The Walking Dead – 02×12
Do końca drugiego sezonu pozostał już tylko jeden odcinek, po czym znów będziemy musieli czekać kilka miesięcy na dalszy ciąg wydarzeń ze świata opanowanego przez zombie. Trochę szkoda, bo serial wreszcie rozkręcił się na dobre i stał się naprawdę wciągający, głównie za sprawą niespodziewanych twistów, których i tym razem nie zabrakło.
Do końca drugiego sezonu pozostał już tylko jeden odcinek, po czym znów będziemy musieli czekać kilka miesięcy na dalszy ciąg wydarzeń ze świata opanowanego przez zombie. Trochę szkoda, bo serial wreszcie rozkręcił się na dobre i stał się naprawdę wciągający, głównie za sprawą niespodziewanych twistów, których i tym razem nie zabrakło.
Śmierć Dale'a okazała się dla wszystkich szokiem, z którego wciąż nie mogą się otrząsnąć. Choć starają się wrócić do codziennych zajęć, to widać, że radzenie sobie ze stratą kolejnego członka grupy przychodzi im z trudem. Jeszcze więcej zamieszania wprowadza tajemnicze zniknięcie Randalla, który do tej pory więziony był stodole. Jego poszukiwania zakończą się tragedią.
[image-browser playlist="604260" suggest=""]
Twórcy uraczyli nas kolejnym udanym, choć nieco spokojniejszym odcinkiem. Nie licząc końcowych minut, nie uświadczymy tu zbyt wiele akcji, za to znajdziemy sporo ciekawych dialogów, których poziom w ostatnim czasie drastycznie podskoczył. Nie ma już żenującej wymiany zdań, są za to niegłupie i pełne emocji rozmowy. Ciekawie wypadła scena, w której Shane uświadamia Ricka, że nie powinno być dla niego nic ważniejszego od własnego syna, z którym natychmiast powinien porozmawiać, a nie przekładać to na później. Widać, że pomimo niełatwego charakteru, Shane'owi faktycznie bardzo zależy na Carlu i Lori. Do gustu przypadł mi również moment, w którym Glenn razem z Andreą naprawiał kampera. Mieliśmy wówczas okazję zobaczyć, jak bohaterowie faktycznie radzą sobie z odejściem Dale'a. Jak się okazało, nie wszystkim udaje się ukryć trawiące ich od wewnątrz emocje.
Największe wrażenie bez wątpienia robi jednak wątek Randalla, a szczególnie jego zaskakujące rozwiązanie. Jeżeli ktoś nie miał jeszcze okazji obejrzeć omawianego odcinka to niech nie czyta dalszej części tego akapitu, aby uniknąć ogromnego SPOILERA. W ucieczce chłopakowi pomógł nie kto inny, ale sam Shane, któremu zresztą nie zależało na tym, aby chłopak przeżył. Chodziło mu jedynie o to, by sprowokować sytuację, dzięki której miałby możliwość wyprowadzić Ricka w jakieś ustronne miejsce i tam z nim skończyć. Oczywiście ku jego wielkiemu zaskoczeniu sprawy przybierają zgoła inny obrót i to on sam ginie od rany zadanej mu nożem przez Ricka. Muszę przyznać, że scena, w której obaj stoją na spowitej mrokiem polanie, oświetlanej jedynie blaskiem księżyca, niczym dwa cienie szykujące się do ostatecznej konfrontacji była jedną z najbardziej klimatycznych i pełnych napięcia w całym drugim sezonie. Po prostu coś pięknego.
[image-browser playlist="604261" suggest=""]
Zakończenie dobitnie pokazało, że Rick nie jest już tym samym dobrodusznym człowiekiem, jakiego znaliśmy do tej pory. Zmienił się, i to bardzo. Ostatnie wydarzenia wiele go nauczyły i od tej chwili stał się twardy i dostosował się do nowych zasad, według których przetrwać mogą tylko najsilniejsi. Z kolei Lori niczego się nie nauczyła, wciąż jest najbardziej irytującą postacią w całym serialu i życzę jej bycia pożartą żywcem przez sforę wygłodniałych zombie. Jest głupią kozą, która sieje w grupie niepotrzebny zamęt i staje się przyczyną zbędnych konfliktów. To właśnie za jej przyczyną doszło do ww. tragedii. Mam nadzieję, że w trzecim sezonie twórcy w miarę szybko zakończą jej żywot lub przynajmniej tak rozpiszą tę postać, aby jej zachowanie nie drażniło widzów na każdym kroku. Całe szczęście, że przynajmniej jej syn nie idzie w jej ślady i staje się dużo ciekawszym bohaterem niż jego matka. Do tej pory można było odnieść wrażenie, że świat, w jakim żyje mu nie służy, czyniąc z niego osobę zimną, pozbawioną skrupułów, jak i zwykłej ludzkiej empatii. Jednak dzięki scenie, w której obwinia się za śmierć Dale'a obserwujemy, że nie do końca okazuje się być to prawdą.
[image-browser playlist="604262" suggest=""]
Podsumowując, "Better Angels" bez wątpienia są jednym z lepszych odcinków w całej drugiej serii, zaś ostatnia scena spokojnie mogłaby już posłużyć za zakończenie sezonu. Otrzymaliśmy ciekawe dialogi, byliśmy świadkami metamorfozy niektórych bohaterów, jak również dostaliśmy prawdziwy zastrzyk emocji, których tak bardzo brakowało w początkowych epizodach. Co tu dużo pisać, z każdym kolejnym odcinkiem jest coraz lepiej i jeśli tylko twórcy utrzymają ten poziom przy okazji trzeciego sezonu, to "The Walking Dead" wyrośnie nam na jeden z lepszych emitowanych obecnie seriali.
Ocena: 8/10
Poznaj recenzenta
Marcin KargulDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat