Tato, nie rób mi obciachu: sezon 1 – recenzja
Tato, nie rób mi obciachu to tegoroczny serial, w którym w roli głównej występuje Jamie Foxx. Jak wypada pierwszy sezon?
Tato, nie rób mi obciachu to tegoroczny serial, w którym w roli głównej występuje Jamie Foxx. Jak wypada pierwszy sezon?
Tato, nie rób mi obciachu to serial komediowy dostępny na platformie Netflix. Fabuła skupia się na ojcu (Jamie Foxx), który przyjmuje do swojego domu córkę, wychowującą się do tej pory z matką. Pojawienie się nastolatki wiąże się z szeregiem nowych doświadczeń, na które początkujący w swojej roli ojciec nie jest przygotowany – tym bardziej, że jego latorośl jest pewna siebie, rezolutna i zdeterminowana, by stawiać na swoim. Komediowe perypetie Sashy (Kyla-Drew) i jej nowej konserwatywnej rodzinki w luźny sposób opowiadają o trudach wychowawczych, przedstawiając zarówno perspektywę ojca, jak i córki.
Nowa produkcja jest typowym sitcomem – cała akcja dzieje się w zasadzie w jednym domu, a my jako widzowie co jakiś czas przenosimy się z salonu do innych pomieszczeń. Twórcy nie zrezygnowali też z nagranego śmiechu, który przy każdej okazji puszczany jest z offu – serial wręcz przesycony jest chichotem nieistniejącej publiczności, wykorzystywanym moim zdaniem aż za często. Niestety, choć pewnie taki był zamysł ekipy, nagrany śmiech nie zawsze pasuje do sytuacji – sitcomowa publiczność ryczy ze śmiechu średnio co pięć minut, podczas gdy tak naprawdę lepsze żarty pojawiają się w akcji bieżącej dużo rzadziej. Warto jednak zaznaczyć - mimo iż z ekranu sypią się raczej suchary, produkcja nie jest zniechęcająca ani też żenująca, jak to często bywa przy luźnych komediach. Da się to obejrzeć bez zniesmaczenia, a to już duży plus.
Poziom humoru, jaki proponuje serial, jest dość typowy – lekkie żarty sytuacyjne i słowne, kąśliwe dialogi i przede wszystkim Jamie Foxx, który wygłupia się na ekranie (nie tylko w roli ojca, ale także innych postaci pobocznych). Aktor zdecydowanie dodaje całości charyzmy i pozytywnej energii, dając z siebie wszystko w swoich rolach - to właśnie jego popisy czy parodie są zwykle najbardziej zabawną częścią seansu. Co ważne, twórcy nie wprowadzają tu obrzydliwego, kloacznego dowcipu, nie lecą także wulgaryzmy, dwuznaczności ani seks. Humor bazuje w głównej mierze na różnicach pokoleniowych i "przypałach", jakie ojciec funduje swojej córce. Jest po prostu normalnie, dość poprawnie – choć salw śmiechu nie doświadczycie, ogląda się to z umiarkowanym entuzjazmem. Sitcomowa formuła produkcji jest widoczna już w pierwszym odcinku, więc jeśli ten Was nie zniechęci, cała reszta również może okazać się akceptowalna. Każdy odcinek serialu trwa niewiele ponad 20 minut, a sezon liczy tylko 8 epizodów – całość można śmiało łyknąć na raz i nie zajmie to dużo czasu.
Choć opis produkcji może wskazywać na jakieś ambitne próby poruszenia tematu rodzicielstwa, nic takiego tu nie uświadczycie. Problemy, z jakimi borykają się bohaterowie, to typowe problemy dnia codziennego i w każdym odcinku przewija się ich przynajmniej kilka. Epizody można w zasadzie oglądać losowo, ponieważ wydarzeniom na ekranie nie towarzyszy żadna głębsza historia, która rozgrywałaby się w tle (no, może poza dziwnym love-hate relationship przyjaciela i siostry głównego bohatera, ale nie ma to żadnego znaczenia dla głównej fabuły). Warto wspomnieć, że nie tylko Brian i Sasha grają tu główne skrzypce – przez dom przewijają się również inne (trochę płaskie i stereotypowe, ale wciąż barwne) postacie, dzięki czemu akcja toczy się dość wartko, bez dłużyzn. Na ekranie zawsze jest tłoczno i dużo się dzieje, a seans faktycznie mija w mgnieniu oka.
Tato, nie rób mi obciachu nie jest wyjątkową produkcją, ale nie jest też niczym złym. Dla mnie – typowy przeciętniak i odmóżdżacz do zapomnienia. Forma produkcji jest jasna, nikt nie udaje, że ma być ona czymś więcej, niż w istocie jest, zatem nie czuję się oszukana czy zawiedziona tą fabułą. Suche, sztampowe żarty bohaterów momentami są tak absurdalne, że faktycznie bawią, jednak jeśli poszukujecie jakiejś ambicji - nie ma się co łudzić, tu jej nie znajdziecie. Serial jest do przyjęcia – o ile lubicie totalnie nieangażujące emocjonalnie, lekkie historie do puszczenia w tle w wolny dzień.
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat