The Good Place: sezon 2, odcinek 5 – recenzja
Piąty odcinek The Good Place zatytułowany jest Existential Crisis, ale na szczęście w kwestii jakości o żadnym kryzysie nie może być mowy.
Piąty odcinek The Good Place zatytułowany jest Existential Crisis, ale na szczęście w kwestii jakości o żadnym kryzysie nie może być mowy.
Już sam początek epizodu uświadamia widzów, jak prostym zadaniem dla głównych bohaterów będzie zwodzenie nowych głównodowodzących fałszywego dobrego miejsca. Są oni bowiem przedstawiani jako leniwi pracownicy, nieznający się na powierzonej pracy. Ich zachowanie można interpretować jako wbicie szpili młodemu pokoleniu przez twórców (mimo wszystko określenie millenialsi nie pojawiło się tam bez powodów). Jest to jednak na tyle zabawne wyśmiewanie stereotypów, że działa bez zarzutów. Nieokrzesani przeciwnicy to dobry pomysł, gdyż postacie ludzi muszą znów rozwinąć się charakterologicznie i zacząć współpracować. Na trudniejsze przeszkody przyjdzie czas. Zresztą skupienie się na głównej szóstce to zawsze zaleta, gdyż są oni ogromnym atutem The Good Place.
Z całej grupy najjaśniej w Existential Crisis błyszczy gwiazda Michaela. Ted Danson jest niesamowicie zabawny w roli demona i nie ma znaczenia, czy akurat przyjmuje typową pozę sztywniaka czy – tak jak w piątej odsłonie – wrzuca na luz, odgrywając zarówno kryzys egzystencjalny, ale i pewnego rodzaju kryzys wieku średniego. Scena, w której doznaje załamania, to mistrzostwo. Jeżeli to nie był jeszcze najśmieszniejszy fragment sezonu, to w ścisłej czołówce na pewno się znajduje. Zresztą scenarzystom również należą się słowa uznania. Musiałbym właściwie umieścić tutaj większość żartów, by ich pochwalić, ale ograniczę się do jednego – tatuażu z chińskim napisem oznaczającym Japonię. To tak absurdalny pomysł, że aż dałbym premię osobie, która to wymyśliła. Robienie sobie żartów z orientalnych napisów na ciele, to co prawda nic nowego, lecz w tym wypadku, również ze względu na specyfikę bohatera, zadziałało wzorowo.
W wątku uczłowieczania Michaela nie chciałbym pominąć ani Janet, ani Eleanor, ani Chidiego, gdyż oni wszyscy spisują się znakomicie. Pomoc w przezwyciężeniu problemów demona również nieźle bawiła, ale zdecydowanie bardziej pamiętliwe są sceny retrospekcji z życia panny Shellstrop. Wydarzenia ze sklepu to znów niesamowite aktorstwo połączone z równie dobrym scenopisarstwem. Takie komedie aż chce się oglądać.
Na koniec zostawiłem sobie Tahani oraz Jasona. Ich wątek był kolejnym przykładem na to, jak z czegoś nudnego możne wyjść coś ciekawego oraz niespodziewanego. Muszę przy tej okazji odnieść się do drugiej postaci, która zostawiła po sobie w poprzednim epizodzie najgorsze wrażenie. Miałem rację, że chłopak szybko odzyska moją sympatię. Choć typ jego humoru bywa czasem żenujący, to mimo wszystko jest on mistrzem udzielania rad oraz przywoływania sytuacji z życia wziętych. Dzięki niemu łatwo uniknąć schematycznych, moralizatorskich i przy tym krępujących przemówień. Końcówka zaś była więcej niż zaskakująca. Byłem fanem związku chłopaka z Janet, lecz jako że lubię świeże pomysły, a tamten był już poruszony w produkcji, to pozytywnie przyjąłem końcową scenę z Tahani. Zwłaszcza że zabrakło tam typowego skrępowania, jaki jest często widziany w serialach po scenach seksu. Sama bohaterka stwierdziła, iż było to niespodziewanie przyjemne, a zachowanie nierozgarniętego chłopaka pozwoliło szybko uciąć kwestię pomyłki. Co tu dużo mówić, lubię to.
Existential Crisis to kolejny udany epizod The Good Place. Ten serial to świetna rozrywka i przy okazji naprawdę zabawna oraz nieszablonowa komedia, która zasługuje na zdecydowanie większy rozgłos, gdyż takie produkcje to rzadkość w amerykańskich stacjach ogólnodostępnych.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat