„The Last Ship”: sezon 2, odcinek 1 i 2 – recenzja
Pierwszy sezon "The Last Ship", którego jednym z producentów jest sławetny Michael Bay, wywoływał mieszane uczucia, jednak nie można mu było zarzucić, że nie oddaje w doskonały sposób realiów, jakimi rządzi się marynarka wojenna. Czy w drugiej serii będzie podobnie?
Pierwszy sezon "The Last Ship", którego jednym z producentów jest sławetny Michael Bay, wywoływał mieszane uczucia, jednak nie można mu było zarzucić, że nie oddaje w doskonały sposób realiów, jakimi rządzi się marynarka wojenna. Czy w drugiej serii będzie podobnie?
Premiera drugiego sezonu „The Last Ship” podejmuje akcję w momencie, w którym skończył się pierwszy – rozproszeni bohaterowie walczą z bojówkami Granderson, aby odzyskać statek, pierwotny szczep wirusa oraz przy okazji wyzwolić Olimpię spod jej rządów. Niestety rozbicie fabuły na kilka elementów składowych prowadzi do tego, że premierowe odcinki zupełnie nie trzymają w napięciu – wszystko toczy się w schematyczny i przewidywalny sposób, nie pozostawiając miejsca na choć jedno zaskoczenie. Przy tym także bywa niedorzecznie i wręcz kliszowo, jak np. w przypadku porucznika Greena, który sam staje naprzeciwko kilkunastu przeciwników i wychodzi ze starcia bez szwanku, czy wielkiej strzykawki powoli opuszczanej w stronę brzucha jednej z bohaterek.
Piętą achillesową premiery jest także cała Olimpia - jawi się ona jako marna i nieprzekonująca namiastka postapokaliptycznego społeczeństwa, które daje sobie radę poprzez poświęcanie słabszych ludzi. Zupełnie to nie szokuje, nie ciekawi, a tym bardziej nie wywołuje większych emocji.
[video-browser playlist="719025" suggest=""]
Fabuła jest pełna nieścisłości, banalnych zabiegów oraz przewidywalnych chwytów, przez co ogląda się to po prostu z opadającymi powiekami. Problem polega na tym, że środowisko, w którym przyszło walczyć bohaterom, nie jest na tyle wyraziste co do tej pory otoczenie statku – relacji spajających ludzi, wojskowych procedur, a także surowego i przekonywującego klimatu. Sceneria opuszczanego miasta, które przebiegają kolejni bohaterowie, jest bez wyrazu; wyraźnie sztuczna, złożona z plastikowych elementów scenografii, co wzmaga poczucie obcowania z jakimś niewyraźnym produktem, którym „The Last Ship” do tej pory nie było.
Zobacz również: „Minority Report” – 2 nowe trailery
Premiera drugiego sezonu w ślamazarny i całkiem przewidywalny sposób zamyka wątki z pierwszej serii, nie wytyczając jednak wyraźnego szlaku dla dalszego rozwoju fabuły. Miejmy jednak nadzieję, że bohaterowie nie zabawią na lądzie za długo, bowiem do tej pory nie wyszło to serialowi na dobre.
Poznaj recenzenta
Jan StąporDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat