„The Last Ship”: sezon 2, odcinek 8 – recenzja
Ostatnie odcinki "The Last Ship" oferowały wysokie tempo i dynamiczny rozwój akcji. Nic więc dziwnego, że w końcu twórcy dają trochę wytchnienia. Dostajemy odcinek spokojniejszy i trochę schematyczny.
Ostatnie odcinki "The Last Ship" oferowały wysokie tempo i dynamiczny rozwój akcji. Nic więc dziwnego, że w końcu twórcy dają trochę wytchnienia. Dostajemy odcinek spokojniejszy i trochę schematyczny.
"The Last Ship" oferuje bardzo kameralny i wyjątkowy odcinek, jakiego jeszcze ten serial nie miał. W całości skupia się on na jednym wątku i praktycznie większość czasu ekranowego zajmuje rozmowa dwóch osób. Tym razem twórcy stawiają na psychologię postaci i emocje, starając się stworzyć tutaj coś, co doda temu serialowi wyrazistości. Jest nieźle, ale zbyt dużo tu przewidywalnych i sztampowych zagrań, by w istocie zaliczyć ten odcinek do bardzo udanych.
Doskonale wiedzieliśmy, że prezydent Stanów Zjednoczonych wierzy w ideologię najemników, więc już po kilku minutach odcinka można bez problemu stwierdzić, w jakim kierunku wszystko pójdzie. Przewidywalność i schematyczność przekabacania prezydenta na jasną stronę mocy jest straszna odczuwalna. Pewne momenty są za bardzo sztampowe, przez co nie da się uwierzyć w to, co widzimy i trudno jest tak naprawdę emocjonować się wydarzeniami.
Są jednak też dobre momenty, które wyróżniają ten odcinek na tle innych "The Last Ship". Chodzi o intymne rozmowy kapitana z prezydentem, w której obaj otwierają się, opowiadając o swoich traumatycznych przeżyciach. Wiemy, że ten moment jest takim punktem kulminacyjnym odcinka, bo wszystko do tego dąży, dlatego też dobrze, że udaje się zrobić to subtelnie i z emocjami. Gdy słyszymy opowieść prezydenta, kamera cały czas obserwuje reakcje kapitana, na którego twarzy malują się emocje, a po czasie nawet lecą łzy. Pod względem kreacji i emocji jest to prawdopodobnie najlepsza scena w historii tego serialu. Ja uwierzyłem w te emocje.
[video-browser playlist="734019" suggest=""]
Oczywiście "The Last Ship" nie byłby serialem, którego znamy, gdyby zabrakło tutaj patosu. Ten moment, gdy kapitan szykuje się do oddania salutu prezydentowi wypada wręcz komicznie, ale zarazem prawidłowo. Jest to sztandarowy przykład, jak patosu w odpowiednich momentach trzeba użyć. I choć mimowolnie się zaśmiałem, akceptuję taki zabieg, bo tutaj to jest potrzebne.
"The Last Ship" zwolnił tempo, oferując odcinek kameralny, ale potrzebny. Pod względem dramatycznym jest to prawdopodobnie najlepszy i najbardziej emocjonalny odcinek serialu. Ma on swoje wady, niektóre rzeczy nie działają należycie, ale jest nieźle. Następne odsłony mogą być tylko lepsze.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat