Superman i Lois: sezon 1, odcinek 10 - recenzja
Data premiery w Polsce: 24 lutego 2021Być może wielu z Was czekało na taki odcinek jak ten, w którym każda minuta wypełniona będzie akcją i padnie wiele rozstrzygnięć. To dobry moment na przyspieszenie tempa... ale czy wszystko się udało?
Być może wielu z Was czekało na taki odcinek jak ten, w którym każda minuta wypełniona będzie akcją i padnie wiele rozstrzygnięć. To dobry moment na przyspieszenie tempa... ale czy wszystko się udało?
Nie do końca wiem, jak podejść do dziesiątego odcinka Superman i Lois. Z jednej strony w centrum widowiskowych zdarzeń znajdują się bohaterowie, do których na tym etapie możemy być bardzo przywiązani, z drugiej mamy wybory scenariuszowe przypominające wyśmiewane często seriale Arrowverse. Czy na ten moment można stwierdzić, że zabawa komiksową umownością wyszła serialowi The CW na dobre?
Właśnie nie do końca. Wcześniej wydawało się, że serial będzie nieco bardziej przyziemny, skupiony wokół rodziny Kentów i od czasu do czasu duet Superman i Lois rozprawi się z jakimś zagrożeniem. Mamy jednak do czynienia z Człowiekiem ze stali, nie ma chyba opcji, żeby przez cały sezon jedynym jego zmartwieniem było dobre wychowanie nastolatków. Twórcy podjęli więc bardzo odważne decyzje, ale nie wszystkie są trafione.
Zanim opowiem o negatywach, skupię się na tym, co mogło się w tym tygodniu podobać. Są to właśnie wszystkie te pomysły, które mieszają trochę w kanonie Supermana. Widzimy, że twórcy nie są mocno przywiązani do komiksowego rodowodu i chętnie korzystają z okazji, żeby coś dać od siebie. To zawsze powinno cieszyć odbiorcę, który widzi kolejną ekranową wersję danej postaci i ma świadomość, że ręce twórców nie są spętane przez materiał źródłowy. Oczywiście należy podejść z szacunkiem do długoletniej historii, ale na tym etapie zwyczajnie częściej powinno dokonywać się odważnych zmian, żeby zaskoczyć, ale też opowiedzieć coś nowego. Taką sytuacją na pewno jest pojawienie się przyrodniego brata Kal-Ela. Poprzednio mogliśmy zastanawiać się, czy zwrócenie się do Supermana "bracie" przez Morgana Edge'a było tylko nawiązaniem do pochodzenia, czy może jednak było w tym coś więcej?
Okazuje się, że Morgan Edge jest tak naprawdę znany jako Tal-Rho, pochodzi z Kryptonu i ma wspólną mamę z Kal-Elem. To zwiększa na pewno dynamikę między postaciami. Atrakcyjna wydaje się perspektywa oglądania tego, jak zareaguje Superman. Wpływa to korzystnie na tempo tego odcinka, jest przy tym bardzo komiksowo i nie ma chwili znużenia. Na pewno warto to docenić, bo poprzednie odcinki kładły nacisk na bardziej przyziemne zdarzenia. Jednak sezon się rozwija i zmierza ku końcowi, zatem to odpowiednia chwila do przebicia stawki. Twórcy nie mają już przed nami żadnych tajemnic. Wiemy doskonale, jakie są zamiary Tal-Rho. Jego plan kończy się fiaskiem i zapewne ma kolejny genialny pomysł, więc tutaj zabawa się nie kończy.
Produkcja duży nacisk kładzie na relacje i rozwój postaci, nie zapomina ani na chwilę o najważniejszych bohaterach, rozwija więc także bohaterów z drugiego planu - Lanę Lang i jej rodzinę. Mamy również spotkanie Supermana z matką w ciele Lany, co mogło świetnie wpasować się w narrację Supermana i Lois, ale niestety według mnie ten motyw w ogóle nie wybrzmiewa, pozbawiony jest emocji. Podczas seansu czułem, że jednak gryzie się to z tonem produkcji. Nie mogłem wyzbyć się uczucia lekkiego zażenowania, gdy Lana Lang i jej mąż musieli odgrywać Kryptończyków. Być może idea Tal-Rho z jego punktu widzenia jest słuszna (chce odbudować swój dom), ale z poziomu serialu cały misterny plan jest mocno przerysowany i nie do końca mnie zainteresował. Tym bardziej że na razie Supermanowi i Lois udało się uratować mieszkańców Smallville.
Tal-Rho może być o wiele ciekawszą postacią. Jego geneza pokazana w retrospekcjach kojarzy się trochę z filmem Brightburn: Syn ciemności. Próbuje odpowiedzieć na pytanie: co by było, gdyby Superman nie został odnaleziony przez dobre małżeństwo Kentów? Ojciec Tal-Rho, Zeta-Rho, chciał siać zniszczenie, odtwarzając gatunek Kryptonian, co może koniec końców okazać się interesujące, ale na razie ta komiksowa umowność, Wykorzeniacze i spotykanie się z matką za pomocą ciała innej kobiety gryzły mi się z tym, co do tej pory w serialu oglądaliśmy. Na pewno jednak tempo i poziom rozrywki wzrosły, zatem też nie można przynajmniej na razie mieć wielkich pretensji do twórców.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat