Teardown - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 21 kwietnia 2022Teardown opuściło wczesny dostęp na Steamie. Czy warto zapoznać się z pełną wersją gry?
Teardown opuściło wczesny dostęp na Steamie. Czy warto zapoznać się z pełną wersją gry?
Minecraft przetarł szlaki dla stworzonych z voxeli gier nastawionych na budowanie i takie tytuły dziś nikogo już nie dziwią. Szwedzkie studio Tuxedo Labs postanowiło zrobić coś zupełnie odwrotnego: ich Teardown to produkcja, w której gracze muszą niszczyć znajdujące się w świecie obiekty, a możliwości destrukcji są naprawdę imponujące.
Choć na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się, że jest to klasyczny sandbox, pozbawiony większego celu, to twórcy nie zapomnieli o fabule. Mamy tu kampanię z całkiem sprytnie wplecioną opowieścią, która przedstawiana jest głównie w formie wiadomości e-mail. Główny bohater jest jednym z pracowników Löckelle Teardown Services, a firma ta ledwo radzi sobie z utrzymaniem na rynku. Protagonista decyduje się więc na podejmowanie szemranych, ryzykownych zleceń.
Kampania nie jest może zbyt długa, ale jest zaskakująco ciekawa i zróżnicowana, choć po paru godzinach we znaki daje się stosunkowo niewielka liczba map. Same zadania są za to naprawdę różne: raz musimy zniszczyć budynek, innym razem utopić luksusowe samochody lub coś ukraść. Nie brak też zadań z limitem czasowym, które szczególnie trzymają w napięciu. W takich sytuacjach liczy się odpowiednie zaplanowanie całego skoku, przygotowanie sobie optymalnej trasy ucieczkowej i zrealizowanie wszystkiego zgodnie z założeniami. Czasami mamy również możliwość wykonania opcjonalnych zadań lub poszukania dodatkowych przedmiotów, które zapewnią nam więcej gotówki. Tę zaś możemy przeznaczyć na zakup ulepszeń naszego sprzętu.
Kończąc kolejne etapy kampanii, odblokowujemy zawartość w postaci map i narzędzi do dwóch pozostałych trybów: wyzwań oraz sandboxa. Ten pierwszy to zestaw różnego rodzaju misji, które polegają na przykład na dokonywaniu jak największych zniszczeń czy pozyskiwaniu największej liczby przedmiotów w określonym czasie. Sandbox to zaś dokładnie to, czego można oczekiwać po nazwie - wirtualna piaskownica, w której możecie bawić się w zasadzie bez ograniczeń związanych z limitami czasowymi, amunicją itp.
Największą siła Teardown jest przede wszystkim oferowana graczowi swoboda, którą dostrzega się niezależnie od wybranego trybu. Dobierając odpowiednie narzędzia, jesteśmy w stanie zniszczyć w zasadzie wszystko i wygląda to zaskakująco efektownie mimo dość oklepanej, opartej o voxele oprawy. Szkło pęka pod naporem młota, strzelba pozwala dziurawić ściany, a celnie wymierzona butla z gazem umożliwia wysadzanie całych pomieszczeń. Obserwowanie skutków naszych działań, nawet bez skupiania się na jakichkolwiek celach misji, sprawia sporo frajdy!
Muszę przy tym przyznać, że choć zwykle nie jestem fanem limitów czasowych, tak tutaj pasują one naprawdę dobrze, głównie z jednego, prostego powodu. Licznik czasu uruchamia się dopiero w określonych momentach, a wcześniej mamy możliwość odpowiedniego przygotowania się. Z pomocą przychodzi także możliwość zapisu w dowolnym momencie, a więc nic nie stoi na przeszkodzie, by wczytywać stan gry i próbować modyfikować naszą strategię do skutku. Twórcy poszli zresztą o krok dalej i z poziomu menu możemy dostosować sobie limit, zwiększając go maksymalnie nawet o dodatkową minutę, tak więc w zasadzie każdy ma możliwość przystosowania zabawy do swoich umiejętności.
Mankamentem jest trudne do przewidzenia zachowanie niektórych obiektów. Większość działa dokładnie tak, jak można się tego spodziewać, ale sporadycznie natrafimy na przykład na przedmiot, który musimy podnieść i z tym bywa... różnie. Raz udaje nam się ciągnąć za sobą pozornie wielki obiekt, innym razem nasz bohater nie jest w stanie podnieść czegoś dużo mniejszego. To potrafi frustrować, szczególnie w momencie, gdy czujemy na karku zimny oddech upływającego nieubłaganie czasu.
Jak wspominałem wcześniej, Teardown ogląda się z przyjemnością. Nie jest to oczywiście fotorealistyczny styl, ale oprawa zdecydowanie może się podobać, o ile oczywiście nie macie alergii na twory minecraftopodobne. Kanciastość voxeli jest tu zresztą umiejętnie maskowana poprzez naprawdę liczne efekty, takie jak płomienie, dym czy odbicia w wodzie. Warto jednak pamiętać, że pecetowe wymagania się spore - na moim kilkuletnim już pececie z kartą GeForce 1060 6Gb i przy średniej jakości grafiki zdarzały się zauważalne spadki płynności, zwłaszcza w momentach, gdy na ekranie działo się sporo.
Teardown to produkcja nietypowa, ale zarazem też i dowód na to, że eksperymenty się opłacają. Gra zdecydowanie wyróżnia się na tle konkurencji, a przy tym jest po prostu bardzo grywalna i satysfakcjonująca. Świetnie sprawdzi się zarówno w klasycznej formie, przy przechodzeniu kampanii, jak i w krótszych sesjach nastawionych wyłącznie na szaloną rozwałkę w trybie sandboxowym. Dodajmy do tego aktywną społeczność moderów i otrzymujemy tytuł ze sporym potencjałem, który może przyciągnąć graczy na wiele godzin.
Plusy:
+ efektowna i satysfakcjonująca rozwałka;
+ zróżnicowane zadania w trybie kampanii;
+ solidna oprawa.
Minusy:
- sporadyczne problemy z fizyką;
- lokacji mogłoby być nieco więcej.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat