Tacy jesteśmy: sezon 3, odcinek 18 (finał sezonu) - recenzja
W ostatnim odcinku trzeciego sezonu Tacy jesteśmy nie brakowało emocji, drobnych zaskoczeń, a także kilka zagadek zostało wyjaśnionych. Jednak nie chwytał on tak mocno za serce, jak do tego jesteśmy przyzwyczajeni w tym serialu. Na szczęście, jako finał tej serii, nie zawiódł oczekiwań.
W ostatnim odcinku trzeciego sezonu Tacy jesteśmy nie brakowało emocji, drobnych zaskoczeń, a także kilka zagadek zostało wyjaśnionych. Jednak nie chwytał on tak mocno za serce, jak do tego jesteśmy przyzwyczajeni w tym serialu. Na szczęście, jako finał tej serii, nie zawiódł oczekiwań.
Poprzedni odcinek This is Us pozostawił nas w niepewności związanej z przyszłością małżeństwa Pearsonów. Te obawy narastały w trakcie epizodu, a zapoczątkowały je złowrogo brzmiące słowa Beth, która wprost powiedziała, że nie widzi wyjścia z sytuacji, w jakiej znaleźli się z Randallem. Ten wątek najbardziej ze wszystkich interesował i najlepiej skupiał uwagę widzów. Najbardziej w pamięć zapadała scena, w której Deja podstępem zabrała na przejażdżkę Randalla, aby opowiedzieć mu poruszającą i smutną historię o jednej z rodzin zastępczych, u której mieszkała. Lyric Ross znowu świetnie zagrała, a wypowiedź jej bohaterki hipnotyzowała, dzięki czemu zaimponowała mądrością i dojrzałością. Nie wspominając również o tym, że brzmiała zupełnie, jak jej obecny ojciec zastępczy, co nadało scenie pozytywnego ciepła i zrozumienia sytuacji.
Po takiej głębokiej rozmowie mogliśmy być pewni, że Randall zrezygnuje z posady radnego miasta na rzecz marzenia żony, ale te zamiary pokrzyżowała decyzja Beth. Trzeba przyznać, że twórcy do końca trzymali nas napięciu, więc kamień spadł z serca, gdy nasza bohaterka przedstawiła rozwiązanie konfliktu. Odcinek był tak sprytnie skonstruowany, że mogliśmy poczuć ulgę, widząc ich razem w przyszłości. Cały ten kryzys w rodzinie Pearsonów ożywił drugą część trzeciego sezonu, który potrzebował interesującego wątku. Jak zwykle twórcy zabawili się z widzami, podrzucając strzępy sugestywnych informacji z futurospekcji, które nie przedstawiały się kolorowo dla Randall i Beth. Jednak miłość przetrwała, choć wymagała pójścia na wiele kompromisów i trudnych decyzji. A po nietęgich minach dzieci widać, że przeprowadzka przyniesie wiele nowych problemów, więc od razu otrzymaliśmy kolejny punkt zaczepienia, aby podtrzymać zainteresowanie widzów w kolejnym sezonie.
Rozbudowane futurospekcje, jak na finał sezonu przystało, upewniły nas, że tajemnicza „ona” to oczywiście Rebecca. Również nie dziwi fakt, że widzimy ją w łóżku, osłabioną lub nawet umierającą. Przez cały sezon otrzymywaliśmy sygnały, że jej starzejący się organizm lub choroba dają o sobie znać. Bóle stawów, wolniejszy sposób mówienia, sporządzanie notatek, aby o niczym nie zapomnieć, dawały do myślenia fanom serialu. A jak wiemy w This is Us nic nie dzieje się przypadkowo i zazwyczaj wszystko, co widzimy na ekranie ma znaczenie. Dlatego zawsze oglądamy nowe odcinki z uwagą, nawet wtedy, gdy tempo wydarzeń wyraźnie spada i wkrada się nuda. Choć nie zaskoczył nas widok postarzałej Rebecci w łóżku to wstrząsał jej wygląd. Trzeba pochwalić osoby odpowiedzialne za make-up, które wykonały świetną robotę, aby ta postać wyglądała na wychudzoną, kruchą i wyniszczoną. Natomiast niespodzianką w tym wątku jest to, że towarzyszył jej Nicky, a nie Miguel. Futurospekcje przyniosły nam kilka odpowiedzi, a namnożyły kolejne pytania, ale nie w wymuszony sposób, tylko taki, aby zaciekawić widzów przed czwartą serią.
Kontynuując temat Rebecki: na pewno zastanawia, czy jej wypadek samochodowy z retrospekcji miał wpływ na jej stan w przyszłości. Bo trzeba przyznać, że flashbacki nie przyniosły wielu emocji i można je traktować, jako nieistotny filler. W końcu nie ma nic ciekawego w pokazaniu Jacka, jako stereotypowego ojca, który nie potrafi sobie poradzić z dziećmi przy absencji żony. Nie zapominając przy tym o jego wielkim sercu, gdzie dość oryginalnie i zabawnie opisał rolę Rebecci w rodzinie. Do tego jeszcze warto zauważyć, że Kevin już jako chłopiec miał słabość do pielęgniarek, a jego zaloty też bawiły. Mimo przeciętności tego wątku, to całkiem pomysłowo zmontowano w końcówce, jak Randall wchodzi do pokoju matki. Te przenikające się sceny z przeszłości i przyszłości miały swój urok.
Ponadto futurospekcje dały nam pewność, że mały Jack dorósł, w czym również utwierdziły nas sceny, gdy Kate i Toby wrócili z nim do domu. Natomiast ten wątek również nie wzbudzał wielu emocji. Klasycznie Rebecca nieświadomie pouczała Kate, jak opiekować się dzieckiem, a główna bohaterka denerwowała się na nią z tego powodu. Również dostaliśmy powtórkę z przeprosin i doceniania matki. Choć te sceny, jak zwykle przyjemnie się oglądało ze względu na ciepłą atmosferę i ładne przemowy, to nic nowego nie otrzymaliśmy w temacie ich relacji. Jedynie przez chwilę wstrzymywaliśmy oddech, gdy mały Jack „zapomniał” o oddychaniu. Mimo wcześniejszego porodu, który napędził nam stracha, to wątek rozwija się jak na razie w przewidywalny sposób.
Z kolei nie jest również dużym zaskoczeniem, że związek Kevina z Zoe rozpadł się z powodu różnych życiowych celów i priorytetów. Kuzynka Beth nie dała się przekonać Pearsonowi do założenia rodziny. Kevin zawsze świetnie sobie radził z dziećmi, więc dosyć łatwo można było przewidzieć, że nie porzuci tego tematu. Szczególnie dobrze to było widać, gdy szczerze rozmawiał z Tess, podnosząc ją na duchu. Zupełnie jakbyśmy widzieli Jacka, co rzadko można powiedzieć, porównując obie postaci. Poza tym to rozstanie nie smuci, ponieważ nie za bardzo było czuć chemię między aktorami. Prawdopodobnie to kwestia tego, że w serialu mamy kilka wyjątkowych par, gdzie zaangażowanie i uczucie między postaciami wręcz emanuje z ekranu. A w wypadku Kevina i Zoe te wrażenia nie były tak silne.
Her to dobry odcinek, który zafundował widzom nieco emocji. Choć nie szokował, to posiadał wszystkie elementy charakterystyczne dla This is Us – ciepło, mądre dialogi i solidny, życiowy scenariusz. Dobrze się sprawdził jako finał sezonu. Jednak trzeba przyznać otwarcie, że trzecia seria była nieco słabsza od dwóch poprzednich. Mimo że historia miała kilka wciągających wątków, jak ta z Nickym czy kryzysem w małżeństwie Randalla i Beth, to rozbudowująca się fabuła powoduje, że serial coraz rzadziej fascynuje swoją magią i niezwykłą atmosferą. Bliżej poznaliśmy kilka postaci z dalszego planu, co należy ocenić pozytywnie. Jednak trzeci sezon rzadko wywoływał silne wrażenia, jak wzruszenie czy szok spowodowany twistem fabularnym w porównaniu do wcześniejszych serii.
Warto zwrócić uwagę na to, że ulubieniec widzów, czyli Jack, już tak nie dominuje w This is Us. Natomiast coraz większą rolę odgrywa Rebecca i to w każdym przedziale czasowym. Historia rodziny Pearsonów nie opiera się już tylko na traumie wywołanej śmiercią Jacka. Poza tym to z powodu Rebecki rodzina zebrała się w ważnej sprawie w futurospekcjach, które wyjaśniły nam kilka zagadek. Ale również namnożyły nowe pytania, takie jak dlaczego Nicky, a nie Miguel jest przy łóżku szwagierki, kto jest matką syna Kevina, czy też gdzie jest Kate? This is Us wciąż ma wiele do opowiedzenia. Historia rodziny Pearsonów ciągle posiada duży potencjał fabularny, więc nie musimy się martwić o wielkie emocje, których na pewno nie zabraknie w kolejnym sezonie!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat