The 100: sezon 5, odcinek 11 – recenzja
The 100 zbliża się do finału i na razie wywołuje co najwyżej przeciętne odczucia, bo wyraźnie widać, że nie jest to poziom poprzednich sezonów. Nowy odcinek rzuca trochę światła na niektóre aspekty.
The 100 zbliża się do finału i na razie wywołuje co najwyżej przeciętne odczucia, bo wyraźnie widać, że nie jest to poziom poprzednich sezonów. Nowy odcinek rzuca trochę światła na niektóre aspekty.
Na wstępie jednak muszę narzekać: wątek Abby-ćpunki jest totalnym nieporozumieniem tego sezonu The 100. Ten odcinek utwierdził mnie w przekonaniu, że twórcy nie tyle nie mieli pomysłu na postać, co wymyślili wątek oparty na nudnych kliszach i kiepsko odtworzonych schematach. Abby w tej wersji jest nie do zniesienia i staje się postacią, która jest zbyteczna i irytująca. Sytuacja z Clarke i próba ratowania Abby przed nią samą nie wnosi do serialu ani emocjonalnego uderzenia. ani głębszego znaczenia fabularnego. A to też ma wpływ na Clarke, która nieudolnie ukazuje matczyne uczucia wobec przybranej córki i staje się w dużej mierze hipokrytką własnej historii. Dziewczynka na to doskonale zwraca uwagę.
Cała opowieść Abby o tym, co się wydarzyło w bunkrze mogła się obyć bez wątku narkotyków. Historia o tym, jak Abby, Kane i przede wszystkim Octavia stali się tym, kogo poznaliśmy po latach, jest ciekawa, mocna i z soczystym pomysłem. Widzimy, ile Octavia musiała poświęcić, by uratować ludzi, którzy obdarzyli ją mianem przywódczyni. Dzięki jej trudnym, ale bezpardonowym decyzjom można postaci współczuć, zrozumieć i bardziej sympatyzować. Sceny w jadalni pokazują świetne emocje, a wątek kanibalizmu - choć wydaje się logiczny - pokazuje wielki akt desperacji. Dobry pomysł został nieźle zrealizowany.
Wątek Echo i spółki przygotowujących się do dywersji przed nadchodzącą bitwą jest poprawny. Widzimy solidny rozwój poszczególnych motywów doprowadzający do zmiany wizerunku Diyozy, która chce pomóc w tym,. by do walki nie doszło. Stawka jest coraz wyższa, bo losy ludzkości są w niej ceną, jaką zapłacą obie strony. Nie jestem jednak przekonany do ruchu, by zdradzić szefowi bandytów, że Octavia wie o jego planach bitewnych. To tego typu przekombinowanie, które nie ma racji bytu i większego sensu. Jedynie niepotrzebnie komplikuje coś, czego cel jest oczywisty. Najbardziej niepotrzebnym w tym miejscu wątkiem jest Raven i jej romans. Wątki romantyczne trzeba umieć wprowadzać z wyczuciem czasu i sensem. Obu czynników tutaj zabrakło.
Ten odcinek kładzie ostatnie fundamenty pod wielki dwuodcinkowy finał sezonu, gdzie dojdzie do ostatecznej walki o Ziemię. Problem w tym, że nie czuję w tym momencie, by droga do tego wydarzenia była warta tego czasu. Momentami ten sezon jest przeciągany, zapychany niepotrzebnymi wątkami i słabymi decyzjami. Coś, co do tej pory było ciekawym i wartym uwagi serialem, staje się oznaką braku pomysłu. Gdzieś po drodze to wyparowało. A szkoda. Pozostaje liczyć, że finał wynagrodzi niedociągnięcia.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat