„The Last Ship”: Awaria – recenzja
The Last Ship ma to do siebie, że dopóki statek płynie i bohaterowie pozostają w ruchu, ogląda się tę dynamiczną przygodówkę całkiem nieźle. Natomiast gdy na okręcie padają silniki, serial również traci parę.
The Last Ship ma to do siebie, że dopóki statek płynie i bohaterowie pozostają w ruchu, ogląda się tę dynamiczną przygodówkę całkiem nieźle. Natomiast gdy na okręcie padają silniki, serial również traci parę.
The Last Ship zaliczyło naprawdę obiecujący start. Oczywiście nie każdy jest takiego zdania, szczególnie pasjonaci wojskowej technologii i procedur, którzy mogą bez końca wytykać produkcji TNT błędy i nielogiczności. Przeciętnego widza to jednak nie rusza i chce on po prostu zrelaksować się latem przy lekkim serialu akcji. Początkowe 3 odcinki te wymagania jak najbardziej spełniały, ale na 4. przypada mała zadyszka. Załoga zostaje uziemiona na niesprawnym niszczycielu, kończą się zapasy wody pitnej, a morderczy upał daje się we znaki. Rozpoczyna się walka o przetrwanie – zarówno własne, jak i prototypu mającej uratować ludzkość szczepionki.
Te trudne okoliczności otworzyły furtkę do rozwoju głównych bohaterów, lecz chyba byłoby lepiej, gdyby The Last Ship pozostało wierne do tej pory kultywowanemu schematowi i te fabularne zabiegi były w tym serialu nadal tylko tłem dla opowieści. Obowiązkowe retrospekcje i wspominanie dawnych czasów przejęły więc panowanie nad historią, ale swojej głównej funkcji nie zdołały wypełnić. Protagoniści są nadal dość 1-wymiarowi i trudno będzie to zmienić. Miejmy nadzieję, że twórcy prędzej czy później również zdadzą sobie z tego sprawę. Choć trzeba pochwalić Adama Baldwina, który w końcu zaczął przypominać Jayne’a z Firefly tudzież Caseya z Chucka, gdy opowiadał zdradzieckiemu naukowcowi o czasach, gdy był gliną w chicagowskim wydziale zabójstw. To najlepsza scena odcinka razem z tą, w której Tex nie może patrzeć na filtrowane w wodę piwo.
Zobacz zwiastun odcinka:
[video-browser playlist="634552" suggest=""]
Gdyby wady odcinka ograniczyły się tylko do nieco smętnych wątków osobistych, nie byłoby wcale tak źle. Ale scenarzyści nie mogli się oprzeć kolejnej dawce patosu czy scen, które wyraźnie sugerują, że to Bóg zesłał naszym bohaterom upragniony wiatr. To wszystko zaś zostało okraszone strasznie cukierkowym happy endem na plaży, z gitarą przy ognisku. Cóż, przynajmniej morale załogi trochę wystrzeli w górę. Być może taki odcinek był potrzebny, aby mocno zjednoczyć tę grupę przed niebezpieczeństwami, jakie na nią czyhają. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że można to było zrobić o wiele lepiej.
Odcinek 4. The Last Ship otrzymuje w tym momencie miano wypadku przy pracy. Trzeba liczyć na to, że do końca serii takich przestojów już nie zaznamy, a serial wróci do tego, co wychodzi mu najlepiej – licznych sekwencji akcji oraz rzucania na prawo i lewo ogranymi one-linerami.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat