The Resident: sezon 1, odcinek 2 i 3 – recenzja
Kolejne odcinki serialu The Resident ponownie pokazują tę mniej atrakcyjną prawdę o szpitalach. I wciąż ogląda się to równie dobrze, jak zeszłotygodniowy odcinek pilotowy.
Kolejne odcinki serialu The Resident ponownie pokazują tę mniej atrakcyjną prawdę o szpitalach. I wciąż ogląda się to równie dobrze, jak zeszłotygodniowy odcinek pilotowy.
Już na wejściu serial zapewnił widza, że różni się od typowych produkcji medycznych – tutaj lekarze niekoniecznie są szlachetni, a pacjenci często traktowani są jak przedmioty lub fantomy, na których można ćwiczyć praktykę zawodową. Dwa kolejne odcinki produkcji także poruszają kontrowersyjne tematy, dzięki czemu ogląda się je naprawdę dobrze i w pełnym skupieniu.
W odcinku numer 2 mamy do czynienia z kumoterstwem – ordynator udowadnia, że od tak sobie może zmienić biorcę serca z przypadkowego mężczyzny na własnego znajomego. Randolph Bell zdaje się trochę bawić w Boga i doskonale wie, że wystarczy tylko jego słowo, by zdecydować o losie pacjenta, nawet kosztem drugiego. Trochę to zatrważające, ale z drugiej strony świadomość tego zjawiska w różnych momentach życia mamy chyba wszyscy. Decyzje o przepisaniu serca szanowanemu znajomemu sprawiają, że ordynator jawi nam się jako jeszcze bardziej lodowaty i wyniosły człowiek, który nie ma w sobie za grosz empatii i skromności. I rzeczywiście – jak się tak przyjrzeć, do tej pory poznaliśmy innych lekarzy zarówno w ich wzlotach jak i w upadkach, tymczasem Bell nie zaliczył jeszcze ani jednego potknięcia, bo z każdej opresji potrafi wybrnąć. Widać, że Conradowi podoba się to coraz mniej, jednak wciąż nie ma on odwagi (lub kwalifikacji) by rzeczywiście zadziałać w tym temacie. To logiczne - nikt nie chce ryzykować utratą pracy w starciu z ordynatorem. I w takich sytuacjach nawet pyskaty Conrad okazuje się osobą bez większej siły przebicia. Takie cwaniakowanie w konspiracji też do niego pasuje - rezydent jest postacią na tyle charyzmatyczną i mimo wszystko sympatyczną, że z łatwością można przymknąć oko na jego występki. Czuć wyraźnie, że robi to wszystko w słusznej sprawie, w związku z czym i ja gdzieś podskórnie mu kibicuję.
Kolejny odcinek chyba w jeszcze bardziej bezpośredni sposób mówi o braku ludzkich uczuć w tak ludzkim miejscu jak szpital. Na scenę wkracza administracja ze swoją przedstawicielką, która pacjentów postrzega wyłącznie w kategoriach zysku dla szpitala. Wątek z umierającą wolontariuszką budzi silne emocje i wyraźnie widać w nim, że ludzie dzielą się na równych i równiejszych – nie jest ważne ratowanie życia, skoro ta osoba nie ma ubezpieczenia. Ba – ona nawet nie jest zarejestrowaną imigrantką, w związku z czym trzeba natychmiast powiadomić odpowiednie służby, bez znaczenia czy jest w stanie agonalnym, czy może leży rozkrojona na operacyjnym stole. Takie idee zdają się przyświecać uroczej pani z administracji, która osobiście bardzo kojarzy mi się z Dolores Umbrdge z Harry’ego Pottera. Twórcy wiedzieli co robią – za sprawą podejmowania tak mocnych tematów, całą uwagę widza mają w zasadzie w kieszeni. Ten serial jest nieustannym testem dla ludzkiej moralności, a za sprawą tworzenia umiejętnych motywacji dla wszystkich bohaterów, nawet te najgorsze występki jesteśmy gdzieś w stanie zrozumieć jako widzowie. No, może poza ordynatorem – ta postać po trzech odcinkach wciąż jest tak samo zastanawiająca i zdaje się, że musi minąć jeszcze trochę czasu zanim tak naprawdę rozgryziemy jego intencje.
The Resident nabiera również proceduralowego charakteru – zarówno epizod 2 jak i 3 rozpoczynają się od niezobowiązujących scen poza szpitalem, gdzie doświadczamy momentu jakiegoś poważnego wypadku. Dopiero potem przenosimy się na oddział wraz z pacjentami, zaglądając przy okazji także do innych pomieszczeń i poznając innych poszkodowanych lub chorych. Jest to dość typowe rozwiązanie, które na tle dobrego odcinka pilotowego odrobinę zawodzi - wydawało mi się wtedy, że mamy do czynienia z czymś świeżym i nowym, jednak twórcom i tak nie udaje się umknąć przed niektórymi schematami. Na razie nie boli to aż tak bardzo, jednak mam nadzieję, że z czasem znajdziemy inny sposób na wejście w historię niż po prostu bycie świadkiem w miejscu wypadku. Nic w tym porywającego.
Przy tym wszystkim na szczęście widać również, że twórcy starają się znaleźć pewien łącznik między epizodami, właśnie po to, by uniknąć tej wspomnianej przeze mnie typowości – i tak wraca do nas wątek podłączonej do respiratora Chloe oraz dziewczyny z chemioterapii, które stają się ważne także dla fabuły bieżącej. To dobre rozwiązanie, bo ze świadomością, iż pacjenci mogą jeszcze powrócić, rzeczywiście mamy szansę by nieco bardziej się do nich przywiązać. A z drugiej strony wyraźnie dostrzegamy, że nic nie dzieje się bez przyczyny i to, co ma miejsce w bieżącym odcinku, może stać się kluczowe dla wydarzeń z następnego. Tak właśnie było z Chloe, której przypadek szczególnie przeżywał Devon. Cieszę się, że dziewczyna okazała się deską ratunku dla pacjenta, bo to w pewnym sensie podbudowanie dla samego Pravesha, który z odcinka na odcinek tylko zyskuje pewności siebie.
Devon wciąż jest co prawda na najniższym szczebelku jeśli chodzi o lekarzy z tego szpitala, jednak dzielnie walczy o swoje. Widać to przy próbie opuszczenia zebrania z kobietą z administracji oraz przy otwartej dyskusji z Conradem, która pod względem emocjonalnym naprawdę robi wrażenie. Podejrzewam, że jeszcze długa droga do osiągnięcia pełnego respektu w pracy, ale radzi sobie coraz lepiej – jego przemianę z zahukanego asystenta w odpowiedzialnego młodego lekarza, który bierze swoje decyzje na klatę, widzimy przecież już w drugim odcinku. To sympatyczna postać, która budzi największą empatię i cieszę się, że w chwili obecnej naprawdę dobrze sobie radzi.
The Resident rozwija się dobrze i idzie do przodu równym tempem. Kolejne odcinki udowadniają, że to nie koniec wyzwań, przed którymi stanie szpital - i bardzo cieszę się, że tymi wyzwaniami wcale nie są tu coraz dziwniejsze przypadki medyczne. Odcinek 2 i 3 wyraźnie wskazują, że to, co dla serialu najważniejsze, rozwija się poza salami pacjentów, czym produkcja pozytywnie wyróżnia się na tle innych. W tym tygodniu 7/10.
Źródło: zdjęcie główne: FOX
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat