The Expanse: sezon 5, odcinek 6 - recenzja
Data premiery w Polsce: 3 listopada 2016Amos nadal znajduje się na pierwszym planie The Expanse. Niestety, to, co miało być siłą sezonu, tym razem okazało się najsłabszą stroną odcinka.
Amos nadal znajduje się na pierwszym planie The Expanse. Niestety, to, co miało być siłą sezonu, tym razem okazało się najsłabszą stroną odcinka.
Szósty epizod The Expanse za nami i można zaryzykować stwierdzenie, że fragmentaryczna forma sezonu niekoniecznie działa na jego korzyść. Po pierwsze – jak na razie wątek wątkowi nierówny. Niektóre historie rozwijane są w obszerny i skrupulatny sposób, inne stanowią margines całej fabuły. Po drugie, czas ekranowy nie jest sprawiedliwie dzielony. Podczas gdy niektóre postacie dosłownie dominują opowieść, pozostałe muszą walczyć o cenne minuty (a nawet sekundy) ekranowe. Co więcej, te najbardziej rozwinięte wątki niekoniecznie są najatrakcyjniejsze fabularnie. Być może każde zastosowane rozwiązanie ma swój cel, ale nie da się ukryć, że przy bieżącej odsłonie akcenty nie zostają rozłożone należycie.
Spróbujmy przeanalizować ten problem na przykładzie Amosa i Clarissy. Bohaterowie wydostali się już ze zrujnowanego więzienia i obecnie zmierzają do Baltimore, gdzie spodziewają się znaleźć pomoc. Ich podróż wypełnia lwią część odcinka. Iście survivalowy charakter opowieści nie przynosi jednak emocji, do których przyzwyczaił nas serial. Praktycznie na żadnej płaszczyźnie nic się nie dzieje. Jedyna ewolucja odbywa się na poziomie relacji Amosa i Clarissy, jednak czy ten kierunek zasługuje na miano szczytowego punktu odcinka? Wnioski płynące ze śledzonych przez nas wydarzeń są dość tendencyjne i można było je odczytać dużo wcześniej, chociażby w The Walking Dead. Złe czasy popychają dobrych ludzi do robienia niegodziwych rzeczy. Mimo że Clarissa pod koniec odcinka pozwala sobie na defetystyczną konkluzję, my nie mamy wątpliwości, że zarówno ona, jak i Amos, pomimo popełnionych czynów, znajdują się po jasnej stronie mocy.
Wątek ziemski wypełniony jest refleksją i zaskakująco powolnym tempem. Tego typu motywy często działają na korzyść opowieści, w tym przypadku stanowią niepotrzebną zapchajdziurę. Historię tej dwójki można było skrócić o połowę, nie tracąc, tego, co w niej najważniejsze. Twórcy zdecydowali się jednak na inny zabieg, wynikiem czego cierpią pozostałe wątki. Nie od dziś wiadomo, że The Expanse prezentuje się najlepiej, gdy podkręca tempo i stawia na sceny walki. W bieżącej odsłonie dostajemy próbkę wielkich emocji podczas świetnej kosmicznej sekwencji z udziałem Drapper i Alexa. Po raz kolejny serial stawia na nieszablonowe podejście do scen akcji i znów odnosi sukces. Niestety, historia tej dwójki szybko zostaje urwana, a bieg wydarzeń przenosi nas do pozostałych bohaterów. Perspektywa jednak nie jest najgorsza, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to Alex i Bobby będą generatorami najbardziej emocjonujących wydarzeń w sezonie.
Dużo istotnych rzeczy dzieje się również u Marco Inarosa. Okazuje się, że nasz charyzmatyczny lider nie jest wcale tak mocny, jak wcześniej się wydawało. Co więcej, jego pozycję wśród własnych ludzi także da się zakwestionować. Wszystko przez skomplikowaną sytuację rodzinną oraz obecność Naomi na pokładzie statku. Dobrze, że The Expanse uczłowiecza Inarosa, nie czyniąc z niego klasycznego wszechpotężnego villaina. Jego niedoskonałości czynią go jeszcze bardziej nieprzewidywalnym i złowieszczym, co stanowi doskonały potencjał do wykorzystania w przyszłości. Dobrze rokują również napięte stosunki między nim i Drummer. Bohaterka domyśla się już zapewne, że Naomi uwięziono na statku Inarosa. To kolejny punkt sporny pomiędzy liderem Wolnej Floty a nieustraszoną kosmiczną wojowniczką. Wciąż jednak są to rzeczy, na które czekamy. Można odnieść wrażenie, że twórcy przygotowują nas na kolejny skok adrenaliny w stylu tego, który odczuliśmy przy czwartym odcinku. Pytanie jednak brzmi, czy tak ten sezon będzie wyglądał do końca – epizody przejściowe prowadzące do kolejnych pojedynczych kulminacji.
Hegemonie Amosa i Inarosa zupełnie zepchnęły na margines Chrisjen i Holdena. Ta pierwsza co prawda otwiera odcinek, ale nie dane nam jest usłyszeć kolejnych krwistych wulgaryzmów w jej wydaniu. Mamy tu więc sytuację przypominającą nieco Grę o tron na dalszym etapie – nagromadzenie wątków jest takie duże, że ciężko zrównoważyć fabularnie wszystkie historie i zaserwować bohaterom taką samą ilość czasu ekranowego. Miejmy nadzieję, że uda to się zbalansować odpowiednio na dalszym etapie serialu. The Expanse po prostu na to zasługuje.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1974, kończy 50 lat