The 100: sezon 6, odcinek 1 - recenzja
The 100 zmienia się w 6. sezonie, pozwalając twórcom wyciągnąć wnioski z niedociągnięć i stworzyć praktycznie łagodny reboot serialu. Jak się zapowiada ta nowość?
The 100 zmienia się w 6. sezonie, pozwalając twórcom wyciągnąć wnioski z niedociągnięć i stworzyć praktycznie łagodny reboot serialu. Jak się zapowiada ta nowość?
The 100 powraca od razu do miejsca, w którym zakończył się poprzedni sezon. Takim sposobem twórcy wykorzystują to jako punkt wyjścia do - mam nadzieję - nowej odsłony serialu. Mają szansę na stworzenie czegoś, co zmieni kierunek The 100 i praktycznie nada mu nowe życie na nadchodzące lata. Pierwszy odcinek pod tym względem na razie buduje potencjał dość powoli i spokojnie, nie odkrywając wszystkich kart (dobra decyzja!), więc trudno jeszcze ocenić, czy nowy pomysł może sprawić, że będzie to serial lepszy i po prostu inny.
To nie znaczy, że nie ma kontynuacji wątków, więc pomimo nowego rozdziału, nadal jest to produkcja dla osób, które oglądały poprzednie sezony. Chodzi głównie o interakcje pomiędzy bohaterami wynikające z dawnych doświadczeń. Głównie odgrywają tutaj role różne animozje - zwłaszcza wobec Clarke i jej decyzji z poprzedniej serii oraz Raven wobec Abby. To buduje odpowiednią spójność i daje pole do emocjonalnego dojrzewania postaci. Dobrze to wygląda w tym drugim przykładzie, gdzie trauma jest największa, więc niechęć, a nawet wrogość jest wiarygodna.
Zaskoczeniem jest fakt, że twórcy praktycznie zabili aż dwóch bohaterów w premierowym odcinku. Najpierw Shaw ginie na powierzchni planety podczas ucieczki przed szarańczą. Ta postać nie nabrała jakiegoś większego znaczenia w tej historii, a jego relacja z Raven jest zaledwie poprawna, więc trudno mi tu doszukać się jakichś emocji. Większe są w kwestii Kane'a, który w wyniku działań Abby wraca do żywych, by potem się wykrwawić. Dobrze wyglądają tutaj dwa aspekty: po pierwsze obudzenie Octavii, której agresja i jednokierunkowe myślenie nadal przoduje i wydaje się być problemem na przyszłość. Jeśli bohaterowie nie pozostawią błędów za sobą, jak mogą stworzyć nową cywilizację? Historia może się powtórzyć. Po drugie - emocje, które wychodzą w momencie, gdy Kane praktycznie umiera. Niby jest tutaj furtka, by go uratować, bo wprowadzili go w stan hibernacji, ale czy jest to potrzebne? Takie zmiany są po latach konieczne, by serial dojrzewał, rozwijał się w innych kierunkach, a tym samym, by bohaterowie nabierali doświadczeń, które ich zmienią. A to może mieć dobry wpływ na Abby, której wątek w poprzednim sezonie wyglądał fatalnie. Kane, choć jest jedną z lepiej wykreowanych postaci, może nadać tempo rozwoju innym i na razie taki scenariusz wydaje się bardziej atrakcyjny.
Spece od efektów specjalnych zadbali o to, by nowa planeta (a tak właściwie to księżyc) nie sprawiała wrażenia kopii Ziemi. Bawią się kolorystyką, widokami na niebie i fauną, która nie jest zbyt przyjazna. Jednakże scena na dziwne osiedle wydaje się zaskakująco niedopracowana, sztuczna. Wiemy, że zdjęcia kręcone są w lokacjach na Ziemi, więc trudno stworzyć iluzję, że jesteśmy na innej planecie. Na razie udaje się to poprawnie. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę kwestię czerwonego słońca, które wywołuje jakieś dziwne szaleństwo w ludziach. Dostrzegam jednak w tym motywie duże ryzyko na schematyczne rozwiązania fabularne, które będą stanowić punkt wyjścia do kolejnych konfliktów. Nie jest to jakiś szczególnie atrakcyjny pomysł i sprawia wrażenie pójścia na łatwiznę. Obym jednak się mylił.
Murphy nigdy nie był postacią, którą można było darzyć sympatią. Taki ma sposób bycia i charakter. Jednak przez te sezony zmienił się w kogoś ciekawszego, kto nie irytuje głupimi zachowaniami i ma jakiś sens w swojej specyficzności. Ten odcinek trochę to psuje, wracając do mało przemyślanych decyzji bohatera, którego różne działania stają się denerwującym dodatkiem, nieniosącym ze sobą nic interesującego czy wartego tego czasu.
Przez cliffhanger związany z wpływem słońca na zmysły trudno tak naprawdę wywnioskować, w którym kierunku to pójdzie. The 100 potrafi jednak zaintrygować i pobudzić ciekawość na tyle, że chce się zobaczyć, jaki pomysł mają twórcy na ten sezon. Jest nieźle, większość interakcji pomiędzy postaciami jest dopracowana i ma emocjonalny fundament. Jako wstęp do czegoś nowego premiera 6. sezonu spełnia swoją rolę całkiem solidnie.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat