Tajemnice rodu Pope
W finale midseasonu Scandal po raz kolejny potwierdza, że jest serialem, w którym do niczego nie należy się przywiązywać. Nie ma takich stałych, których nie dałoby się zmienić.
W finale midseasonu Scandal po raz kolejny potwierdza, że jest serialem, w którym do niczego nie należy się przywiązywać. Nie ma takich stałych, których nie dałoby się zmienić.
Bycie Olivią Pope nie należy do najłatwiejszych zadań. Kiedy ojciec jest szefem tajnej szpiegowskiej jednostki, a matka zmartwychwstaje po dwudziestu dwóch latach, można przypuszczać, że świat zacznie wywracać się do góry nogami. I to nie raz. Scenarzyści znów pokazali, jak bardzo potrafią być przewrotni i jak bardzo nie należy im ufać. W przeciągu jednego odcinka ofiara staje się katem, a kat ofiarą. Potworna pomyłka, którą Olivia uświadomiła sobie na koniec poprzedniego odcinka, jest już nie do naprawienia, a z jej konsekwencjami będziemy się zmagać w drugiej połowie trzeciego sezonu.
Scandal znów pokazuje, że jest serialem, który kreuje swoich bohaterów z bezwzględną ostrością. To zawsze był jeden z jego największych plusów - nikt tu nie jest bez winny i nikt już nie nosi nieskazitelnie białego kapelusza. Zatracili się wszyscy, każdy na swój własny sposób. Olivia po raz kolejny musi zadać sobie pytanie o to, kto jest potworem w jej życiu i kogo powinna winić za swoje traumy. Odpowiedź jak zawsze rodzi kolejne pytania. Z tym samym musi uporać się Quinn, która pozbawiona opoki w postaci Hucka coraz bardziej zatraca się w swoim szaleństwie.
Shonda Rhimes skonstruowała ten odcinek bardzo precyzyjnie i koncentrycznie. Nie było zbędnych minut, a każda scena prowadziła do kolejnych rozwiązań. Intrygująco zapowiadają się losy Sally, w której życiu teraz zmieni się bardzo wiele. Pozostająca pod kontrolą Cyrusa i Mellie pani wiceprezydent została zapędzona w kozi róg, a jak wiadomo, ranne zwierzę zawsze jest najgroźniejsze. Ponownie znakomity był Jeff Perry, kiedy w biblijnym strumieniu świadomości starał się wejść do głowy Sally. Cyrus jest jedną z najlepszych postaci w Skandalu, a duża w tym zasługa właśnie Perry'ego. Sceny jego bohatera z Jamesem także należą do jednych z najlepszych.
[video-browser playlist="634558" suggest=""]
Z kolei zupełnie nie przemawia do mnie rozwiązanie problemów jednostki B613. Fitzgerald Grant pokazał wreszcie, że faktycznie jest liderem Wolnego Świata, a nie bezwolną pacynką w dłoniach kolejnych lalkarzy, ale problem w tym, że wyszło to bardzo niekonsekwentnie. Jeśli rozwiązanie problemów z Elim Pope było takie proste, dlaczego nie zajęto się nim dużo wcześniej? Uniknęlibyśmy wielu scen, kiedy to Fitz marszczył nosek i wciąż pokrzykiwał, jak bardzo chce zrobić z tym wszystkim porządek. Rozwiązanie zgrabne, ale prawdziwie przekonujące byłoby kilka odcinków temu. Teraz stanowiło co najwyżej pójście na łatwiznę.
Całkiem przewidywalny był też fakt, że sekret Sally sekretem tak naprawdę być nie może. W Skandalu nie ma tajemnic i nie wierzcie, gdy mówią wam inaczej. Znów wszystko wraca do Davida, i czy tylko ja miałam wrażenie, że już coś podobnego widzieliśmy? Shonda Rhimes mota i mąci, a potem czasem ucieka tylnymi drzwiami - z nadzieją, że nikt nie zauważy. Przyzwyczaiła nas do czegoś więcej, więc nie ma się co dziwić, iż na rzeczy, które w innym serialu wzbudzałyby tylko ciche "wow", w Skandalu lekko kręci się nosem. Bo można lepiej.
Z widzami Skandal pożegnał się w bardzo dobrym, solidnym stylu. Tym razem zabrakło jednak fajerwerków czy wielkiego "bum". Zamknięto niektóre wątki, otworzono nowe, zadano pytania, udzielono kilku odpowiedzi, a przede wszystkim - zmącono spokój. To sprawia, że druga połowa sezonu będzie wyzwaniem, ale już nie takie rzeczy Rhimes robiła.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat