Superior Spider-Man #07: Lud goblinów – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 24 maja 2017Historia Otto Octaviusa w ciele Petera Parkera dotarła do finału. Podczas lektury serii raz było lepiej, raz gorzej, na szczęście ostatni tom Superior Spider-Mana przynosi satysfakcjonujące zakończenie.
Historia Otto Octaviusa w ciele Petera Parkera dotarła do finału. Podczas lektury serii raz było lepiej, raz gorzej, na szczęście ostatni tom Superior Spider-Mana przynosi satysfakcjonujące zakończenie.
Niełatwo być Spider-Manem, nawet stosując środki zaradcze, od których oryginalny Pajęczak z pewnością by stronił. Nieuchronnie przekonuje się o tym Otto Octavius, któremu jeszcze niedawno wydawało się, że ma wszystko pod kontrolą, czyli życie własne oraz obywateli Nowego Jorku. Pojawił się jednak ktoś jeszcze sprytniejszy, jeszcze bardziej pomysłowy i przebiegły, ktoś, kto sieć intryg snuł od początku serii Superior Spider-Man. Któż taki? Goblin wraz ze swoją armią. I to nie jakiś kolejny naśladowca, kolejny z przedrostkiem "hob", tylko wszystko wskazuje na to, że sam oryginał, czyli Norman Osborn. Znaczy, że nie będzie łatwo.
Zanim się zapędzimy, dodajmy, że jednocześnie będzie też dziwnie. Bo Goblin wraz ze swymi towarzyszami zna tajemnicę obecnego Spider-Mana. Ano tak, wie, że za fizjonomią Petera Parkera kryje się pokurczowaty, trawiony obsesjami, niebezpieczny Otto Octavius. Mogłoby się wydawać, że ci dwaj zewrą szyki i zatrzęsą całym światem. A jednak... Otto jako Spider-Man wyraźnie się zmienił. Na przykład – zakochał się. Uratował komuś życie. Bo przecież musiał chociaż w części zachowywać się jak oryginalny Spider-Man, by odsunąć podejrzenia co do swego zachowania. Jednak to ukradzione życie w jakiś sposób na nim zaważyło. Na tyle, by stanąć do walki z tytułowym, okupującym Nowy Jork ludem goblinów.
Ta dramatyczna, nietypowa konfrontacja musi sprawić, że będzie możliwy powrót Petera Parkera. Ów powrót nie będzie wcale prosty, zresztą nic tu nie było proste od początku, od chwili, gdy umierający Otto przejął ciało swego wiecznego antagonisty. Czekała ich potem wyniszczająca wewnętrzna walka i przeróżne niespodzianki, w chwilach gdy każdy z nich dowiadywał się o drugim coraz więcej. Powrót zatem staje się możliwy w momencie wzajemnego zrozumienia, a także za sprawą wzajemnych potrzeb, Wynikających choćby z pewnych, powtarzających się aktów przemocy. Goblin bowiem znowu ma zamiar zabić młodą kobietę. Tyle ze tym razem jest to ukochana Otto Octaviusa. Kto wcześniej doświadczył takiego nieszczęścia? Peter Parker. I to on wie najlepiej, co zrobić, by tragedia się nie powtórzyła.
Właśnie w powtórki ubrane w nową szatę obfituje ostatni tom Superior Spider-Mana. Zobaczymy wiele kadrów, które przypomną nam znane, często kluczowe wydarzenia z życia Parkera i Octaviusa. Dzięki temu, że historia zatacza koło, czuć wyraźnie, iż scenarzysta Dan Slott chciał się mocno wgryźć i w psychikę, i w historię konfliktu bohaterów. Można zatem wybaczyć (i zrozumieć ich obecność) przeróżne, momentami mało istotne, robiące wrażenie zapychaczy wątki ze Spectacular Spider-Mana. Okazuje się bowiem, że ważniejszy był tu uniwersalny wymiar opowieści, lepsze poznanie siebie, z jednej strony pogodzenie się z losem, z drugiej rozpaczliwa walka o jego odmianę. Trzeba przyznać, że to Slottowi naprawdę się udało, a wymowę tę podkreślają symboliczne, istotne sceny przewijające się przez Superior Spider-Man: Goblin Nation. Ot choćby taka, kiedy w momencie zagrożenia to ktoś poświęcając się, ratuje życie Spider-Manowi, choć taka sytuacja nie powinna się zdarzyć. Dla tej pięknie wymyślonej sceny warto było przebić się przez kolejne tomy tej mającej lepsze i gorsze momenty serii.
Na koniec czujemy po części ulgę, po części smutek. Wiadomym było, jakiego oczekiwaliśmy finału i trudno było wyobrazić sobie inny, a jednak... ów Otto Octavius w ciele Spider-Mana coś w sobie miał. Przede wszystkim dał nam chyba jeden z najpełniejszych wglądów w osobowość złoczyńcy postawionego w niecodziennej sytuacji, bo zmuszonego czynić dobro. Przekonaliśmy się, jak jego definicję rozumie ktoś właśnie taki, doświadczyliśmy jego walki, rozterek i zadziwienia innym życiem. Stąd, gdy w finale stało się to, co się stało, czujemy z jednej strony radość i ulgę (powracają odzywki Spider-Mana!), ale z drugiej też smutek. Bo nagle skończyło się "nic już nie będzie takie samo". I trochę żal, po prostu. Wróciliśmy na stare śmiecie z długiej podróży. Teraz czas na Amazing Spider-Mana i szczęśliwego z powrotu Petera Parkera.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat