„Teen Wolf”: Polujemy na tych, którzy na nas polują – recenzja
Teen Wolf w 5. odcinku to nie tylko przyzwoity wielowątkowy epizod, ale także nowe rozdanie kolejnej partii kart w zagadkowej fabule sezonu, zarysowujące ciekawe wątki na przyszłość.
Teen Wolf w 5. odcinku to nie tylko przyzwoity wielowątkowy epizod, ale także nowe rozdanie kolejnej partii kart w zagadkowej fabule sezonu, zarysowujące ciekawe wątki na przyszłość.
Teen Wolf w poprzednim odcinku wyjawił widzom, że Człowiek Bez Ust był jedynie pionkiem w rękach Benefactora, a podobnych mu asasynów jest w Beacon Hills więcej. Bardzo ciekawie ogląda się młodych Łowców Głów w akcji, gdyż są oni w tym samym wieku co bohaterowie, przez co stanowią dla nich równego wroga. Prawdą jest, że posiadają lepsze gadżety i potrafią zaatakować z zaskoczenia - jak jednak pokazała końcówka odcinka, Wataha Alfy nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Wyrównała walkę, tym samym samoistnie wprowadzając w życie maksymę, która przyświeca wszystkim łowcom istot nadprzyrodzonych, jak zgrabnie pod koniec odcinka przypomniała Chrisowi Argentowi przedstawicielka meksykańskiej rodziny Calevaras: "Polujemy na tych, którzy na nas polują". Wyjątkowo trafioną decyzją była także ta, by walka o życie bohaterów znów toczyła się na boisku do lacrosse’a w takt głośnej i żywiołowej muzyki klubowej. Takie rozwiązanie zawsze dobrze sprawdzało się w przeszłości. W najnowszym sezonie wypada równie korzystnie.
Seria 4 stanowi zresztą pewien powrót do korzeni serialu, w równych dawkach mieszając młodzieżowe dramaty i nadprzyrodzoną otoczkę. Taka formuła sprawdziła się na początku, a choć niezmiernie miło i emocjonująco było oglądać wyjątkowo mroczne i w pełni horrorowe rozwiązania, które twórcy zaserwowali nam w (najlepszym) sezonie 3., to dobrze jest zobaczyć odcinki, które swoją stylistyką odwołują się do początków. Przywołanie tej nieco luźniejszej koncepcji pozwoliło także na powrót specyficznego humoru, który zawsze był niezwykłym dodatkiem do serialu. Wymiana zdań między Kirą, Scottem i Stilesem przed meczem, opierająca się na grze słownej z angielskim sformułowaniem catch someone red-handed (złapać kogoś na gorącym uczynku), stanowi świetny przykład na ten szczególny rodzaj dowcipu, który kupił miliony widzów zasiadających co tydzień do produkcji Jeffa Davisa.
[video-browser playlist="633565" suggest=""]
Inną korzystną cechą serialu, obecną w "I.E.D", a nabytą w późniejszych odsłonach produkcji, jest zgrabne żonglowanie różnymi wątkami. Pokazywanie nam problemów poszczególnych bohaterów pozwala utrzymać uwagę widza w każdej minucie i żonglować ciekawymi pomysłami, jakie twórcy mają na konkretne historie. A choć tym razem akcja nie jest tak rozpędzona jak jeszcze w kilku poprzednich epizodach, to i tak stanowi interesujące zawiązanie fabuły, które na pewno dostanie swoje intrygujące rozwinięcie w kolejnym odcinku, będącym już półmetkiem najnowszego sezonu.
Niezwykle ciekawa wydaje się w szczególności mantra wygłaszana przez wilkołaki przed śmiercią: "Słońce. Księżyc. Prawda". Sugeruje ona, że obydwie ofiary z Listy Śmierci odkrytej przez Lydię należą do jednej watahy bądź nawet jakiejś wspólnej sekty. Szczególne zwrócenie uwagi na te nietypowe słowa może oznaczać, że będę one miały znaczenie w dalszej części sezonu.
Zagadek z wątkiem Benefactora jest zresztą znacznie więcej. Dlaczego hasłami do złamania kodu są akurat imiona Allison i Aidena? Czy poznanie trzeciego imienia naprowadzi nas na to, kim może być tajemniczy zleceniodawca?
Czytaj również: "Teen Wolf" - będzie 5. sezon. Obejrzyj panel z Comic-Con
Bardzo zgrabnie rozwijany jest także wątek umiejętności. Lydia wciąż nie wie, jak dokładnie działają jej moce ani jak może je kontrolować (wydaje się, że to one wciąż kontrolują ją*), zaś Derek zaczyna obawiać się, iż jego wilcza natura zaczyna go stopniowo opuszczać. Na dodatek problemy ze złością przejawiane przez Liama stają się silniejsze przez połączenie ich z mocą wilkołaka. Bohaterowie muszą się nauczyć oswajać z nową rzeczywistością, która ich otacza, wszystko jednak wskazuje na to, że sprawa nie będzie prosta.
Wszystkie te elementy sprawiają, że 5. odcinek zarysowuje ciekawe wątki na przyszłość, stanowiąc tym samym interesującą partię w wieloodcinkowej grze, jaką z widzami prowadzą twórcy. Jestem niezwykle ciekawy, jakie karty odsłonią przed nami w następnym tygodniu.
* Jak to ładnie określiło Entertainment Weekly w swoim artykule dotyczącym 5. odcinka: "She’s not crazy, she just Banshees a lot".
Poznaj recenzenta
Michał KaczońDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat