The Walking Dead – 02×11
The Walking Dead jest w tym sezonie ewenementem - serial po pierwszej połowie był skreślany i krytykowany za bardzo słabą narrację i stagnację fabularną. Druga połowa sezonu to jakby zupełnie inny serial - pełen napięcia, emocji i zwrotów akcji. Nie inaczej jest z odcinkiem 11.
The Walking Dead jest w tym sezonie ewenementem - serial po pierwszej połowie był skreślany i krytykowany za bardzo słabą narrację i stagnację fabularną. Druga połowa sezonu to jakby zupełnie inny serial - pełen napięcia, emocji i zwrotów akcji. Nie inaczej jest z odcinkiem 11.
Wedle oczekiwań na tę chwilę Shane i Rick zakopali topór wojenny i próbują ze sobą współpracować. Całość skupiała się na jednym temacie - co zrobić z Randallem?
Zdecydowanie widać, że wszyscy byli za tym, aby go zabić, bo stanowi ryzyko i zagrożenie. Nie mogą go trzymać w niewoli, bo to kolejna osoba do wykarmienia. Puścić go też nie mogą, bo istnieje prawdopodobieństwo, że wróci z kompanami. W końcu Randall mówił, że znał Maggie z widzenia (chodzili do jednej szkoły) i wie, gdzie leży jej farma. Jedyny sprawiedliwy głos rozsądku pochodził od Dale'a, który walczył o to, by grupa nie straciła człowieczeństwa.
[image-browser playlist="604539" suggest=""]
Na pierwszy rzut oka dywagacje na ten temat mogły wydawać się przedłużaniem i zapychaniem czasu odcinka. Jednak przyglądając się temu bliżej, ta sytuacja jest kluczowa dla fabuły i wszystkich w grupie. Jeśli go zabiją, to wiele się zmieni - pierwszy raz pozbawią życia żywą bezbronną osobę, a nie trupa, który chce ich zjeść. W dodatku chcą się go pozbyć za coś, co może zrobić, ale nie musi. To siłą rzeczy wpłynie na każdego - na to jak postrzega obecny świat. Każdy może zadać sobie pytanie - co z naszym człowieczeństwem? Czy cywilizacja ostatecznie umrze?
Tym samym, pomimo tego, że Dale jest strasznie irytujący w 2. sezonie, możemy zrozumieć jego pobudki. On jeden trzyma się zasad starego świata, chcąc zachować prawo i porządek. Niby jest głosem rozsądku, ale też nie do końca ma rację. Skupia się na jednym aspekcie, nie patrząc na problem w szerszej perspektywie. Shane mu dobrze powiedział, twierdząc, że jakby coś się stało, to właśnie Dale będzie mieć krew na rękach. Dale natomiast uparcie trzyma się swoich zasad i może to być godne podziwu, ale w moich oczach jest to w tym przypadku bezcelowa walka z wiatrakami.
[image-browser playlist="604540" suggest=""]
Przed wielkim finałem odcinka mieliśmy dwie kluczowe sceny. Pierwsza była wówczas, gdy Carl pobiegł pobawić się na bagnach, gdzie znalazł zombie. Z jednej strony zastanawia mnie to, jak w takich czasach dzieciak mógł sam oddalić się tak daleko? Albo jest to niedopracowanie scenarzystów, albo jego rodzice mają go w nosie i nawet nie pilnują, czy jest bezpieczny. Jego zabawa z zombie i przypadkowe uwolnienie trupa, bez jego zabijania, jak się później okazało, jest kluczowe dla fabuły i brzemienne w skutki. Drugą ważną sceną była próba egzekucji Randalla - gdy Carl przyszedł popatrzeć i zaczął dopingować ojca, by to zrobił. Wówczas do Ricka i także do nas, widzów dociera świadomość, jaki ten świat ma wpływ na dzieci. Jak każda decyzja, uwłaczająca człowieczeństwu może zmieniać kolejne pokolenie. Przeżycie przeżyciem, ale to wszystko kieruje się w stronę barbarzyństwa. Ta tematyka w tym odcinku może wzbudzać mieszane uczucia - na pewno każda opcja znajdzie swoich zwolenników. Po prawdzie wszystko leży po środku - trudno ocenić, czy zabicie Randalla jest tak naprawdę słuszne.
Wielki finał odcinka był zaskoczeniem. Zombie uwolniony przez Carla zaatakował samotnego Dale'a. Nie ukrywam, że od wielu odcinków ta postać działała mi na nerwy, więc świadomość, że zaraz zginie odebrałem bardzo pozytywnie. Tylko że tak naprawdę podczas ataku, gdy napięcie sięgało zenitu, nie wiedzieliśmy, czy zombie go zje, czy też ktoś przyjdzie mu z pomocą. Emocjonalna kulminacja nastąpiła w momencie, gdy Carl już zobaczył, że to jego wina. Imponująca i pełna emocji scena, gdy Daryl wymierzył w Dale'a chcąc skrócić jego cierpienie. Była w tym pewna ironia, gdyż Dale miał zginąć w taki sposób, jakiemu był przeciwny w przypadku Randalla. Można powiedzieć, że zabicie chłopaka, zamiast zwrócenia mu wolności i zostawienia na pewną śmierć także byłoby formą skrócenia cierpienia. Widać to było w oczach Dale'a, który wydaje się, że wówczas coś zrozumiał. Jest to także zaskoczenie, gdyż twórcy ponownie rozwijają serial sprzecznie z komiksem - tam Dale nie ginie w takich okolicznościach. Z drugiej strony jest to bardzo pozytywny zabieg, gdy traktujemy serial jako osobny byt - widzowie serialu nie muszą martwić się spoilerami fanów komiksu, bo niekoniecznie muszą się sprawdzić, a fani komiksu oglądający The Walking Dead mogą dać się zaskoczyć.
[image-browser playlist="604541" suggest=""]
Odcinek bez wątpienia był dobry, choć na innym poziomie niż poprzednie dwa epizody. Było ciekawie, wiele scen zmuszało do myślenia, a zaskakująca końcówka wywołała sporo emocji. Przed nami dwa ostatnie odcinki sezonu, więc możemy spodziewać się, że emocjonalnych wyżyn.
Ocena: 8/10
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat