Technologiczny mistycyzm
W siódmym odcinku Defiance w końcu odrywamy się od powierzchni ziemi. Niestety chwilę później spadamy z orbity wraz z tzw. deszczem brzytew (lub żyletek, jak kto woli).
W siódmym odcinku Defiance w końcu odrywamy się od powierzchni ziemi. Niestety chwilę później spadamy z orbity wraz z tzw. deszczem brzytew (lub żyletek, jak kto woli).
Większą część "Goodbye Blue Sky" poświęcono Irisie, Sukarowi i w pewnym stopniu wierzeniom oraz zwyczajom irathieńskim. "Córka" Nolana ma kolejną wizję, w której we wspomnianym deszczu brzytew ginie przywódca Jeźdźców. Jak się okazuje – była ona prawdziwa. No, przynajmniej do pewnego momentu. Podczas swego rodzaju ceremonii pogrzebowej, w której ciało zmarłego zanurza się w jakimś kwasie(?) w celu rozpuszczenia wszystkiego oprócz kości, Sukar nagle wstaje i od tego momentu niczym obłąkany dąży do sobie tylko znanego celu, w czym koniecznie musi mu pomóc Irisa.
Wszystko niby ładnie: poznaliśmy kolejne votańskie zwyczaje, Noah Danby w końcu mógł się bardziej wykazać (i wyszło mu to całkiem nieźle), ukazano mocną więź Irisy z "swoimi" mimo "ludzkiego" wychowania, a także jej silną wiarę, o którą nie boi się walczyć. Nie obyło się jednak bez kilku zgrzytów.
Zacznijmy od samego deszczu – wygląda prawie jak zrzut bomb kasetowych (albo przynajmniej granatów), ale jakimś cudem fragment trafiający Sukara wbija się tak, jakby spadł z trzeciego piętra. Wydawałoby się, że powinien przynajmniej urwać rękę. Dziwne, zwłaszcza że postać i tak ginie, więc można to było pokazać trochę drastyczniej. Niejasne jest dla mnie także to, dlaczego przywódca Jeźdźców pada po kilku strzałach z pistoletu, skoro chwilę wcześniej "przyjął na klatę" (dosłownie) strzał z dubeltówki z kilku metrów. Niby mowa jest o tym, że po wykonanym zadaniu nanity się wyłączyły – no dobrze, ale przecież wtedy wspomniana misja nie była jeszcze zakończona.
[video-browser playlist="635696" suggest=""]
Cały ten wątek nie do końca mnie przekonał. Sukar biega w nieokreślonym celu jak opętany, Irisa sama nie wie, jak dokładnie ma się zachowywać, a przez brak wcześniejszego poinformowania o faktycznym zagrożeniu w ogóle nie czuć presji wiszącej w powietrzu. Wisienką na tym torcie niedopracowań jest fakt, że tak po prostu można zdalnie włączyć silniki w jakimś wraku spadającym z orbity. Zastanawiają (w pozytywnym znaczeniu) wizje Irisy, ale scenarzyści uparcie nie chcą nam powiedzieć nic więcej.
Zdecydowanie ciekawiej jest, o ironio, w wątkach "mówionych", jak chociażby tym z Nicolette. Była pani burmistrz niby przypadkiem szuka u McCawleyów schronienia przed deszczem, ale wszyscy (w tym my, widzowie) zdajemy sobie sprawę z tego, że tak naprawdę poszukuje Bircha. Fionnula Flanagan świetnie spisuje się w roli osoby pewnej siebie, wręcz bezczelnej, która bezpardonowo udaje pełnię niewinności. Miło było zobaczyć Rafe’a nie dającego się "wkręcić", stanowczego i zdecydowanego bronić rodziny za wszelką cenę.
Interesująco zrobiło się także w relacji Stahmy i Kenyi. Trudno było się nie uśmiechnąć podczas wymiany zdań na temat ludzkiej seksualności i – jak widać niemalże sławnego nawet wśród Votanów – kobiecego punktu G. Ponownie na wierzch wychodzą różnice kulturowe (podobnie jak w rozmowie Alaka z Christie, której średnio podoba się pomysł kąpieli rodzinnej w "stroju" z koralików), ale siostra Amandy swoim czułym głosem szybko łagodzi sytuację. Od razu dało się wyczuć, że wizyta żony Dataka może skończyć się... tak, jak się skończyła.
[image-browser playlist="589447" suggest=""]
©2013 Syfy
Nie będę ukrywał, że Stahma trochę zaskoczyła mnie swoim zwierzeniem. Kobieta wcześniej ukazywana jako silna, podstępna i kierująca poczynaniami męża okazuje się zmęczona byciem służącą w domu. Po "zrobieniu czegoś dla siebie" z Keyną szczerze przeraziła się na myśl o tym, że Datak mógłby się o czymkolwiek dowiedzieć. Tym razem żart jednak zrozumiała i przyjęła z uśmiechem, a nie oburzeniem (jak wcześniejszy), czyżby więc miała trochę zmięknąć?
Trudno oprzeć się wrażeniu, że Defiance idzie w nie do końca dobrym kierunku. Owszem, niektóre postacie są całkiem interesujące, a i do pewnych wątków trudno się przyczepić, jednak niezupełnie tego spodziewałem się po obejrzeniu pilota. SF z każdym odcinkiem jest coraz mniej, a zamiast rozwijać intrygujące motywy (kopalnie!), twórcy serwują nam zbędne zapychacze. Oby coś się wreszcie zmieniło.
Poznaj recenzenta
Janusz WyczołekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat