Studio: sezon 1, odcinek 5 - recenzja
Tym razem twórcy Studia prezentują nam bardziej niszowy gatunek filmów. Nie dostaniemy cameo wielkich i rozpoznawalnych gwiazd kina. Niestety ten odcinek obniża loty względem wcześniejszych epizodów.
Tym razem twórcy Studia prezentują nam bardziej niszowy gatunek filmów. Nie dostaniemy cameo wielkich i rozpoznawalnych gwiazd kina. Niestety ten odcinek obniża loty względem wcześniejszych epizodów.

To już piąty odcinek serialu Studio, tym razem przenosimy się z klimatycznych tematów neo-noir do niskobudżetowych horrorów. A wszystko po to, by na przykładzie tego typu produkcji pokazać korporacyjne przepychanki między tymi, którzy dotychczas w tym serialu pełnili funkcję drugoplanową. Sal i Quinn, a więc najbliżsi współpracownicy Matta, próbują przeforsować swoją wizję na nowy film. Mają też swoich kandydatów na reżysera. Wybucha między nimi wojna.
Niestety Chase Sui Wonders (grająca Quinn) nie unosi ciężaru pociągnięcia całego odcinka. Wydaje się spięta, nie za dobrze wypada w dłuższych dialogach, jej złość wygląda bardzo sztucznie. Młoda aktorka nie potrafi do końca odnaleźć się w tej konkretnej sytuacji. Momentami totalnie przeszarżowuje, wprowadza aż nazbyt dużą dawkę chaosu. Nie pomaga jej scenariusz, a zwłaszcza pomysł na humor.
Do tej pory Studio zaskakiwało polotem i wyrafinowaniem, tym razem postawiono na prostotę i grubiaństwo, co nie wypadło dobrze. Seth Rogen na chwilę usunął się delikatnie w cień, ale czuć w tym odcinku ducha produkcji, z których jest znany. Przestawienie wajchy w kierunku swojskości, praktycznie zerowego poziomu żartów, bardzo dużej ilości kuriozalnej bieganiny i karczemnego klimatu było pomysłem zupełnie przestrzelonym. Właśnie takiego Studia obawiałem się od początku.
Odcinek nie porywa także przez niczym niewyróżniające się cameo. Z uwagi na niszowy charakter produkcji, wokół której zbudowano cały epizod, do występu gościnnego zaproszono Parkera Finna (reżysera dwóch części filmu Uśmiechnij się) oraz Owena Kline'a (początkującego twórcę, który w 2022 roku stanął za kamerą niezależnego filmu Śmieszne strony). Trzeba przyznać, że nie jest to duet zbytnio elektryzujący przeciętnego widza. To raczej kolejny smaczek dla kinofilów, tym razem tych wkręconych w kino grozy albo reżyserską Nową Falę. Występ obu panów jest zupełnie przezroczysty, praktycznie niezapamiętywalny. Nie można wyczuć charakterów Finna i Kline'a, nie da się nic o nich powiedzieć. Wchodzą na scenę na krótko i po chwili już ich nie ma.

Na koniec jedna krótka scena z tego odcinka, która wypadła dobrze – przedstawienie zderzenia dwóch światów. To Sal z córkami w restauracji. Dziewczyny kompletnie ignorujące ojca, siedzące z nosami w telefonach i narzekające na wszystkie staromodne ich zdaniem rozwiązania. Ciekawy obraz, szkoda tylko, że wciśnięty do odcinka delikatnie na siłę. Pokazał on różnice w podejściu do życia dwóch pokoleń ludzi. Tylko jak to miało się łączyć z zamysłem całego odcinka? Teoretycznie Quinn miała wpisywać się w tę młodszą generację, ale jej zachowanie w niczym nie przypominało tego prezentowanego przez córki Sala. Nawet jeśli w tym odcinku Studio robiło coś dobrze, to nie potrafiło skutecznie osadzić tego w fabule.
Twórcy chcieli dać widzowi chwilę wytchnienia od wielkiego Hollywood i pokazać, że w fabryce snów tworzone są także mniejsze produkcje. Jednak uważam to za dość spory błąd. Odcinek piąty okazał się kompletnie nijaki. Mam nadzieję, że to tylko drobny wypadek przy pracy i już za tydzień zobaczymy powrót do znakomitej formy.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1968, kończy 57 lat
ur. 1946, kończy 79 lat
ur. 1972, kończy 53 lat

