fot. Netflix
Za oknem typowy polski listopad – to jeszcze nie czas na odświeżenie sobie dwóch pierwszych części Szklanej pułapki. Nie ma żadnych przesłanek, że zbliżają się święta. Na szczęście z pomocą przychodzi Netflix, który serwuje swoim użytkownikom sto pierwszą wersję bożonarodzeniowego filmu. Święta z eks to nic odkrywczego – widzieliście już to wszystko wiele razy. Ta produkcja Was nie zaskoczy. A jednak zawsze miło siąść przed ekranem w ciepłym swetrze i przenieść się do małego amerykańskiego miasteczka, w którym dzieje się magia.
Święta z eks nie powalają na kolana pomysłem ani grą aktorską. Niektóre sceny są do bólu przerysowane, a kłótnie bohaterów sztuczne. Alicia Silverstone odrobinę się miota. Jej postać ma być trochę niezdecydowana, zagubiona i rozdarta, ale aktorka czasami próbuje grać bardziej ambitnie, co wychodzi nienaturalnie i nie pasuje do reszty. To tylko krótkie chwile, ale dość zauważalne. Przeważnie jednak ten film płynie swoim tempem i nie odbiega scenariuszem od bożonarodzeniowej matrycy, z której twórcy tak chętnie korzystają.
Normalnie trzeba byłoby nazwać Święta z eks filmem średnim. Takim, który odhacza się na tydzień przed świętami. Są jednak w tym tytule dwie wybijające się rzeczy, o których warto wspomnieć. To ukryte, wcale nie tak głęboko, mądre przesłanie. I nie chodzi mi o coś w stylu „stara miłość nie rdzewieje”, a raczej o pewien proces dochodzenia do tego, że „za płotem trawa nie jest bardziej zielona niż u nas” – że to, co nowe, smakuje dobrze tylko przez ulotną chwilę. Niby proste i oczywiste, a w kilku miejscach uderza mocno i niespodziewanie. Nowa partnerka jest wszystkim tym, czym chciała być była żona i tak dalej. Święta z eks "umieją" w powagę, ale rzadko ją stosują. I tak przechodzę do drugiej ważnej rzeczy w tym filmie, a więc humoru. Kilka razy zdarzyło mi się naprawdę głośniej zaśmiać. Jest parę powracających żartów, są co najmniej dwie postacie, które istnieją tylko po to, by rozładowywać swoim zachowaniem trudne emocje – Chet oraz Nigel. Ten pierwszy jest do bólu przerysowany, drugi to przykład nadwornego błazna, ale jego rola nie ogranicza się tylko do rozbawiania tłumów. Mężczyzna udziela mądrych rad i dzieli się trafnymi przesłaniami.
Jeśli zbierzemy razem te wszystkie elementy, wyjdzie solidna komedia romantyczna w świątecznym klimacie. Święta z eks są dokładnie tym, czym mają być – nie wybijają się ponad ustalone standardy, ale także ich nie zaniżają. Jeśli lubicie takie motywy, spokojnie możecie po ten film sięgnąć i na pewno się nie zawiedziecie. Typowy przedstawiciel gatunku bez wielkich nazwisk, które być może dodałyby odrobinę jakości. Daleko mu do bycia czymś więcej niż tytułem, o którym po dwóch dniach się zapomni, ale też nie można powiedzieć, że obejrzenie go to strata czasu.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński