„The Last Ship”: sezon 2, odcinek 7 – recenzja
Przeciętny początek 2. sezonu odszedł w niepamięć. "The Last Ship" od kilku odcinków wciąga, ciekawi i emocjonuje.
Przeciętny początek 2. sezonu odszedł w niepamięć. "The Last Ship" od kilku odcinków wciąga, ciekawi i emocjonuje.

Zachowanie bohaterów "The Last Ship" w wątku prezydenta Stanów Zjednoczonych jest o wiele lepsze, niż oczekiwałem. Być może moja wiara w scenarzystów tego serialu nie jest zbyt wysoka, dlatego oczekuję po nich sztampy i wielkiego banału, a tu proszę - dają coś wiarygodnego, zrozumiałego i ciekawego. Niby przez większość tego wątku nie dzieje się wiele, ale potrafią oni nim zainteresować i zbudować nawet lekkie napięcie oczekiwania na to, co będzie dalej.
Miłym akcentem było bezpośrednie spotkanie kapitanów obu statków, czyli głównego antagonisty sezonu z protagonistą. Czuć było w powietrzu nutkę grozy, a jako widz mogłem oczekiwać, że w pewnym momencie Chandler straci panowanie i własnoręcznie wszystkich tam zabije. W tym wątku dobre jest to właśnie napięcie, bo w każdej chwili ktoś mógł rozpoznać kapitana, a wówczas pojawiłby się problem i prawdziwe zagrożenie. Najlepiej jednak w tym wypada wyprowadzanie prezydenta z bazy terrorystów. Dostajemy kilka niezłych i krwawych scen walki, które ładnie się prezentują na ekranie. W tym sezonie "The Last Ship" nie zawodzi scenami akcji. Jedynym rozczarowaniem jest niewykorzystanie stacjonującego nieopodal komandosa, którego rola zawęziła się do obserwowania sytuacji z dużej odległości. Szkoda, bo liczyłem na pokaz zabójczych umiejętności Brena Fostera, co wpłynęłoby pozytywnie na rozrywkową sferę odcinka.
[video-browser playlist="731289" suggest=""]
Dobrze też wygląda wątek Greena i Nolana, którzy pod przykrywką udają się z konwojem czarnych charakterów. Może się wydawać, że wszystko tu idzie zgodnie z oczekiwaniami, ale mimo wszystko pojawiają się zaskoczenia. Gdy dochodzi do strzelaniny, mamy dwa elementy, które ładnie wyrywają ją ze schematu. Postrzelenie brata dowódcy łodzi podwodnej i zabranie chodzącego wirusa to motywy dobre, przemyślane i odpowiednio nakręcające fabułę. Wszystko tutaj gra jak trzeba.
"The Last Ship" nie nudzi, a wręcz emocjonuje akcją i dynamicznym opowiadaniem historii. Kompletny brak zapychaczy i fajny rozwój opowieści może się podobać. Aż ciekaw jestem, jak Chandler będzie chciał wykorzystać niecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/




naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 58 lat
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1945, kończy 80 lat
ur. 1959, kończy 66 lat
ur. 1964, kończy 61 lat

