Szkoła dla elity – sezon 4 - recenzja
Jak dotąd każdy sezon hiszpańskiej teen dramy zaczynał się w ten sam sposób: od śledztwa. Czwarty sezon opowiada o tym, że nawet jeśli na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się takie samo - kolejne tajemnice, walka klasowa i skomplikowane romanse, to tak naprawdę jest to rozpoczęcie nowego rozdziału, w którym uczniowie muszą pogodzić się z tym, jak bardzo przeszłość może kształtować ich przyszłość. Pojawienie się pięciu nowych postaci wprowadza do Las Encinas mnóstwo chaosu...
Jak dotąd każdy sezon hiszpańskiej teen dramy zaczynał się w ten sam sposób: od śledztwa. Czwarty sezon opowiada o tym, że nawet jeśli na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się takie samo - kolejne tajemnice, walka klasowa i skomplikowane romanse, to tak naprawdę jest to rozpoczęcie nowego rozdziału, w którym uczniowie muszą pogodzić się z tym, jak bardzo przeszłość może kształtować ich przyszłość. Pojawienie się pięciu nowych postaci wprowadza do Las Encinas mnóstwo chaosu...
Szkoła dla elity to hiszpański thriller, stworzony przez Carlosa Montero i Darío Madrona, rozgrywający się w fikcyjnym Las Encinas, a którego fabuła skupia się na grupie uczniów elitarnej szkoły średniej. Zanim zagłębimy się w tajemnicę towarzyszącą wydarzeniom otwierającym sezon, Szkoła dla elity zabiera nas do katalizatora dramatu tego sezonu – nowego dyrektora prestiżowej szkoły, Benjamina (Diego Martin). Nie dajcie się zwieść jego połączeniu marynarki z t-shirtem i fajnymi okularami – motto tego mężczyzny to „dyscyplina, doskonałość, osiągnięcia”.
Zwiastun, który swoją drogą jest bardzo pomysłowy, a zarazem prosty w przekazie, pokazał nam bohaterów cieszących się parnym trójkątem oraz parę zbuntowanych nastolatek, które połączy niespodziewana więź. Każda historia miłosna jest pokręcona na swój sposób. Uczniowie prawie cały czas nie wiedzą, czego chcą i kogo chcą.
Prawdopodobnie najlepszą częścią serialu są jego złożone postacie. Trzeci sezon robił się już nudny i zmiana była jak najbardziej potrzebna. Wprowadzenie nowych osób dodaje świeżości i spojrzenia na serial z zupełnie innej, nowej perspektywy. Nie wiadomo, czego się spodziewać i o to tu chodzi.
Sceną otwierającą sezon jest przesłuchanie Guzmana przez dwóch policjantów. Już na samym starcie czujemy roztargnienie. Co robi tam uwielbiany przez trzy sezony faworyt hiszpańskiej dramy? Przecież to wzorowy chłopak, który stracił siostrę i przyjaciół, ma kochającą i lojalną dziewczynę, w którą był wpatrzony od samego początku. A jednak wygląda na zestresowanego i pozbawionego energii. Co mogło pójść nie tak?
Twórcom zależało na przedstawieniu bohaterów z dwóch stron: tej dobrej i tej złej. Efekt jest jak najbardziej zauważalny. Młodzież, która na pozór wydaje się być poukładana i wzorowa, skrywa mroczne tajemnice, które mogłyby zniszczyć reputację nie tylko ich samych, ale wszystkich dookoła – rodziców, szkoły, bliskich. Idealnym przykładem jest postać Guzmana, który bardzo zaskakuje. Znany z raczej łagodnego charakteru, w nowym sezonie robi się apodyktyczny, zawistny i zimny. Wszystkie jego działania kierowane są emocjami do nowej dziewczyny... To kolosalna zmiana, która na pewno przyciągnie uwagę każdego widza.
Podczas gdy bohaterowie rozgryzają swoje „skomplikowane uczucia”, twórcy dodali kilka scen, dotyczących śledztwa związanego w głównej mierze z nową postacią, Ari. Wypadek dziewczyny staje się główną tajemnicą tego sezonu. Na pozór spokojna i ułożona uczennica posiada również drugie oblicze, bardziej szalone i wulgarne. Alkohol potrafi zmienić człowieka o sto osiemdziesiąt stopni i tak też było w przypadku „grzecznej” córki dyrektora. Dziewczyna jest córeczką tatusia, która mogłaby wydać swoich przyjaciół, tylko po to, by poczuć przy sobie trochę władzy i wygody. W tym przypadku widzę ogromną próbę zastąpienia Lu. Brakuje mi tu oryginalności...
Nie można zapomnieć o buntowniczej Mencía (Martina Cariddi). Nastolatka nie ma żadnego interesu w podlizywaniu się rodzinie. I to jeden z powodów, w których ta postać mnie urzeka. Jej bunt i odwaga są w jakimś stopniu uzasadnione i zrozumiałe. Bohaterka straciła matkę i wydaje się, że to jako jedyna tkwi w przykrej przeszłości. Jest odważna, bezkompromisowa, tajemnicza, żyje według własnych zasad i robi wszystko dla swojej ukochanej Rebe (sypia z bogatym mężczyzną za pieniądze). Bardzo mocno wypiera prawdę, wie, że to, co robi, jest złe, ale satysfakcja utarcia nosa ojcu bierze nad nią górę. Każde faworyzowane dziecko prędzej czy później zacznie się buntować i poddawać się negatywnym emocjom lub działaniom, tylko po to, aby ochronić się przed cierpieniem.
W pierwszym odcinku poznajemy również nowego studenta Patricka (Manu Rios), który od początku wie, czego chce i całą swoją uwagę skupia na Anderze. Nie mam zbyt wiele do powiedzenia na jego temat. Oprócz tego, że staje się pionkiem we własnej grze, nie wywiera na mnie większego wrażenia.
Przedstawiając i tym samym pogłębiając problem dotyczący podziałów klasowych, w tym sezonie wprowadzono również francuskiego księcia – Phillipa (Pol Granch) jako nowego ucznia elitarnej szkoły. Jego przybycie i uczęszczanie do Las Encinas skutkuje ekstremalnymi środkami bezpieczeństwa. „Arystokracja ponad wszystkich” gra tutaj pierwsze skrzypce. Sama postać młodego chłopaka pozostaje do końca tajemnicą. Wydaje się, że skrywa sekret, który mógłby zaprzepaścić jego szansę na świetlaną przyszłość. To kolejny, ciekawy aspekt, który na pewno będzie rozwijany w przyszłym sezonie. Romans arystokraty ze znaną nam Cayetaną (Georgina Amorós), podkreśla dynamikę i brutalność władzy. Dla odmiany jest przedstawiona w roli pozytywnej, ambitnej dziewczyny, a nie serialowego underdoga. I sprawdza się bardzo dobrze. Jej zdecydowanie i pewność siebie przebijają się przez ekran.
Faktycznie trudno jest nie porównywać nowej obsady ze starą. Jesteśmy przyzwyczajeni do tych samych aktorów. Brakowało tu trochę Carli i wątku dotyczącego zakazanej miłości pomiędzy Nadią i Guzmanem... 4. sezon jest przesycony chemią i nadmiernie wplatanymi aktami seksualnymi. W pewnym momencie zapominamy, co oglądamy... Można by powiedzieć, że znaczna większość fabuły opiera się na seksie i pożądaniu. Brakuje tu intrygi, za mało opryskliwości i charakterów, które bardziej namieszają. Twórcom zabrakło pomysłu na nowych bohaterów i to niestety widać. Niektóre postacie przypominają mi starą obsadę, niekoniecznie na plus. Gdyby zabrać sceny intymne, to w zasadzie cała seria zostałaby skrócona o połowę. Dodanie kilku postaci do obsady nie wystarczy.
Otwarte zakończenie (w imię zasady, przejawiające się czyjąś śmiercią) zwiastuje nowy sezon i nowe historie, które już chcemy odkrywać. Największą zagadką do samego końca pozostaje, kogo dotyczy temat. I choć wszystkie znaki na niebie wskazują na wcześniej wspomnianą Ari, to rzeczywistość potrafi płatać figle. W scenie zamykającej serial znajdziemy dwójkę bohaterów, których w zasadzie na pozór nic nie łączy, nie mieli ze sobą większych zażyłości, ale finalnie i tak tylko jeden z nich przeżyje. To całkiem ciekawa nawiązka do przyszłego sezonu, bo w grę wchodzi osoba wpływowa, a wszyscy wiemy, że koneksje wyższych sfer potrafią namieszać...
Szkoła dla elity słynie z retrospekcji i po raz kolejny zostaliśmy uraczeni trzymającą w napięciu tajemnicą. Pierwsza połowa 4. sezonu jest zdecydowanie słabsza od drugiej. Nie znaczy to, że jest do niczego. Jest kilka głupich scen, które odbierają ogólny ton, jaki prezentuje reszta sezonu.
Bohaterowie są wrzucani w sytuacje, które wystawiają ich przyjaźń na próbę, więc widzowie mogą mieć trudności z opowiedzeniem się po jednej ze stron, ale to właśnie te momenty przykleją fanów do ekranu. Choć Szkoła dla Elity kończy się zazwyczaj czyjąś śmiercią, to chodzi tu w głównej mierze o problemy społeczno-ekonomiczne. Kontrast pomiędzy bogatymi a biednymi jest istotny i gra tu pierwszorzędną rolę. Porównywanie Samu i Guzmana lub przedstawienie księcia Phillipa na tle innych uczniów, ubieganie się o stypendium uczniów „klasy robotniczej”, aby pozostać w prestiżowej szkole (tylko w taki sposób pokryją czesne), to zaledwie kilka wątków, które świadczą o podziałach klasowych.
Szkoła dla elity ma wszystko, czego oczekiwano. Jako zapalony widz dramatów kryminalnych, domyśliłam się, kto jest sprawcą już w czwartym odcinku. Największa wada serialu? Wydaje się, że jego soczyście mydlana natura jest tak łatwa do przebrnięcia, że czuje się, jakby trzeba było długo czekać na kolejny sezon. Zapewne to, że lubimy tę serię i długo na nią czekaliśmy, przyczynia się do oglądania z większym skupieniem i... większą krytyką. Być może przekonamy się do nowej obsady w nadchodzącym sezonie, ale na chwilę obecną sezon 4. odstaje od pozostałych i nie da się tego ukryć.
Ogólnie rzecz biorąc, najnowszy sezon będzie trzymać Cię w napięciu. Jeśli jesteś świadomy gatunku i uniwersum Szkoły dla Elity, to nie powinno Cię zdziwić, że utkwisz w historii o gorących, „głupich” i niechlujnych nastolatkach. Tajemnica morderstwa czyni go bardziej interesującym. Trudno jest przebić się przez wysoko postawioną poprzeczkę drugiego sezonu. 4. sezon oceniam na najsłabszy spośród wszystkich, ale nadal uważam, że warto go obejrzeć.
Poznaj recenzenta
Sylwia ChełkowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat