Taka piękna katastrofa
Data premiery w Polsce: 7 czerwca 2013Czym jest nowy film Todda Bergera? Nawiązując do wypowiedzi polskiego komika w jednym z jego pamiętnych skeczy: "zacznijmy choćby od tytułu". "Taka piękna katastrofa" to produkcja z charakterem, która po ukończonym seansie zaczyna nasuwać pytanie "O jakiej właściwie katastrofie mówimy – globalnej czy emocjonalnej?". To przede wszystkim obraz człowieczeństwa wypranego ze złudnej otoczki "normalności". To w końcu prawda o nas samych, o maskach, które nosimy na co dzień, i o prawdziwej naturze człowieka, którą dumnie tłumimy pod pojęciem cywilizacji.
Czym jest nowy film Todda Bergera? Nawiązując do wypowiedzi polskiego komika w jednym z jego pamiętnych skeczy: "zacznijmy choćby od tytułu". "Taka piękna katastrofa" to produkcja z charakterem, która po ukończonym seansie zaczyna nasuwać pytanie "O jakiej właściwie katastrofie mówimy – globalnej czy emocjonalnej?". To przede wszystkim obraz człowieczeństwa wypranego ze złudnej otoczki "normalności". To w końcu prawda o nas samych, o maskach, które nosimy na co dzień, i o prawdziwej naturze człowieka, którą dumnie tłumimy pod pojęciem cywilizacji.
Akcja omawianego filmu toczy się w domu jednego z amerykańskich małżeństw podczas coweekendowego brunchu. Sielankowy początek domowej imprezy szybko przeradza się w tytułową katastrofę po tym, jak zebrana gromadka przyjaciół dowiaduje się o skażeniu toksycznym, przed którym nie ma ucieczki. Każda minuta sugerująca nieodwracalny koniec zaczyna wyciągać z gości oraz domowników wszystkie ich słabości, nasuwając przy tym jedno zasadnicze pytanie: "Czy wy się tak naprawdę znacie?".
Najnowszy obraz twórcy "The Sceneters" nie bez powodu kojarzy się z zeszłorocznym filmem Rzeź Romana Polańskiego (choć pojęcie zeszłoroczny odnosi się tu jedynie do daty polskiej premiery). Todd Berger stara się przemycić te same zachowania i tę samą prawdę, co nasz rodak, lecz robi to w sposób o wiele bardziej absurdalny, a przez to i komiczny. Jedynymi dwoma spoiwami łączącymi obie produkcje są z pewnością miejsce akcji oraz typ "kina mówionego", dla którego trudno znaleźć właściwe określenie, bardziej odpowiednie niż "katastrofalna komedia". Katastrofalna w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wszelkie pojedynki toczą się tutaj na poziomie dialogów, zaś widoczne zmiany targające emocjami bohaterów wyciągają z nich niespodziewane zachowania. I ta właśnie kwestia zasługuje na uznanie, gdyż w prostej linii wymaga ona od aktorów umiejętności przekonującej gry we wszystkich znanych nam stanach emocjonalnych, jakie istoty ludzkie potrafią z siebie wydobyć.
[image-browser playlist="" suggest=""]
Siłą produkcji są nie tylko sami aktorzy, ale i ciekawie zbudowane role. Czym byłaby "klaustrofobiczna panika", gdyby nie maniak komiksów dostrzegający w nadchodzącym zagrożeniu ingerencję istot pozaziemskich? Czym byłaby histeria, gdyby nie niespełniona prywatnie dziewczyna wylewające swoje żale i smutki na narzeczonego? Czym wreszcie byłaby nieuchronna katastrofa, gdyby nie wariat wierzący w wyższe ideały oraz głupiutka dziewczynka nie zdająca sobie sprawy z powagi sytuacji? W środku zaś całego tego galimatiasu, standardowo – kilku rozsądnych bohaterów, którzy czują się bezradni we wnętrzu emocjonalnego tornada. Cóż... to jest po prostu piękne.
Najlepszy jednak w tym wszystkim jest fakt, iż twórcy jakże pięknej katastrofy osiągają to, co jest niezwykle trudne w tak napisanym scenariuszu – potrafią przykuć uwagę widza półtoragodzinnym seansem, którego akcja rozgrywa się w jednym miejscu. I choć nie zawsze jest śmiesznie, czasem wręcz dramatycznie, to summa summarum po raz kolejny, jako widzowie, otrzymujemy okazję miło spędzić czas podczas udanej komedii mówionej, lecz nie przegadanej. Osadzonej w jednej lokalizacji, lecz fabularnie nie stojącej w miejscu. Wreszcie komedii, lecz jednak dającej do myślenia, zwłaszcza w ostatnich scenach.
Konkluzja, do której zapewne zdążyliście już dojść, dotyczy zastanawiającego ukierunkowania omawianej produkcji. Taka piękna katastrofa to wbrew przypuszczeniom nie jest komedia prosta, luźna i potrafiąca rozbawić wszystkich do łez. Todd Berger mógł obrać jedną z dwóch dróg – albo stworzyć film absurdalnie śmieszny, nastawiony na skurcze mięśni twarzy i brzucha widza wywołane niekontrolowanym śmiechem, albo też postawić na realizm i próbować powoli wydobywać proste, a przez to właśnie zabawne, ludzkie reakcje, które na co dzień trzymamy na wodzy. Reżyser i jednocześnie scenarzysta poszedł tą drugą ścieżką. Czy jest to minus? Cóż – takich scen, jak w Ace Venturze, nie uświadczycie, ale jeśli chcemy pośmiać się z nas samych - ludzi słabych i wybuchowych - to z pewnością dostrzeżemy piękno tej katastrofy.
Poznaj recenzenta
Adrian ZawadaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat