The Morning Show: sezon 3, odcinek 1-2 - recenzja
W telewizji nie ma miejsca na nudę. Ekipa UBA przeszła już wiele dramatów w poprzednich sezonach i nie zanosi się, by los zaczął ich oszczędzać.
W telewizji nie ma miejsca na nudę. Ekipa UBA przeszła już wiele dramatów w poprzednich sezonach i nie zanosi się, by los zaczął ich oszczędzać.
Dużo się wydarzyło po finale 2. sezonu, co nie oznacza, że scenarzyści dadzą odpocząć naszym bohaterom. Alex Levy (Jennifer Aniston) po tym, jak walczyła z koronawirusem, na antenie nowej platformy streamingowej UBA+ znów jest gwiazdą. Ludzie ponownie ją pokochali i wybaczyli całą aferę z Mitchem Kesslerem. Teraz przed prezenterką stoi kolejne wielkie wyzwanie – lot w kosmos. Wszystko za sprawą misji Blue Origin prowadzonej przez inspirowanego postacią Jeffa Bezosa billionera (Jon Hamm). W tym samym czasie Bradley Jackson (Reese Witherspoon), która posiada swój segment informacyjny, pracuje nad materiałem mającym opowiadać o dzielnej mieszkance Teksasu pomagającej kobietom w ciąży przeprowadzić legalną aborcję, która w tym konserwatywnym stanie nie jest mile widziana.
Siłą poprzednich sezonów The Morning Show było to, że opowiadając o fikcyjnym koncernie medialnym, czerpie garściami z prawdziwego życia. Może nie robi tego tak umiejętnie jak Newsroom Aarona Sorkina, ale również ma pazur i potrafi celnie wypunktować pewne niedorzeczności, jakie panują w tym środowisku. Naświetla hipokryzję jak choćby sztuczną walkę z napastowaniem seksualnym czy próbę zrzucania z siebie odpowiedzialności za ludzkie krzywdy, o ile idzie to w parze z rozwojem kariery i większymi pieniędzmi. W 3. sezonie scenarzystom wciąż nie brakuje pomysłów. Tym razem nasi bohaterowie jeszcze mocniej odczują na swojej skórze, jak bardzo korporacje wiążą ręce i kneblują nawet swoje największe nazwiska. Nie ma tutaj świętych krów, ponieważ to telewizja kreuje gwiazdy. To ona wyznacza, kogo widzowie będą oglądać w najlepszych pasmach i kto dzięki temu będzie zyskiwać ich uznanie. Pokazany jest mechanizm, kiedy to dziennikarze nagle są przekonani, że są nietykalni przez swoich szefów, bo ich ogromna popularność daje im parasol ochronny. Daje możliwość robienia w pracy co tylko chcą, nie podporządkowując się zapisom swoich kontaktów. Dla pewnych bohaterów będzie to bardzo gorzka lekcja.
Dotknięty zostanie też temat próby sprzedaży podmiotu medialnego większej firmie. Cel jest oczywiście taki, by się dalej rozwijać, zdobywając fundusze na postęp technologiczny i realizację bardziej innowacyjnych form na streamingu. Jednak nic nie jest za darmo i redakcja staje pod poważnym zagrożeniem tego, że jej integralność zostanie wykorzystana przez dość dużą korporację, która posiadając własny konglomerat medialny, będzie mogła sterować opinią publiczną. Dziennikarze czują zagrożenie, jakie się z tym wiąże, jednak to nie oni decydują, czy transakcja zostanie przeprowadzona. Za nią odpowiada zarząd, który interesuje tylko zysk, jaki wpadnie do ich kieszeni, jeśli umowa zostanie sfinalizowana.
Pojawia się też wątek cyberataku i zagrożenia, jakie się z tym wiążą, gdy wszyscy pracownicy wykorzystują sprzęt służbowy także do celów prywatnych. Jakie dane mogą podczas takiego ataku zostać wykradzione, upublicznione w Internecie czy stać się podstawą do dość kosztownego szantażu.
Pod względem scenariuszowym The Morning Show nadal trzyma wysoki poziom. Problemy, z jakimi zderzają się nasi bohaterowie, nie są trywialne. I choć całość dalej ma taki lekki posmak telenoweli, to świetnie się to ogląda. Wszystko za sprawą genialnej obsady, która daje z siebie naprawdę wszystko. Jennifer Aniston na dobre udaje się odkleić łatkę Rachel Green z Przyjaciół, udowadniając, że jest świetną aktorką dramatyczną. Oczywiście, że miejscami jej reakcje są przekolorowane, ale taki był zamysł twórców. Grana przez nią Alex Levy to telewizyjna diva, która już dawno temu straciła kontakt z rzeczywistością i żyje na zupełnie innym poziomie, nie rozumiejąc problemów zwykłych ludzi. Czasami schodzi z tego swojego Olimpu, by się czemuś przyjrzeć, ale na co dzień siedzi w swojej luksusowej złotej klatce, martwiąc się tylko tym, by z tego szczytu nikt jej nie zrzucił.
Równie dobrą kreację dostarcza nam Reese Witherspoon. Jej Bradley Jackson jest zadziorną dziennikarką, która pod płaszczykiem twardej kobiety skrywa masę kompleksów. W tym sezonie jedna z jej tajemnic będzie upubliczniona, a przez to jej pewność siebie zostanie zachwiana. Aktorka pokazuje, że świetnie potrafi balansować pomiędzy różnymi stanami emocjonalnymi swojej postaci, utrzymując ciągłą jej wiarygodność.
Świetnie też patrzy się na grę Billy’a Crudupa, którego Cory Ellison nie przestaje knuć i kombinować. Jest to zarazem postać, którą można zarówno podziwiać za upór i walkę o swoje, jak i patrzeć na nią z obrzydzeniem za poziom wazeliniarstwa, który czasami z niego wychodzi. Jest to człowiek, którego trudno rozgryźć.
Ciekawym dodatkiem do obsady jest także Jon Hamm jako tajemniczy billioner, który niby nie jest zbytnio zainteresowany robieniem telewizji. Bardziej kręci go przełamywanie barier i latanie w kosmos, ale coś czuję, że to jest tylko przykrywka i scenarzyści mają dla niego przygotowany jakiś wątek. Podobnie jest zresztą z Julianną Margulies, która gra dziennikarkę Laurę Peterson. Niby jej postać została na razie zepchnięta na trzeci plan, ale mam uczucie, że ona jeszcze w tej historii nieźle namiesza.
The Morning Show zalicza solidny start z 3. sezonem pokazującym, że w tej produkcji jest jeszcze sporo energii. Jestem ciekaw, jakie jeszcze niespodzianki czekają na widzów, ponieważ liczba twistów upchniętych w zaledwie dwa pierwsze odcinki jest naprawdę zadziwiająca i podsyca apetyt na następne.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat