Święte gry – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 13 marca 2019Hinduski kryminał swoim rozmachem przywodzi na myśl filmy z Bollywood, ale Święte gry nie boją się ani mnogości wątków, ani ukazania skomplikowanego społeczeństwa hinduskiego.
Hinduski kryminał swoim rozmachem przywodzi na myśl filmy z Bollywood, ale Święte gry nie boją się ani mnogości wątków, ani ukazania skomplikowanego społeczeństwa hinduskiego.
Przyznaję, że podchodząc do Sacred Games, miałam obawy ze względu na słabą znajomość Indii i organizacji społeczeństwa. Jest to kraj, w którym mnogość języków, religii i grup etnicznych nakłada się na nierównomiernie rozłożony rozwój gospodarczy i obyczajowy. Autor garściami czerpie z tych motywów, tworząc niemałą powieść skupioną na wątku kryminalnego śledztwa, jednocześnie prowadząc czytelnika przez Indie, jakich w Bollywood się nie widzi – brutalne, biedne, skonfliktowane, a przez to bardziej egzotyczne niż w kolorowych folderach turystycznych. Takie podejście zapewne przyczyniło się do stworzenia Sacred Games, bez lukru i dającej poczucie głębszego poznania kraju, który dla zachodniego odbiorcy jest jak ziemia nieznana.
Początek historii to dzień z życia policjanta, Sartadźa Singha – kilka interwencji, rozmowy o życiu, polityce, rozwodzie głównego bohatera. Wszystko zmienia się, gdy otrzymuje on tajemniczy telefon obiecujący mu namierzenie i aresztowanie jednego z najgroźniejszych przestępców, Ganeśa Gaitondego, od wielu lat umykającego wymiarowi sprawiedliwości oraz swoim wrogom. Gaitonde ginie od samobójczego strzału, w jego domu znalezione zostają zwłoki kobiety, sprawa na pozór wydaje się zamknięta. Do Sartadźa wkrótce przychodzi jednak jedna z hinduskich agencji zajmujących się bezpieczeństwem narodowym i prosi o dyskretne i nieformalne śledztwo – dlaczego boss wielkiego gangu nagle wrócił do kraju? Kim była kobieta w jego domu? Co ich łączyło i czemu wszystko wskazuje na to, że Ganeś ją zastrzelił? Co ma do tego nagła panika przełożonego Sartadźa i jego obawa, że zostanie zdjęty ze stanowiska? Gdzie w tym wszystkim umieścić wielką gwiazdę kina bollywoodzkiego? Pytania mnożą się, a autor nie ułatwia sprawy prowadząc wątki dwutorowo – rozdziały skupione na Sartadźu i jego śledztwach są przeplatane rozdziałami o Ganeśu, opisującymi historię jego życia i kariery. Razem tworzą opowieść o pieniądzach, polityce i showbiznesie, o tym, jak oderwane bywają od życia niższych warstw społecznych i jakich poświęceń czasem trzeba dokonać, by wyrwać się z kręgu nędzy i przeskoczyć kilka klas społecznych. A ponieważ stawka musi być dramatycznie wysoka, pojawia się również bomba atomowa.
Święte gry są mocne w ukazywaniu Indii, jakich zazwyczaj zachodni odbiorca kultury nie widzi. Nędza, konflikty na każdej możliwej płaszczyźnie, przesączające się idee zachodnie, takie jak równouprawnienie, zderzają się z wszechobecnym konserwatyzmem i wierności tradycji, nawet jeśli jest to wierność fasadowa. Główny bohater ze zdziwieniem odkrywa, że kobieta może być równie pożytecznym źródłem informacji jak mężczyzna. Sam przyznaje przed sobą, że nie miał oporów przed zdradzaniem żony, ale kiedy spotyka równie niewierne kobiety, myśli o nich raczej jak o prostytutkach niż wyzwolonych istotach z potrzebami seksualnymi. A trzeba przyznać, że gdyby oceniać hinduskie społeczeństwo według tej książki, to można odnieść wrażenie, że wierność jest tam ewenementem. Trochę nie do końca pasują tam wątki konfliktu religijnego, głównie z muzułmanami, niespecjalnie przynoszą jakieś rozwiązania fabularne. Kuriozalne bywają fragmenty, czasem dość długie, mające opisać czytelnikowi pewne elementy kultury hinduskiej – jak chociażby kilkanaście stron zasad tworzenia filmu bollywoodzkiego. Na swój sposób ciekawe, jednak czasem niepotrzebnie rozdmuchują i tak objętościową niemałą powieść.
Jest niestety jeden aspekt, który utrudnia lekturę, szczególnie na początku – natłok słownictwa z języków Indii. Jest słowniczek, kiedy jednak krótki dialog składa się w dużej mierze ze zwrotów w obcym języku, zaczyna to być męczące. Znaczenie niektórych można wywnioskować z kontekstu, kiedy jednak wypowiedź składa się przede wszystkim z bliżej nieokreślonych zwrotów grzecznościowych – łatwo się zgubić. Co ciekawe, mniej więcej z jednej trzeciej natężenie obcych słów znacząco spada i razem ze zwiększonym tempem fabuły podnosi satysfakcję z odbioru powieści.
Święte gry Vikram Chandra nie są książką lekką i łatwą, ale w większości pozostawia poczucie satysfakcji z lektury. Pokazuje ciekawy obraz Indii, szorstki i mniej kolorowy, ale przy tym wywołujący uczucie autentyczności. Zarówno w większej skali, jak i w detalach widać, jak autor dopracował swoją powieść. Należy jednak mieć na uwadze rozmach zarówno objętościowy, jak i wielości wątków.
Źródło: fot. Marginesy
Poznaj recenzenta
Gabriela PiaseckaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat