują dodatkowe napięcie, które rzeczywiście dobrze się sprawdza. Nie jest trudno domyślić się, że to właśnie on będzie miał za zadanie wprowadzić Parsonsów w pikantny świat magii i okultyzmu – biorąc jednak pod uwagę fakt, że dopiero zapoznajemy się z głównym bohaterem, na razie nie można jeszcze mówić o jakimkolwiek rozwinięciu tej tematyki. Po trzech odcinkach serialu Parsons dopiero zdaje sobie sprawę z istnienia „sekty” i zanim ostatecznie zdecyduje się dołączyć do grona okultystów, prawdopodobnie czeka go jeszcze długa droga. To całkiem dobre rozwiązanie – twórcy dawkują nam emocje, zostawiając najwięcej na koniec. Już teraz momentami erotyczna atmosfera jest wyraźnie wyczuwalna, w związku z czym zainteresowanie widza jest w zasadzie utrzymywane od samego początku. Czuć, że za chwilę wydarzy się coś ważnego i że młody mężczyzna, którego dopiero poznajemy, zupełnie zmieni swoje życie. Jak na – zdawałoby się - serial biograficzny, ten rzeczywiście przykuwa uwagę – zawdzięczamy to nie tylko samej specyfice historii, ale także ciekawej realizacji.
Najbardziej intrygujące w serialu jest to, że głównego bohatera poznajemy w zupełnie różnych maskach. Parsons raz jest przykładnym mężem, raz pilnym pracownikiem, innym razem pionierem w technice paliw rakietowych, a jeszcze innym – fetyszystą, który ulega dziwnym fascynacjom seksualnym. Trudno jednoznacznie go rozgryźć, w związku z czym to właśnie on jest na tę chwilę największą tajemnicą serialu. W tej roli występuje przekonujący Jack Reynor.
Plusem są również efekty specjalne – pomijając już same detonacje i wybuchy, w serialu parokrotnie spotykamy się z CGI (zwłaszcza w wizjach o Indianach). Wszystko zrealizowane jest konkretnie i widać, że włożono w to solidną pracę. Na uwagę zasługuje także sama scenografia, zwłaszcza wielkie modele rakiet czy makiety tuneli aerodynamicznych na uczelni. Serial ma swój klimat i na płaszczyźnie wizualnej rzeczywiście jest bardzo wdzięczny.
Strange Angel to serial powolny, ale bynajmniej nie nudny. Po trzech odcinkach widać wyraźnie, że produkcja idzie równym tempem wyznaczonymi przez siebie torami i wszystko jest w niej dopięte na ostatni guzik. Jeśli szukacie dynamicznej akcji czy wielkich intryg, możecie czuć się zawiedzeni. Ja jednak lubię od czasu do czasu zanurzyć się w tego typu historie i ta konkretna zrobiła na mnie całkiem pozytywne wrażenie. Trzy pierwsze odcinki wprowadziły widza w klimat produkcji i stanowią dobry punkt wyjścia do dalszych wydarzeń. Ważne jest, by w kolejnych epizodach zaczęły dziać się już bardziej konkretne rzeczy, bo dalsze odwlekanie konfrontacji ze światem okultyzmu może zaszkodzić serialowi. Póki co jednak – nie mam większych uwag. 7/10.
Źródło: zdjęcie główne: CBS
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat