„The Last Ship” – sezon 1, odcinek 10 (finał) – recenzja
The Last Ship okazał się całkiem przyzwoitym serialem na wakacje. Choć miewał słabsze momenty, to dostarczał niezłej rozrywki – i nie inaczej jest w finale, który w ciekawy sposób zawiązuje akcję kolejnej serii.
The Last Ship okazał się całkiem przyzwoitym serialem na wakacje. Choć miewał słabsze momenty, to dostarczał niezłej rozrywki – i nie inaczej jest w finale, który w ciekawy sposób zawiązuje akcję kolejnej serii.
The Last Ship nie uniknęło wad w swoim premierowym sezonie, ale będzie miało okazję zniwelować je w przyszłym roku. Tak czy owak, trzeba serial pochwalić choćby za to, że cały czas parł do przodu i nie wydłużał sztucznie wątków. Szczególnie cieszy to, że okręt nie będzie płynął w nieskończoność i ścierał się z pomniejszymi szaleńcami w poszukiwaniu małp do eksperymentów – lekarstwo zostało odkryte i czas zająć się innymi sprawami, a widać, że twórcy mają obiecujące pomysły na następne odcinki.
Załoga niszczyciela została przywitana w ojczyźnie z otwartymi ramionami i ogromnymi nadziejami. To wszystko od początku wydawało się jednak zbyt piękne, by było prawdziwe, i nie mówię tu o grasujących po ulicach Baltimore watażkach. Alfre Woodward to aktorka niezwykle utalentowana i potrafi świetnie zagrać dwulicowy czarny charakter, a tu właśnie na coś takiego się zanosiło i nawet zostało przedstawione w sprawny oraz interesujący sposób: "Wirus nie dyskryminuje, ale ja już tak". Zabijanie zarażonych, ratowanie tylko wybranej elity i palenie ciał, by zasilić miasto!? To zalążek naprawdę groźnej dystopii, a naszej grupie śmiałków nie będzie łatwo przeciwstawić się nowemu wrogowi.
[video-browser playlist="633412" suggest=""]
Scenarzyści zakończyli odcinek wzorcowym cliffhangerem – najważniejsze postacie są rozproszone po różnych lokalizacjach i ich los jest niepewny. Może pomóc im tylko jedna osoba, ta, która była przez chwilę w naszych oczach głównym złoczyńcą, czyli tajemniczy Thorwald. Cóż, taki świetny casting mógł zmylić każdego, bo Titus Welliver bezwzględnych antagonistów grać potrafi aż za dobrze. Tym razem będzie mu chyba dane dołożyć cegiełkę do ratowania świata, a nie jego pogrążania, a jego spotkanie z kapitanem Chandlerem to pewnie tylko kwestia czasu. Oczywiście chyba wszyscy chcielibyśmy, by do zabawy dołączył Tex, jedna z najciekawszych postaci w The Last Ship. Liczymy na wieści o awansie Johna Pypera Fergusona do stałej obsady (do tej pory posiadał status aktora gościnnego).
Finał posłużył więc w gruncie rzeczy jako prolog 2. sezonu, w którym będziemy oglądać historie zapowiadające się znacznie ciekawiej niż wyścig z czasem Toma w celu uratowania rodziny. Tę kwestię również załatwiono dość szybko, a nawet zdecydowano się na odważne posunięcie bez cukierkowatego happy endu. To był naprawdę – jak na tę produkcję – niespotykanie mroczny epizod.
Zobacz również: "The Walking Dead" - homoseksualizm w 5. sezonie
Nie ma rządu, panuje chaos, los ludzkości wisi na włosku. Bohaterowie The Last Ship właśnie zdali sobie sprawę z faktu, że wracając do domu, wpadli do paszczy lwa, a ja chciałbym się dowiedzieć, jak się z niej wydostaną. Odpowiedź na tę zagwozdkę otrzymamy latem 2015 roku. Może i nie będziemy czekać na ten moment jak na szpilkach, ale jestem pewien, że gdy już nadejdzie, przygodówka TNT znów umili nam czas oczekiwania na nowy serialowy sezon.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat