The 100: sezon 3, odcinek 16 (finał sezonu) – recenzja
I tak oto kończy się pewien rozdział w historii serialu The 100. Jak to w tej produkcji bywa, nie obyło się bez wyboru rodem z greckiej tragedii, którego wynikiem zawsze jest coś złego. Jakie będą konsekwencje wyboru dokonanego przez Clarke? Przekonamy się za jakiś czas, ale póki co nie wybiegajmy zanadto w przyszłość. Ważniejszym pytaniem jest – jak wypadł finał 3 sezonu?
I tak oto kończy się pewien rozdział w historii serialu The 100. Jak to w tej produkcji bywa, nie obyło się bez wyboru rodem z greckiej tragedii, którego wynikiem zawsze jest coś złego. Jakie będą konsekwencje wyboru dokonanego przez Clarke? Przekonamy się za jakiś czas, ale póki co nie wybiegajmy zanadto w przyszłość. Ważniejszym pytaniem jest – jak wypadł finał 3 sezonu?
Jak słusznie domyślali się nasi czytelnicy, to Clarke przyjęła w siebie Płomień przepuszczając sobie krew – „Mount Weather style” – od Ontari. Tym samym, na czas zabiegu, mogła scalić swój umysł z ALIE 2. To jednak nie wystarczyło i Clarke musiała przyjąć chip, żeby wyłączyć ALIE od środka. I tak zaczyna się odcinek. W Mieście Światła Clarke spotyka znajomą twarz, a w tym czasie reszta próbuje powstrzymać intruzję Ziemian. Na drugim, a właściwie trzecim froncie, Monty próbuje powstrzymać Jaspera, a Raven niczym Tank z Matrixa stara się prowadzić Clarke po niegościnnej Utopii stworzonej przez sztuczną inteligencję. Porównanie do filmu sióstr Wachowskich jest zresztą odpowiednie dla całej akcji w Mieście Światła. Plus należy się twórcom za ten dość oczywisty, ale prawidłowo wykonany ukłon w stronę, z obecnej perspektywy już klasycznego, filmu sci-fi.
Mimo tego, że akcja musiała być prowadzona na tyle szybko, żeby zdążyć wszystko zamknąć, to odcinek ma swój niespieszny rytm. To zasługa podzielenia finału na dwie części, dzięki czemu bohaterowie mają chwilę na przypomnienie sobie o starych urazach, albo na uronienie łzy żalu czy tęsknoty. Wszystko jest wyważone, końcówka trzyma w napięciu, szczególnie, że do samego końca nie wiadomo jaką decyzję podejmie Clarke. I cóż, doszedłem tutaj do pierwszej wady tego epizodu. Choć nikt nigdy nie starał się nas oszukać, że to nie Clarke jest centralną postacią całego serialu, to nieco męczące jest to, że to ona musi podejmować wszystkie najtrudniejsze decyzje. Oczywiście, kumulacja tego wszystkiego fantastycznie zmienia tę postać i w świetle wszystkiego co się wydarzyło, to nie mógł być nikt inny. Mimo to trochę szkoda, że jej sylwetka dominuje w tym odcinku. Trochę narzekam, ale z drugiej strony nie zapomniano o Jasperze, Octavii czy Murphym. Najbardziej podobała mi się scena z udziałem tego pierwszego. Jak widać, dla niektórych Miasto Światła nie było więzieniem, tylko prawdziwym Rajem, gdzie można być w końcu szczęśliwym. Satysfakcji dostarczyło też rozstrzygnięcie sprawy Octavii i Pike’a. Dobrze zrealizowane i odpowiednio przygotowane na przestrzeni ostatnich odcinków.
Co do tego, że Miasto Światła jest Rajem, śledząc finałową konfrontację między ALIE i Clarke nie sposób się choć częściowo z tym nie zgodzić. Nagle, dosłownie na kilka chwil, ALIE wyrasta na postać pozytywną, szczególnie w perspektywie tego, co nadchodzi. Jej metody są kontrowersyjne, ale czy jest jakaś alternatywa? Osobiście nie mam pojęcia, bo powstrzymanie kolejnej apokalipsy wykracza dalece poza sprawczość bohaterów. Oby scenarzyści znaleźli intrygujące rozwiązanie i zapewnili nam emocjonujący kolejny sezon.
Obecna seria żegna się z nami w bardzo dobrym stylu, choć finał zalatuje nieco starymi schematami. Brakowało tutaj świeżych rozwiązań, może bardziej kontrowersyjnych decyzji. Mimo to całość wypada bardzo pozytywnie – dostaliśmy akcję, dramat, trudny wybór i ambiwalentne uczucia bohaterów. Do oceny dodaję jedno oczko, może nieco na wyrost, ale z kredytem zaufania, że kolejna seria będzie jeszcze lepsza.
Źródło: zdjęcie główne: The 100
Poznaj recenzenta
Paweł KicmanDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat