„The Last Ship”: sezon 2, odcinek 11 – recenzja
Najnowszy odcinek "The Last Ship" udowadnia, że serial stacji TNT jest w swoim 2. sezonie bardziej dojrzałą produkcją, która potrafi nie tylko dostarczyć solidnej rozrywki, ale też chwycić za serce.
Najnowszy odcinek "The Last Ship" udowadnia, że serial stacji TNT jest w swoim 2. sezonie bardziej dojrzałą produkcją, która potrafi nie tylko dostarczyć solidnej rozrywki, ale też chwycić za serce.
Można być pod naprawdę sporym wrażeniem tego, jak duży postęp zrobił „The Last Ship” w 2. serii. Rok temu był to głupiutki i ultralekki wakacyjny serial, ale uległo to zmianie. Twórcy znaleźli równowagę pomiędzy stricte rozrywkowymi aspektami produkcji a rozwojem bohaterów i ich motywacji podczas ich żmudnej operacji ratowania świata. Umiejętne rotowanie postaciami oraz nadanie im charakteru i tożsamości opłaciło się właśnie w najnowszym odcinku, który zaserwował nam iście wzruszającą końcówkę.
Scenarzystom udało się stworzenie wyrazistego i naprawdę groźnego złoczyńcy. Sean Ramsey to nie jakiś papierowy czarny charakter rodem z kreskówki, a prawdziwy psychopata z kompleksem Boga, który umiejętnie uprzykrza życie marynarzom z tytułowego niszczyciela. Sprawia to wszystko dobre wrażenie oraz jest nieźle i dosyć autentycznie zagrane. Ramsey to godny przeciwnik dla kapitana Chandlera, który już nie postrzega swojego wroga jedynie jako kogoś stojącego na drodze powodzenia misji – teraz trzeba do tego dorzucić całkowicie uzasadnioną żądzę zemsty, a to sprawia, że finałowe odcinki sezonu zapowiadają się jeszcze bardziej smakowicie.
[video-browser playlist="743429" suggest=""]
To, co najbardziej zapada w pamięć po seansie "Valkyrie", to oczywiście konsekwencje akcji na platformie wiertniczej. Kłamstwa Seana spowodowały, że ogarnięci paniką i paranoją zwykli amerykańscy obywatele zaatakowali tych, którzy tak zaciekle walczą z rozprzestrzeniającym się wirusem. Nie obeszło się bez ofiar, a uśmiercenie Ravit było niezwykle odważnym posunięciem. To bohaterka, która dała się poznać w krótkim czasie z niezwykle dobrej strony, a pożegnanie z nią wywołuje cholernie duży smutek. Niby jest to letni serial, a postacie nie są nadzwyczaj kompleksowe, ale jednak udało się twórcom wyraźnie zaakcentować fakt, że załoga statku to jedna, wielka rodzina. Jest to ukazane w prawdziwy i wiarygodny sposób – dlatego to działa i wywołuje emocje.
Można by rzec, że był to dość ciężki i przygnębiający odcinek, ale dynamicznych scen akcji nie brakowało, a i również wdarło się trochę dobrego humoru. Zaskoczył mnie Tom, który zwykle nie ucieka się do żartów, a tu zaserwował jeden całkiem fajny o teoriach spiskowych i kosmitach. No i Tex dostał kulkę w tyłek.
Wydaje się też, że recenzowany odcinek niejako zresetował wszelakie fabularne wady poprzednich odsłon. Mówię tu przede wszystkim o niepotrzebnym uwzięciu się na Rachel za zabicie Nielsa. Miejmy nadzieję, że wszyscy szybko zapomną o sprawie i ruszą dalej, bo na głowie mają o wiele ważniejsze sprawy.
Czytaj również: „The Last Ship” – TNT zamawia 3. sezon
Przed finałowymi dwoma odcinkami 2. serii „The Last Ship” uraczył nas odsłoną – jak na ten serial – rewelacyjną. Nie dość, że to wspaniała zabawa, to jeszcze potrafi poruszyć i nie ucieka z głowy zaraz po seansie. Oby tak dalej.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat