The Fosters: sezon 4, odcinki 7-10 (finał sezonu 4A) – recenzja
Serial The Fosters zakończył właśnie pierwszą połowę czwartego sezonu. Ostatnie odcinki były dobrze skrojonym spektaklem o marzeniach, a przede wszystkim o wysiłku, jaki trzeba włożyć w ich realizację. Nie obyło się również bez dramatu, dzięki któremu letni finał pozostawia nas z palącym uczuciem niedosytu.
Serial The Fosters zakończył właśnie pierwszą połowę czwartego sezonu. Ostatnie odcinki były dobrze skrojonym spektaklem o marzeniach, a przede wszystkim o wysiłku, jaki trzeba włożyć w ich realizację. Nie obyło się również bez dramatu, dzięki któremu letni finał pozostawia nas z palącym uczuciem niedosytu.
Rodzina Adams-Foster przechodziła ostatnio trudne chwile. Walka o utrzymanie domu, poszukiwanie pieniędzy na jego spłatę, pakowanie się, potem rozpakowywanie, a do tego opieka nad pięciorgiem nastolatków jest niełatwym zadaniem. Może Stef i Lena radzą sobie z tym raz lepiej, raz gorzej, ale na pewno nie można im odmówić stalowych nerwów i pomysłowości - a jest nad czym pracować, bo młodociana część bohaterów The Fosters jest tym razem nadzwyczaj lekkomyślna.
Zachowania dzieciaków z poprzednich odcinków składają się w jedną całość i osiągają punkt kulminacyjny w półsezonowym finale. Mariana, która systematycznie podkradała leki na ADHD należące do Jesusa, w końcu je przedawkowała i w efekcie nabawiła się gwałtownych ataków paniki. Brandon, któremu mimo wszystko udało się dostać do Julliard, został już z niego wyrzucony, a to za sprawą oszustwa na egzaminie SAT. Jest to o tyle paradoksalne, ponieważ nawet nie oszukiwał dla siebie. Podszył się pod innego ucznia, by za niego rozwiązać testy i tym samym zarobić pilnie potrzebne pieniądze. Kariera Brandona legła w gruzach, zanim na dobre się nawet zaczęła. Trzeba przyznać, że David Lambert, portretujący młodocianego muzyka, bardzo dobrze poradził sobie w kluczowych scenach. Jeśli do tej pory wątpiło się w jego umiejętności jako aktora, teraz można odetchnąć z ulgą.
Wątek Callie, który do tej pory był zwyczajnie słaby i nudny, zaskoczył swoją końcówką. Mimo typowych i łatwych do przewidzenia przeciwności losu jej małe śledztwo przynosi sukcesy w sprawie uniewinnienia Kyle’a. Grzebanie w przeszłości, szukanie zaginionych dokumentów, nieoficjalne przesłuchiwanie świadków okazują się nad wyraz skuteczne. Będzie jeszcze lepiej, jeśli… uda jej się uciec z samochodu mordercy, w którym niestety się znajduje, kiedy widzimy ją ostatni raz. Twórcy serialu upodobali sobie jej postać i z ewidentną lubością stawiają jej coraz poważniejsze problemy do pokonania. Wcześniejsza walka z systemem opieki społecznej wydaje się niczym w porównaniu z jej obecną sytuacją, The Fosters znane jest jednak z happy endów, można więc spodziewać się, że i tym razem wyjdzie z opresji obronną ręką.
Historia czwartego sezonu zatacza koło. Rozpoczęliśmy go od postaci Nicka i właściwie na nim zakończyliśmy przygodę z The Fosters tego lata. Spoilerowano nas jego postacią jako największe zło świata, a okazało się, że tym razem był on po prostu w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwym czasie. Jego próba zaopiekowania się Marianą w trakcie ataku paniki przyniosła jedynie niepotrzebną bójkę, w wyniku której Jesus otrzymał silne uderzenie w głowę. Jest ono niefortunne na tyle, że przebyty niedawno uraz (gwóźdź wbity w czaszkę) skutkuje natychmiastową utratą przytomności. Serial już wcześniej raczył nas śmiertelnym zagrożeniem dla życia, dlatego teraz zaskoczenie jest nieco mniejsze, nawet jeśli dotyczy ono dwójki głównych postaci.
Serial trzyma stały, zadowalający poziom; na przemian jest ciepło, rodzinnie, widać troskę o bliskich, dynamikę w związkach i zwykły ludzki egoizm. Jak to bywa w prawdziwej rodzinie. Młodzież jak to dzieciaki – podejmuje decyzje, które odbijają się czkawką wszystkim członkom rodziny, ale to właśnie dzięki takim momentom tworzą się silne więzi.
Na razie The Fosters nie rozczarowuje, każdy kolejny odcinek jest niczym powrót do domu. Udało się również utrzymać tradycyjny już schemat. Oprócz głównych wątków pojawiają się wzmianki typowe dla kina familijnego, czyli z przekazem i nauką moralną. Ostatnie odcinki obfitowały zatem w problematykę narkotyków, lojalność albo raczej jej brak, przełamywanie stereotypów czy niedostateczne zaufanie. Poprzez postać Aarona ponownie wraca temat transseksualizmu, który tym razem został pokazany w kontekście ewentualnego romansu. W skrócie: serial zawiera wszystko to, co tak bardzo uwielbia się w tego typu produkcjach.
Jedyny mankament, który nieustannie rzuca się w oczy, to pewnego rodzaju pobieżność fabuły. Scenarzyści odpowiedzialni za prezentowane historie potrafią zaskakiwać różnorodnością wątków, ale jednocześnie nie poświęcają im dostatecznie dużo czasu na rzetelne ich prowadzenie. Może i dzięki temu z sezonu na sezonu dostarcza się rozmaitych wrażeń, ale są one płytkie i nie angażują aż tak bardzo widzów. Zamiast ilości może lepiej wypadałoby popracować nad jakością. Tak czy inaczej, The Fosters ogląda się z taką samą przyjemnością jak zawsze.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Paulina WiśniewskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat