„The Knick”: Krwawa prawda o medycynie – recenzja
Clive Owen w roli genialnego lekarza-narkomana. Steven Soderbergh na stołku reżysera. Prawdziwa historia grupy ludzi, którzy zrewolucjonizowali medycynę. Nasz redaktor jako jeden z pierwszych na świecie widział The Knick podczas pokazu w Los Angeles.
Clive Owen w roli genialnego lekarza-narkomana. Steven Soderbergh na stołku reżysera. Prawdziwa historia grupy ludzi, którzy zrewolucjonizowali medycynę. Nasz redaktor jako jeden z pierwszych na świecie widział The Knick podczas pokazu w Los Angeles.
The Knick zaczyna się od sceny cesarskiego cięcia. Pokazanej realistycznie, brutalnie wręcz, z mnóstwem, mnóstwem krwi, pociętym ciałem i intubacją noworodka. Operacja kończy się całkowitym niepowodzeniem, unurzani we krwi lekarze przemawiają do zebranego audytorium o lekcji, jaką wyciągną z tej porażki. W trzech słowach: szokująco mocne otwarcie.
Następnie poznajemy bohaterów serialu, czyli pracowników tytułowego The Knick – nowojorskiego szpitala Knickerbocker, w którym powoli rozpędza się medyczna rewolucja. Placówka zmaga się jednak z mnóstwem problemów, z czego największym jest brak funduszy. Jest więc między innymi młoda pielęgniarka Lucy (Eve Hewson, czyli młodsza córka Bono), która średnio radzi sobie w pracy; jest zarządzająca tym bałaganem Cornelia (Juliet Rylance), córka bogatego sponsora szpitala; a także czarnoskóry dr Algernon Edwards (Andrew Holland), zmagający się z wrogim nastawieniem wszystkich oprócz wspomnianej Cornelii. Intrygującą parę tworzą natomiast Tom Cleary (Chris Sullivan), czyli kierowca karetki, który w nie zawsze etyczny sposób pozyskuje dla szpitala opłacalnych pacjentów, i wdająca się z nim w potyczki słowne siostra zakonna Harriet (Cara Seymur), zdecydowanie nie aspirująca do miana świętej.
[video-browser playlist="633570" suggest=""]
Na pierwszym planie bryluje jednak dr John W. Thackery (Clive Owen), czyli indywiduum tyleż genialne, co zagubione. Gdy jest na sali, nie ma sobie równych. Poza nią jednak to człowiek wiodący samotne życie narkomana, rzucający się od ekstatycznego uniesienia po stany prawie agonalne. Dlatego też jest butny, szorstki w obyciu, szybko okazuje się zaś, że do jego "zalet" zaliczyć można także fakt, iż jest seksistą i rasistą. Co też istotne – wzorowany był na autentycznej postaci dra Williama Halsteda, którego życie opisano w książce "Genius on the Edge", przede wszystkim zaś (wyłącznie w ogólnym opisie) kojarzy się z popularnym doktorem House'em.
Thackery to postać całkowicie antypatyczna, bohater, którego można szanować za umiejętności, nie sposób jednak żywić do niego żadnych ciepłych uczuć. To ogarnięty manią rozwoju i pędu do wiedzy geniusz, który zdaje się w ogóle nie dbać o pacjentów, a tragedie na sali operacyjnej przeżywa wyłącznie w kontekście swojej porażki. I Owen gra go świetnie, można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że – o ile można wnioskować po obejrzeniu wyłącznie pilota – zapowiada się to jako jego najlepsza rola od czasów Bliżej; to on dźwiga ten serial na swoich barkach.
[image-browser playlist="583488" suggest=""]
Choć innych zalet nie brakuje, trudno też mieć jakieś uwagi do reszty obsady. Duże wrażenie robi niesamowity realizm, od strojów i scenografii po mnóstwo rekwizytów z epoki i brutalnie pokazaną prawdę o medycynie początku XX wieku, która wielu zapewne zszokuje.
Bo The Knick to serial niewygodny, działający na widza (do tego stopnia, że niektórzy w czasie pokazu odwracali wzrok), sprawiający, że ogląda się go z zapartym tchem i podniesionym tętnem. Obrazy w nim pokazywane potrafią wstrząsnąć, zostają z nami na długo i w jakiś dziwny sposób przyciągają, bo choć w czasie seansu momentami – na przykład w scenach zbliżenia na otwierany brzuch – wyczekuje się końca, ostatecznie chce się więcej. Fascynuje przede wszystkim aspekt historyczny – świadomość, że te operacje naprawdę tak wyglądały, otwiera oczy.
Czytaj również: "The Knick" - będzie 2. sezon
Co też ważne, The Knick to tylko w części medyczne tło, bo sporo dzieje się także między bohaterami – relacja rasisty Thackery’ego z czarnoskórym Edwardsem, który znosi poniżenia, chcąc chłonąć wiedzę od geniusza, zapowiada się bardzo interesująco.
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat